kwi 02 2015
Widzenie i jasnowidzenie
Każdy z nas widzi świat jakoś, poprzez siebie, poprzez to co nas tworzy, poprzez cechy, które zgromadziliśmy w życiu i które nas kształtują. Sposób widzenia zmienia się i ewoluuje, sposób postrzegania ludzi, relacji, siebie, wartościowanie dobre-złe też ulega zmianie z biegiem lat i kształtowania się naszej świadomości, dojrzewania do widzenia poprzez…no właśnie przez co? Często pytamy co jest prawdą, kim jestem, w którą stronę mam iść i gdy zadajemy sobie te pytania wczoraj, dziś, jutro, odpowiedzi nie są identyczne, bo pochodzą jakby od innych osób, ale wciąż jednak od nas. Wszystko zależy od tego na jaki aspekt chcemy położyć nacisk, co uwydatnić, co przekazać, kogo wysunąć jakby na świecznik.
Moja przyjaciółka i mistrzyni Reiki Agnieszka Bruzgo (od niej otrzymałam stopień mistrza), to także doświadczona badaczka aury ludzkiej, bardzo dobrze widzi ludzi, ich wyższe przestrzenie, energię duchową i te warstwy nasze, które tu na Ziemi na siebie jakby zakładamy, przez które tu funkcjonujemy- to jedyna osoba, której ufam do końca na tyle by podać ją tu z imienia i nazwiska i jestem gotowa powierzyć swoją duszę i otworzyć te sekretne drzwi by mogła wejść i odmalować portret, bez obawy z moje strony, że naruszy moją świętą przestrzeń, że zostawi tam bałagan lub nie chcący potrąci coś i się nie przyzna. Agniesia nauczyła mnie, że każdy kolor ma swój plus i minus, zatem nie ma tak, że piękny różowy soczysty odcień ma w sobie tylko piękne cechy miłości, może też ranić na głębokim poziomie. Ciemne nie zawsze jest złe a jasne dobre, wszystko jest relatywne. Nie ważne zatem w pewnym sensie czy widzimy ale jak widzimy, co poprzez siebie, swoją jakość widzenia wydobywamy z wizerunku drugiego człowieka by wyeksponować, wynieść, a zatem uznać za najważniejsze, za prawdę, za Jego Prawdę w Bogu. I taki schemat, ta reguła odnosi się według mnie do wszystkiego, można ją zastosować do widzenia aury, do rozkładania kart, do wróżenia z kuli czy wahadełka, do postrzegania świata (świata polityki, świata ekonomii, mediów, życia w pracy, w domu, każdej relacji).
Gdy widzimy i skupiamy swoją uwagę, świadomość, czyli dostrajamy się do aspektu, który stanowi problem i uwydatniamy go, nie szukając jednocześnie wyżej, to skazujemy w pewnym sensie ten obraz, który eksponujemy na powielanie, innymi słowy nie uzdrawiamy, tylko pogrążamy się w tym aspekcie krążąc wkoło. Natomiast jeżeli jasnowidz, terapeuta, widzący aurę, potrafi dostroić się, wejść w wyższe wibracje, światy, postrzegać poza schematami, poza narzuconymi pojęciami, nawet sobie samemu przez danego człowieka…wówczas wydobywa, naświetla w danym człowieku ten aspekt jego potencjału, barwy, który jest już w nim, być może tylko w zalążku lub ziarnie drobinie, w samym natchnieniu jedynie, ale ma siłę by go wydobyć i nadać mu ton. Na ten czas tworzy dla tego człowieka pewnego rodzaju furtkę do wyższych wymiarów przestrzeni siebie samego. Dziękuję Ci Agnieszko za pokazanie mi takiej furtki właśnie. Czy sprostamy zadaniu i tu w naszym ziemskim potencjale zdołamy pociągnąć tę wibrację, przenieść jej funkcjonowanie na wymiar ziemski, w materii, i na ile się nam to uda zależy w dużej mierze dalej od nas. Kiedyś jedna z moich koleżanek (również doświadczony ezoteryk, pozdrawiam Dorotkę :)), powiedziała, że Aga (wtedy nie znałam jej tak dobrze jak Dorota) potrafi zakręcić naszym kołem do realizacji, wydobyć ten potencjał, nawet jeśli jest czymś przyblokowany, przez zdarzenia, karmę, utknął