lut 17 2016

Co wpływa na nasz los? Jak inni ludzie dokładają na plus lub minus do naszego kreatora zdarzeń

31-WhyOstatnio zastanawiałam się nad możliwością zmiany losu, na który pozornie nie mamy wpływu, a mianowicie na wpłynięcie na zdarzenia w życiu osób trzecich, tak by poprzez odmianę dla nich zmieniła się moja rzeczywistość. Wszyscy zależymy od siebie w mniejszym lub większym stopniu, ale najbardziej odczuwamy te współzależności w pracy, w szkole, w domu. I to tam najbardziej angażujemy energię naszych myśli, serc. Najgorzej się dzieje gdy czujemy się jak w pułapce, bez opcji wyjścia gdzie jak w 8 mieczy, musisz przetrwać ból rany pooperacyjnej aż się zagoi… No dobrze, ale czy nie da się naprawdę nic zrobić, żeby mniej bolało, żeby się ładniej, lepiej zagoiło, itp? To jak w pracy, chciałabym żeby ‘Józka’ zwolnili, to w końcu będę mogła normalnie żyć, przestanie mnie cisnąć i przyjdzie jakiś normalny manager na jego miejsce. I nasza myśl, chciejstwo (powodowane czasami wielkim żalem i poczuciem krzywdy) dołącza się do grupy życzeń dajmy na to 5 innych podwładnych naszego kierownika i wytwarza się potężna energia niezadowolenia, która wykreuje dla naszego pana kierownika, prędzej czy później zdarzenie, które albo spowoduje jego odejście, zwolnienie, lub urlop zdrowotny, albo wykreują mu sytuacje w życiu, która zmusi go do np. szukania innego rodzaju pracy…

Czy taka myśl, pragnienie, intencja jest słuszna i usprawiedliwiona? Nie, nigdy nie jest, nawet jeśli uważamy się za stronę-ofiarę. Dodatkowo warto pamiętać, że każda taka myśl jest nawiązaniem z daną osobą relacji karmicznej. Ty dokładasz swoje 5 groszy do ogólnej puli energii, która ma mu wykreować bądź co bądź gorszy los. I te twoje 5 groszy będzie ci zwrócone, niekoniecznie przez tę osobę, może być przez oddane przez zupełnie inną osobę, nawet w innej dziedzinie życia (nic nie ginie w przyrodzie:)). To dlatego ludzie często mówią, że nie rozumieją dlaczego spotykają ich złe rzeczy, dlaczego los ich tak traktuje, albo dlaczego ich spotyka akurat taka sytuacja… Bo kto by pamiętał jakieś tam swoje złorzeczące myśli sprzed roku, a w ogóle kto by jeszcze to powiązał z tym co dziś się wydarzyło? Nikt lub prawie nikt. A jednak tak to działa. I nie chodzi o to żeby umieć zauważyć zawsze, że to jest konsekwencja tego czy tamtego, ale żeby zawsze pilnować swego sumienia, kręgosłupa moralnego, postawy prawości tak zwanej. Bo to jest nasza inwestycja w siebie na przyszłość, w przyszłość naszą i naszych dzieci. Jaki mógł być ciąg dalszy historii z pracy? Taki, że po roku zamykają dział, w którym pracował ów kierownik i jego podwładni, bo na jego miejsce przyszedł miły, łagodny acz zbyt nieogarnięty szef (znajomy szefa głównego) który nikogo do niczego nie przymuszał, ale też nie umiał zespołu zmotywować do pracy i wkrótce wszyscy znaleźli się w sytuacji poszukiwania nowego zatrudnienia.

