kwi 23 2015
Dlaczego modlitwa za zmarłych jest ważna jak ratowane życie
Teraz już wiem co znaczył symbol-przesłanie, który stale do mnie wracał ostatnimi czasy, mówił, że mam łatwość nawiązywania kontaktu ze swoimi bliskimi zmarłymi. Wielokrotnie wyciągałam tę kartę ale nie rozumiałam jak ona ma się do mnie i mego życia. Tym bardziej, że nie popieram zaczepiania tzw. drugiej strony dla ewentualnych pogaduszek ani tzw. sesji z wywoływaniem duchów i zakłócaniem spokoju duszom po drugiej stronie… Dziś jednak zrozumiałam, połączyłam fakty w głowie i w końcu widzę całość.
Teraz przypominam sobie jak po śmierci najbliższych szukałam ich w zaświatach, odwiedzałam, patrzyłam gdzie ‘aktualnie’ przebywają, mieszkają, gdzie poszli… szukałam z serca potrzeby, czasem bo ktoś poprosił. Gdy zmarła babcia w światach sennych, astralnych (mowa o innym wymiarze naszego bytowania, bez ciała), poszłam ją acz niechętnie odwiedzić za namową ciotki, jako że nie byłam z babcią bardzo blisko, a i czułam że będzie mieć trochę trudno po drugiej stronie, ze względu na sposób w jaki wiodła swoje życie. Poszłam jednak, w końcu to krewna a ciotka nalegała…i trafiłam w niezbyt miłe światy, gdzie człowiek dalej zmaga się ze swoimi demonami…miejsce, gdzie babcia przebywa do dziś zapamiętałam i te demony, które mnie pod postacią psów tam ścigały… Gdy odeszła ciocia z wujkiem, prawie namacalnie ich w domu miałam, trudno było zakończyć, wyjaśnić pewne sprawy między nami. Gdy przyjeżdża do mnie jej córka, wtedy czuję jakby przyjeżdżała z rodziną, z rodzicami :). Gdy chce się z nimi spotkać po tamtej stronie nie mam z tym problemu, tyle ,że raczej nie chcę… Gdy odeszła moja mama, znalazłam tymczasowy dom, w którym mieszkała, na szczęście nie było jej tam gdy już go znalazłam, poszła już dalej, za długo nie musiała tam mieszkać i pracować nad swoim zbiorem myśli, doświadczeń, nad swoją księgą życia, nad transformacją swojej świadomości, nad przewartościowaniem-to była, jest 🙂 piękna dusza, w której mało jest egoizmu a dużo serca i ciepła dla ludzi… Tu mała dygresja- karta śmierci to właśnie transformacja w tarocie… przejście w świadomości, zmiana, zajrzenie za zasłonę ziemskiego, materialnego….
Ale dziś chciałam opowiedzieć o tym jak szukałam swego dziadka, który był mi bardzo bliski szczególnie w ostatnim okresie swego życia, bo to właśnie z nim jako młoda mężatka mieszkałam ze swoim mężem po ślubie.
Dziadek był spokojną wyrozumiałą, dobrą osobą z dużym poczuciem sprawiedliwości… Gdy odszedł, tak do końca nie wiedziałam gdzie, nie czułam gdzie jest, widywałam go przez jakiś czas w starym mieszkaniu, ale później chciałam jakby z potrzeby duszy wiedzieć czy ma się dobrze, gdziekolwiek jest. I gdy Agnieszka znowu rysowała moją aurę (z reguły odnajduje tam osoby bliskie mi i o nich opowiada), tym razem znów dziadka nie było. Poszłam więc w nocy sama. Na początku nic, trochę się bałam szczególnie po tym jak córeczka powiedziała mi, że wie gdzie jest dziadek i że mieszka w piwnicy. Jak się domyślacie nie brzmiało to super zachęcająco więc się wycofałam z lęku przed tym co zobaczę, parę dni później jednak znowu w śnie poszłam i tym razem znalazłam dziadka…
Nie był to najgorszy świat z możliwych, ani taki z którego w przerażeniu od razu bym uciekała. Przypominał konstrukcją-systemem jakby poprawczak, taką mieszaninę dusz, gdzie można spotkać od małych przestępców po troszkę większych grzeszników, dłużników… Ja się im nie przyglądałam, dziadka szukałam. Mieszkał sobie z kolegami jakby z jednego podwórka 🙂 i wszyscy najmłodsi nie byli- niby dziadkowie a przypominali mi trochę figlarne nieokiełznane dzieci, co to trochę nabroiły i wcale hmmm nie do końca im tak śpieszno błędy naprawiać, bo tu jeszcze całkiem zabawnie z kolegami, powygłupiać się razem można i pośmiać, poza tym tylko to znali… Łączność z Bogiem w tych światach cóż była mocno pośrednicząca jakby…musieli co tydzień do kościoła na mszę chodzić- jak dzieci, których rodzice troszkę wysyłają. Zdziwiło mnie to wtedy, gdy te ich wyprawę do kościoła zobaczyłam i jak mnie wołali na ulicy i gestami przywoływali żeby z nimi iść, że będzie fajnie. Ja jednak troszkę inne zadanie miałam. Chciałam z dziadkiem porozmawiać… A oni raczej do wspólnej zabawy namawiali niż do załatwienia poważnej sprawy- troszkę mnie rozpraszali więc ich uciszałam jak niesforne dzieciaki.