gdzieś w przestrzeni, w czasie, i nie potrafimy go sami dla siebie jakby ściągnąć, wtedy może nam pomóc jej energia, zakręci jakby tym naszym wirem, kołem, dając rozpęd do działania i przemiany, i wtedy trzeba się trzymać mocno i łapać wiatr w żagle. Jednym słowem korzystać z tego, że koło się kręci, energia nabiera rozpędu a drzwi się otwierają, ten napęd ma swój czas jakby dla nas trwania i na ile wykorzystamy ten czas to nasza sprawa. Kiedyś podobnie ujął to znany w Polsce bioenergoterapeuta, gdy byłam na jego warsztatach-że po zakończonym kursie mamy największe możliwości i wsparcie energetyczne z jego strony i to czas dla nas-określił to wtedy w czasie na dwa tygodnie około (u niego akurat może być to taki czas, a u innego nauczyciela inny), na wykorzystanie dla siebie tego potencjału do podniesienia siebie, własnych kwalifikacji, uzdolnień, możliwości, do doświadczania…
Każdy uzdrowiciel, terapeuta, osoba pracująca z energią powinna to potrafić, jednak każdy w innym stopniu, z innym zasięgiem, w zależności od własnych mocnych stron, perspektyw i ograniczeń. Wniosek z tego taki, że im szersza świadomość tym przekaz z widzenia powinien być opatrzony jaśniejszą wizją, wyższą wibracją i dawać przez to człowiekowi, jakby to powiedzieć, lepszą furtkę do wyboru z jego potencjału, dostrajać go do lepszej wizji samego siebie.
Ostatni rysunek aury jaki otrzymałam w prezencie od swojej mistrzyni Reiki był, jest piękny i bardzo chciałabym by te barwy, potencjał, który potrafiła wydobyć z mojej duszy był osiągalny dla mojej ziemskiej wersji, bym potrafiła przełożyć, poradzić sobie z taką wibracją w życiu codziennym i wykorzystać pozytywnie możliwości, które niesie (jak to mówią im wyżej wejdziesz tym szybciej i dotkliwiej spadasz w dół, większe dary- większa odpowiedzialność, itp.). I tu pojawia się drugi aspekt widzenia…ale o tym już nieraz pisałam, ta euforia po wizycie w gabinecie utrzymuje się jeszcze przez czas jakiś, energia niesie, nowe pomysły napływają, dusza się raduje, a my szukamy opcji, które pięknie odzwierciedliłyby tę wibrację dla nas na co dzień, pozwoliły się nam niejako realizować. I tak jest. Ale nie oszukujmy się, proza życia to proza życia. Każdy się potyka, nuży pracą, ma swoje gorsze dni, ma problemy rodzinne, potrafi czuć się odrzucony, niekochany, ma czasem gorszy dzień lub czuje, że nic nie ma sensu…i że może to wszystko piękne o nim, co usłyszał, to tylko mu się wydawało??? Nasza wiara może słabnąć w miarę jak nasze koło, które pędziło napędzane częściowo pracą uzdrowiciela teraz troszkę zwalnia. Sprawdzamy teraz na ile udało się nam przełożyć ‘stamtąd tu’, ile zabrać jakby z tego najwyższego potencjału-wibracji na dziś do realizacji. W jakim tempie teraz idziemy? Jak postrzegamy siebie i nasz świat, co teraz jest ważne? Kim teraz sądzę sama, że najbardziej jestem? I to są wciąż aktualne pytania i one będą rozbrzmiewać w nas na nowo im dalej, głębiej w siebie będziemy wchodzić, aż do Źródła Istnienia podążając.
Ludzie tacy jak wróżbici, jasnowidzący, czy widzący, uzdrowiciele, ludzie pracujący z aurą, z naszymi energiami, z naszą duszą, z naszą świętą PRZESTRZENIĄ, widzą i potrafią dostroić się do różnych poziomów jakby w nas, różnych aspektów, ich filtr to oni sami- zatem im szersza świadomość widzącego tym piękniejszy obraz duszy potrafi odmalować, wydobyć, i tym wyżej zobaczyć, większy potencjał, możliwości dla człowieka na życie otworzyć. Dlatego dwie różne osoby narysują tę samą aurę duchową inaczej.