Co mnie zaś natchnęło do napisania artykułu? A mianowicie sytuacja pewnego dziecka w szkole, gdzie matka zastanawiała się jak rozwiązać problem bardzo nerwowej nauczycielki w przedszkolu, która sytuacje będące nie po jej myśli kwitowała krzykiem. Krzyczała za źle wykonany rysunek, za niewłaściwe zachowanie w sali, na stołówce, w ogóle (według dzieci) dużo krzyczała. Dziecko zniechęciło się do chodzenia do przedszkola i powstał problem. Powiedzieć nauczycielce to wiadomo zemści się na dziecku w ten czy inny sposób, a na grupę będzie dalej krzyczeć, de facto sytuacja się nie zmieni, dyrekcja nie zwolni…a życzyć żeby sobie nogę połamała i poszła na długi urlop to nic innego jak wywalić klątwę, która później odbije się na życiu rodzica i dziecka… UFF każdy kij ma dwa końce. A dobrymi życzeniami piekło jest wybrukowane. Ciekawe jak my uważamy, że mamy prawo kreować komuś los i że sami wiemy co jest lepsze dla kogoś. Na przykład: a niech ją zwolnią i wszyscy będą szczęśliwi…no tak ale to samotna matka wychowująca z pensji 10 letniego syna…i naszym życzeniem kreujemy już los gorszy dziecku i matce. Sztuka nie w tym żeby myśleć o sobie tylko jako o odbiorcy, który ma prawo do rewanżu, ale by swoją energią tak wesprzeć kreację takiej osoby (my to w języku energii z koleżankami nazywamy popchnąć) by jej los zmienił się na lepsze bez definiowania tego ‘lepsze’ przez nas. Moja przyjaciółka dopowiedziała tutaj jeszcze, trzeba modlić się by udało się tej kobiecie spłacić w jakiś sposób dług, który ma wobec tych dzieci (ich traumy, lęki-przed np. pobrudzeniem się przy jedzeniu, nawyki, które w nie wszczepiła). Takiego długu nie da się spłacić fizycznie, dzieci jest za dużo i dług za wielki- każdy dług jest tym większy im bardziej wpływa na kreowanie podstawowych postaw życiowych człowieka jakby u rdzenia, tym samym definiując jego życiowe losy poprzez podstawowe lęki, wyuczone wpojone zasady, które nas ukształtowały na wstępie, a które później wpływają na całość życia, zachowania bardzo bardzo silnie. Dlatego w ogóle zawód nauczyciela, hihi rodzica, jest tak odpowiedzialny, opiekunki, przedszkolanki. Ale także prawnika, urzędnika państwowego, lekarza, wróżbity, itp., każdy zawód, który ma ogromny wpływ bezpośredni jakby na linię zdarzeń, losu danej osoby.

Ale wracając do setna. O co można prosić, modlić się? O poprawę sytuacji w życiu, która wzmocni osobę psychicznie, generalnie o więcej światła, miłości dla jej życia, o to by Bóg pomógł takiej osobie zobaczyć jaśniej swoja drogą, i umożliwił jej spełnienie siebie w lepszej dla niej wersji, by mogła wynagrodzić za swoje zachowania, jakby oddać np. w pracy w szkole ze starszymi dziećmi (pani jest również nauczycielką języków obcych i dobrze radzi sobie ze starszą młodzieżą). Ale nie definiować przy tym losu konkretnie, nie ingerować w strefę psychiczną, emocji takiej osoby- to bardzo trudne.. Bo tylko wtedy nie zawiązujemy prywatnych więzi, relacji karmicznych. A przede wszystkim nie złorzeczyć w duchu, każdy jest jakiś, każdy radzi sobie w życiu raz lepiej raz gorzej, a nasze dokładanie energii, która mogłaby się rozładować na minus dla tej osoby może przynieść nieoczekiwany minus dla nas… Tak się stało w przypadku dziecka jednej z moich koleżanek, gdzie uczniowie ‘wyżyczyli’ dla bardzo ostrej pani z chemii tzw. zwolnieni zdrowotne- wygenerowali swoją energią myśli chorobę i urlop. A w zamian dostali na zastępstwo jeszcze większą żyletę, tak że w duchu jeszcze długo przepraszali swoją poprzednią nauczycielkę za tzw. plucie na jej zasady i metody :).