Co się okazało wkrótce, dziadek miał tam swój problem, jakby rodzaj przewinienia, długu, który wisiał nad nim, a reguły tamtego ( cóż naszego też) świata wymagały zadośćuczynienia… Rozmawiałam więc w sprawie dziadka hihi śmieszne to wtedy nie było, ale teraz gdy o tym myślę jak piszę to samo słowo-symbol podświadomości jest ciekawe, z adwokatem. Jak na górze tak na dole…podobne zasady… I starałam się wytłumaczyć temuż pośrednikowi, że dziadek jest w gruncie rzeczy dobrą osobą i że nie chciałby świadomie nikogo skrzywdzić ani okłamać, że jeżeli coś takiego się wydarzyło to musiał to zrobić niejako przez zamieszanie, niejasne trudne dla niego okoliczności, nie do końca świadomie co tzw. podpisuje… Pan skończył ze mną rozmowę…. I zaraz spotkałam rodzinę- wierzycieli jakby długu dziadka… chcieli zapłaty w formie 🙂 kolejny symbol mojej podświadomości- kawy. Więc im stawiam na stół najlepszą kawę rozpuszczalną jaką mam w domu- dostałam akurat w paczce ze Stanów od teściowej… A oni na to kiwają głowami, że oni tego nie chcą, oni chcą konkretnie taki gatunek i pokazują mi opakowanie i na dodatek nie rozpuszczalna (bo takiej nie piją) lecz ziarnista… Ufff. Znaczy zadośćuczynienie w konkretnej formie, za konkretną krzywdę, a nie to co akurat masz choćby było według ciebie warte 5 razy tyle co ta tania mielona- dla nich tamta była lepsza. Idziemy więc z dziadkiem do sklepu…śmieszne był w tej miejscowości tylko jeden mały wiejski biednie zaopatrzony sklepik… Więc proszę o tę konkretną kawę…i tu wpadka i konsternacja jest ale tylko z 1/6 opakowania na teraz…Wiem, że to nie przejdzie, że za mało i mówię sprzedawczyni, że za mało, że tak nie wypada… A pani na to, że nie ma, że za tydzień nowa dostawa… Przemyka mi przez głowę ostatnia myśl, ale czy starczy nam pieniędzy na kupienie tej całej kawy jak już przyjdzie- była to z kilogramowa duża paczka… Pieniądz tam to też forma energii, jak widzę niektóre osoby tam, które jeszcze żyją z mego otoczenia i jak są biedne, że nawet na drobną rzecz ich tam nie stać to żal mi serce ściska…ech… I gdy się obudziłam od razu wiedziałam, że muszę się pomodlić za dziadka…trochę mu tej energii, pieniążków na tą kawę podrzucić, w końcu bardzo bym chciała żeby zaniósł tej rodzinie te ich zadośćuczynienie w konkretnej wymyślonej, widzianej przez nich formie, jaką byli gotowi uznać za spłacony dług- zadośćuczynienie.