Często bywa też tak, że po jakimś czasie, przeważnie im więcej czasu upływa od np. wykonania takiego obrazu duszy-aury, terapii, tym bardziej czujemy się hmm… użyję tu słowa może trudnego ale takie mi tu pasuje –depresyjni. Dlaczego? Czy to wina uzdrowiciela? Niektórzy tak myślą na początku, gdy szukają przyczyny, ale nie, to nie prawda. To po prostu efekt tak jakby zwalniania koła. Terapeuta zrobił swoje, ruszył mechanizm, przestawił połączenia, otworzył to co mogło być zablokowane, niedostępne bądź ukryte, ale to ty w swoim życiu musisz popłynąć tą łódką, ująć ster i radzić sobie na wodach życia. Każdy początek bywa fascynujący i jak Kolumb odkrywca wyruszał na podbój nowych ziem, tak my wypływamy na nieznane wody, ale zanim odkryjemy Amerykę (hihi i obyśmy wiedzieli, że już tam dotarliśmy a nie do Indii) to nieraz dopadną nas jeszcze zwątpienie, rozpacz, chwilowe przyćmienie światła i myśl o błądzeniu, ale mamy przecież kompas, swój wewnętrzny kompas i gdy mocno się na nim skupimy on nas poprowadzi.
Co jeszcze warto dodać, dopowiedzieć dla tych, którzy nigdy nie byli u jasnowidza, widzącego kolory naszej aury, barwy duszy? Każdy wybiera przewodnika jakiego potrzebuje, każdy szuka najbardziej kompetentnej osoby, w końcu o jego życie, o jego najświętszą przestrzeń chodzi, o jego hmm światło i nie tylko, bo przecież idziemy nie tylko z naszymi pięknymi barwami, ale z naszym całym bagażem z tego życia i nie tylko, z myślami, z kompleksami, z ego… I przecież nie idziemy po to by to ukryć, zamieść pod dywan, bo co nam da oszukiwanie siebie i czy ma sens ukrywać coś co i tak widać, jest obrazem naszym? Idziemy więc w pewnym sensie z nastawieniem, że musimy odsłonić siebie, pokazać takimi jakimi jesteśmy, czasem wstydząc się w środku za siebie a czasem żałując czegoś z przeszłości, czasem pragnąc zmienić swoją przeszłość, siebie… Idziemy by otworzyć się przed kimś, komu powierzamy swoje nadzieje, lęki, marzenia, swoje czujące kochające serce, światło swojej duszy… I dlatego ważne by nie czuć, że jasnowidz, który na nas patrzy nas potępia, osądza, bo wtedy się zamykamy. Innymi słowy otworzyć się jesteśmy wstanie na miłość, na bezwarunkowość, na dobro-jak każdy kwiat. Ważne by czuć się przy tej osobie na tyle swobodnie ze sobą, ze swoją przeszłością, myślami, żeby móc puścić ewentualny wstyd lub podejrzenie-co ona pomyśli gdy to zobaczy? Dla mnie to jest najważniejsza rzecz w kontaktach z jakimkolwiek człowiekiem, przed którym odkrywam swoją duszę- móc zaufać, czuć poziom intencji tej osoby tak czysty jak krystaliczna woda, w której możesz się zanurzyć bez obawy, że jej mętność odbije się na twoim obrazie, zniekształci go. To wielka sztuka wejść tak w człowieka by nie zostawić swego śladu, który zniekształci nasz obraz-los, a jeszcze większa wejść tak by ( i tu uwaga, sądzę, ale to moja prywatna opinia, że jest niewielu widzących pracujących z ludźmi, którzy to rzeczywiście potrafią) wejść tak by wydobyć z Istoty człowieka, z jego potencjału to co jest najwyższym wyobrażeniem o nim samym, możliwym przez niego do przyjęcia na dany czas…taka wibracja to jak samouzdrawiający kod wpuszczony do naszej aury, który czyści niedoskonałości, naprawia nasze jakby błędne postrzeganie i wynosi ponad program, w którym dotąd funkcjonowaliśmy, wprowadzając nowe kody-wzorce na życie, poszerzając naszą Świadomość.