Co jeszcze ciekawe, to to, że ludzie przeważnie widzą tylko jeden koniec, i to swój naturalnie. To znaczy oni mogą się czuć pokrzywdzeni, i zawsze gdy mają okazję to właśnie tak się czują. Własną krzywdę wyłapujemy natychmiast, natomiast cudzej nie zauważamy chyba, że podjedzie pod nos walcem. ‘Bo ja to jestem dobrym człowiekiem generalnie, a to że w ubiegłym tygodniu marzyłem żeby promotor mojej pracy dyplomowej nie wyszedł za szybko ze szpitala żeby zmienili na innego to już inna kwestia, mam do tego prawo, gdyby facet nie był tak upierdliwy to nikt by mu źle nie życzył.’ Ciekawie ujęta wizja bycia dobrym człowiekiem. Ale gdy się zapyta w drogą stronę…no a jak tam w pracy ci się wiedzie? To usłyszymy- kiepsko, wszystko pod górkę, ten się na mnie uwziął, ta traktuje jak piąte koło u wozu, i w ogóle mam wrażenie, że chcą się mnie pozbyć, ale nie tak otwarcie wiesz, tylko rzucają mi kłody pod nogi żebym najlepiej sam odszedł. Widzicie przełożenie jednej sytuacji na drugą?
Energia myśli to żywa aktywna energia, którą inwestujesz w siebie, w swój los na różnych liniach zdarzeń. I każdy rachunek musi się zgadzać, tam zabierzesz, tu ci ubędzie, tam dasz z dobrego serca, tu ci dołożą niespodziewanie, itp. Choć czasem z pozoru się wydaje, że energia dobrych myśli, uczynków, nie wraca, bądź że robimy robimy i nic, albo że to trochę jak walka don Kichota z wiatrakami – to nieprawda. Dobra energia zawsze wraca, tylko, że łatwiej jest nam przy naszych nawykach szukać winy w innych i puścić jakąś wredną myśl, przekląć kogoś czy pomyśleć a niech go, niż się nie wkurzyć, uśmiechnąć i tak zmienić bieg energii tej osoby by od ataku przeszła do komitywy, to dużo trudniejsze. Bo ludzie mają w zwyczaju na wszystko reagować obrazą, urazą, i chęcią oddania, nazywają to rewanżem ale w gruncie rzeczy to tylko przerzucanie się piłeczką z jednej strony na drugą i tak mecz trwa…to straszne marnotrawstwo energii kreacji, która mogłaby być wykorzystana dużo lepiej dla nas. Gdybyśmy tylko potrafili czasami wyłączać naszą dumę, obrazę, wielkość i nie uruchamiać całego mechanizmu pychy… Nie znaczy to, że mamy pozwolić się rozdeptać, zniszczyć nasze dzieci itp. Na przemoc i zło trzeba reagować, tak jak podnosimy alarm gdy widzimy, że ktoś kradnie w sklepie, albo napadł starszą panią…

Co innego natomiast patrzenie na siebie, definiowanie siebie poprzez regułę oko za oko, ząb za ząb…w końcu pogubimy się w tym mszczeniu się za nasze szkody i całe życie skupi się na wyrównywaniu rachunków a nie na kreacji pozytywnych zdarzeń. Cała energia dobra, którą uzbieramy pójdzie na spłatę długów i utkwimy w błędnym kole…

Zadawaliście sobie może kiedyś pytanie, dlaczego to czy jestem dobrą osobą uzależniam od tego jak traktują mnie inni ludzie, jak mi się życie układa? Jestem dobrym człowiekiem znaczy wybiórczo tak? A jaka jest definicja dobrego człowieka według was, ciebie, co znaczy dla ciebie być dobrym człowiekiem. To dobre pytanie bo ilu ludzi tyleż odpowiedzi i odpowiedź jeszcze na dodatek często (bo nie u wszystkich) będzie zależeć akurat od etapu na jakim jestem w życiu. Czyli bycie dobrym człowiekiem to wcale nie rzecz stała dla nas, a tym bardziej nie definiowana tak jak powinna, czyli jasno bez tzw. ale, w tej sytuacji, bo tu on pierwszy, a proszę pani Ala to zabrała mi kredkę 🙂 pierwsza. Dorośli często to nadal duże dzieci. Dzięki Bogu dzieci, które jednak jeszcze nadal (przynajmniej niektóre) chcą się uczyć. Gdy nie chcą to jest trudniej…i dla nich w miarę upływu czasu i dla ich bliskich, którzy energetycznie też zawsze pracują na naszą drogę, pomyślność, tak czy inaczej. Nie znaczy to, że sami nie mamy Przeważającego wpływu na własne życie. Mamy. Nasza postawa, traktowanie ludzi, intencja, myśli, emocje, uczucia, wszystko to kreuje realnie nasz los i nasze pragnienia, plus minus życzenia kochających rodziców, dziadków, itp., relacje karmiczne w pracy, energia, którą zainwestowaliśmy w ludzi, ich losy, itp. Jednak w głównej mierze to nasza postawa i to jak traktujemy w życiu wszystkich ludzi wpływa na nasz los (osąd ludzki jest bardzo słabo weryfikowalny jeśli chodzi o dusze ludzi-rzadko widzimy wszystkie motywy, przyczyny i okoliczności czyjegoś życia i jaką lekcję pan Bóg udziela tej osobie teraz-wiec zawsze lepiej osądzić łagodniej niż surowiej).