Z serca prosić warto, z miłością, o łaskę, o przebaczenie, przepraszać warto w imieniu zmarłego za jego winy i o odpuszczenie prosić za przewinienia i krzywdy, żyjących i tych zmarłych. Poczuć jedność z osobą, za którą prosisz, w końcu to twój ród, twoja linia, twój przodek, rodzic, brat, i modlitwa w słowach odpowiednich sama popłynie, co ciekawe łatwo przybierze formę…my, nasze grzechy, pokrop ‘nas’ hizopem a stanę się czysty, nad śnieg wybieleję…
Wracając jeszcze na chwile do tamtych światów, pamiętam miny ‘kolegów’ dziadka, jakby z jednej klasy, grupy poprawczaka. W sumie sympatyczni i tacy weseli, miło z nimi pogawędzić ale co uderzało najbardziej to ten brak pośpiechu, chęci poczucia już zaraz, że się chce stamtąd wydostać, gdzieś pójść dalej, że jest jeszcze tyle poza tą rzeczywistością. A przede wszystkim- Boga tylko za pośrednictwem widzą a sami jakby z siebie go nie czują, nie wołają… To trochę tak jak tutaj na Ziemi, gdy chodzisz do kościoła na wszelki wypadek albo dlatego, że tak jakoś mnie rodzice wychowali, albo bo wszyscy chodzą. Ci dziadkowie na oko w wieku 80-90 lat, raz dla mnie byli urwisami a raz staruszkami- wiek tam nie gra roli, ważne że zachowaniem i świadomością troszkę urwisów z podstawówki mi przypominali… 🙂 a bo pani teraz do kościoła iść kazała więc idziemy razem nie do końca pojmując jeszcze po co, w głębi siebie nie rozumiejąc jeszcze do czego to prowadzi- cóż przez to chodzenie w końcu mam nadzieję wytuptają swoją drogę do pojmowania siebie w Bogu, widzenia w sobie i czucia Boga…
Co ważne to to, że nie wszyscy mają tam powiedzmy tak ‘dobrze’, widziałam też dusze dużo bardziej umęczone…opętane, na schodach kościoła, na progu pełzające i nadal nienawiścią syczące…ale przez próg kościoła przestąpić nie mogły, posadzka sama, podłoga tuż za progiem już ból nieznośny przy próbie dotyku sprawiała… I zaraz u progu byli jakby łapani, przez strażników świątyni. Kapłan surowe oblicze miał gdy na te syczące skomlące dusze spoglądał… Pokory w nich nie było ale chęć ulżenia tak, jednak bez skruchy, ze złością. Bez mea culpa jednak progu przekroczyć nie można było, bez odwołania się ze skruchą o miłości tu nie mówię nawet do Boga.
Gdy tak o tym myślałam i o naszych bliskich, którzy z tego wymiaru bytowania w materii już odeszli, to od razu pomyślałam, że bardzo bardzo bym chciała przytulić do serca ich wszystkich i gdybym tylko mogła to w ramionach do Boga unieść wysoko, albo za ręce złapać i do góry ciągnąć jak łańcuszek- za dłonie się trzymając jak klucz podniebnych ptaków dusze złączone w wierze miłości, modlitwie…do Nieba…gdyby się dało…
Nie za wszystkich jednak łatwo się modlić…za jednych łatwiej, za tych których sercem zawsze kochamy, gdzie duszą się spotykamy… Zdecydowanie trudniej modlić się za tych, którzy ból, cierpienie wywoływali, którzy krzywdę wyrządzili, którzy bez jednego przepraszam odeszli, żegnając się tylko oskarżycielskim butnym, zaciętym spojrzeniem…Ale i oni tych pieniążków tam potrzebują i naszego ciepłego słowa do Boga skierowanego, naszego wstawienia się, dobrego życzenia… Jeśli sami nie potrafimy z serca nic jeszcze dać, powiedzieć, ale jakoś byśmy pomóc jednak chcieli…od prośby kogoś innego o modlitwę można zacząć, na mszę dać i pójść za zmarłych… Każdy szczery sposób jest ważny, dobra intencja, to dobra intencja. A kto to wie co twój krewny za ciepłe słowo od ciebie, które tam spienięży będzie mógł kupić w sklepiku…za co zapłacić, może brakuje mu tylko grosza twojej modlitwy do jego paczki ‘kawy’…
Pozdrawiam Was dziś szczególnie ciepło i serdecznie,
Pamiętajmy o naszych zmarłych…
aby o nas też było komu później pamiętać…
Magdalena