Takie programy, kody, wydarzenia, relacje z naszego życia, które mogą mieć znaczący wpływ na bieg naszego życia-losu, na karmę, na losy naszych wnuków i prawnuków, na rodową linię, też są widoczne w naszej aurze dla doświadczonego widzącego, również mają swoją barwę i wydźwięk i niosą się echem wydarzeń przez życie. Widzący wszystkie te znaczące na dany czas impulsy, sygnały, energie widzi pod postacią wydarzeń, imion, czasem chorób-w końcowym efekcie, potrafi wychwycić i przełożyć, powiązać wielowymiarowo w kontekście naszego bytu, istnienia duszy, jej zadań, drogi w szerszym aspekcie. Stąd możemy się na przykład dowiedzieć, że nasz stale dokuczający ból głowy, problemy ze znalezieniem pracy, tzw. nieszczęśliwy zbieg wypadków, ‘pech’, czy inne życiowe problemy, które nas przygniatają i hamują realizację mają swoje źródło, przyczynę, której my nieraz nie potrafimy odnaleźć, dostrzec, połączyć z jakimś konkretnym zdarzeniem czy relacją z życia naszego lub naszych bliskich.
I tak na przykład na moim obrazie aury widnieją imiona moich rodziców, zmarłej babci, ciotki, ….każdy aspekt naszego życia wiąże się z kimś z jakąś osobą, z energią zdarzenia, i wszystko o co pytamy ma swoje odzwierciedlenie w nas i ujawnia się w głębszym wielowymiarowym obrazie. Ukazuje się jakby siatka, połączenia energii, które tworzą wzór, stwarzają przez to karmę, program, konkretne zadania, czasem coś do odpracowania, do przerobienia jak my to mówimy, prowadząc do zmiany świadomości i do uzdrowienia, do wyzwolenia.
Pamiętam jak zszokowana byłam, znając Agnieszkę jednak już tyle lat i nieraz mając szansę uczyć się od niej, gdy zobaczyłam ją ostatnimi czasy przy pracy. Moja świadomość fiknęła koziołka i powiedziała do zdziwionej samej siebie – to tak można?! Sama się uśmiecham pod nosem gdy wspominam ten moment :), to dziwne uczucie, jakbyś raptem doznawał szoku, że jak to, to coś takiego na świecie jest, a ja sądziłem, że już wiem wszystko, a tu eureka i mamy prąd.. przechodzimy od świecy do pstryczka elektryczka :). Hmm zdziwiło mnie niepomiernie- a przecież widziałam to już nieraz, że tak wiele, tak szybko, tak głęboko, i tak …daleko…można widzieć, tak DOKŁADNIE prześwietlić człowieka na tak wielu poziomach. Chyba najbardziej dziwne było to, że w pewnym momencie ogarnęło mnie wrażenie a raczej pewność i stąd moje zdumienie, że ona nie ma granic, tak jakbym poczuła, że może sięgnąć wszędzie, do każdej informacji, każdego poziomu, do gwiazd i dalej, poza nie…i wyjść z powrotem i hihi przynieść mi stamtąd no właśnie co- gwiazdkę z Nieba? Chyba tak. Zdumiałam się wtedy, że odpowiedź przychodzi natychmiast i niesie ze sobą powiązane warstwy ujawniające inne informacje- to może zabrzmi głupio- każdy centymetr mego ja, który chciałabym obejrzeć tylko trzeba wiedzieć o co chcesz zapytać, czemu się przyjrzeć, co dla twego bycia tu w ogólnej perspektywie jest istotne na teraz, co umożliwi ci lepszą wspinaczkę, ułatwi drogę, odblokuje ciebie, to czego ty potrzebujesz i możesz dostać.
Czasem sami nie wiemy, brakuje nam perspektywy, a widzący potrafi wyłapać to co istotne na dziś dla człowieka, dla jego duszy, dla jego rozwoju, a czasem ratunku…gdy dusza woła o pomoc…
Uff to trudny temat i można pisać w nieskończoność… Kolorowy portret duszy- piękna informacja o nas, o naszych możliwościach, potencjale i o wiele wiele więcej. Czy warto go mieć? To nie o obrazek przecież chodzi, lecz o to co nam on da, jakie intencje pobudzi, jakie myśli wywoła, jakie struny poruszy, jakie barwy wyniesie, jakie drzwi otworzy, a jakie może zamknąć w końcu na zawsze, by puścić i zacząć wędrówkę na nowo…z inną już świadomością siebie samego.
Magdalena