Jak zatem pracować w sobie, poprzez siebie, w duchu nad hmmm nad byciem dobrym człowiekiem, nad gromadzeniem na plus tej energii kreacji, na dobre zdarzenia, na dobrych, pomocnych ludzi na naszej drodze? Jak spłacić długi, które nie wątpię, że prawie każdy jeden człowiek ma, bo kto jest doskonały? Wszyscy tu zbieramy do swego koszyka, odsiadujemy swoje w szkole, żeby wyrobić sobie świadectwo z ładniejszym paskiem. I tak zamiast chlasnąć w myślach kolejny raz sprzątaczkę w bloku, że nie umyła dokładnie schodów na klatce, podziękuj w myślach, że dziś udało się wyczyścić ładnie windę i że jest ktoś, kto tak czy siak sprząta twoje ślady po butach na korytarzu. Zamiast wykurzyć się na kierowcę autobusu za to, że nie zaczekał i zamknął ci drzwi przed nosem (choć w gruncie rzeczy po prostu mógł cię nie zauważyć i już ruszyć- nie analizuj co mógł zrobić a nie zrobił) spróbuj zobaczyć plusy dla siebie z tej sytuacji. W drugim autobusie możesz np. mieć miejsce siedzące, albo kobieta obok ciebie może poprawić ci humor na resztę dnia uzmysławiając ci coś bardzo ważnego, np. jak bardzo i za co kochasz swoją mamę, i że hej za dwa dni ma urodziny, super! Życie składa się z drobiazgów, z takich codziennych anegdot, wymiany energii w autobusie, w drodze, w pracy, z klientem, z dzieckiem w szkole, ze sprzedawczynią w sklepie. Ileż takich napotkanych dziennie osób ‘walisz’ po łbie 🙂 swoim ponurym nastawieniem i utyskiwaniem, że za wolno obsługuje klientów albo że wkurza cię zapach jej perfum w windzie, albo opieszałość. A ile osób dziennie traktujesz jak człowieka, którego możesz znać osobiście. Zauważyliście o ile łatwiej załatwia się sprawy i milsi jesteśmy gdy następna osoba w kolejce jest przyjaciółką, ciocią czy kimś z rodziny? Zauważyliście, że czasem ta osoba, która niecierpliwie przestępuje z nogi na nogę i domaga się waszej uwagi mogłaby być (przy odrobinie wyobraźni) waszą babcią, ciocią, wujkiem, ukochanym bratem. A gdyby tak nałożyć na tę twarz, jakąś twarz osoby, którą bardzo lubicie, cenicie, szanujecie, kochacie, o ile łatwiej byłoby potraktować ją z przymrużeniem oka, wybaczyć zły humor, czy przejść od dystansu do wyrozumiałości? O Niebo łatwiej. I to jest cały sekret przemieniania stosunków, relacji w pracy, w szkole, w domu, itp. Owszem nie wszędzie zaraz się uda, nie każdy podziękuje za pierwszym razem, hihi a są i całkiem odporni na pozytywne wibracje, ale nie przejmujcie się to i tak się zwróci, każda taka inwestycja nie przejdzie nie zauważona i zostanie wam zaksięgowana na plus i oddana w najlepszy sposób i w najlepszym momencie. Na Bożym planie nie ma braków. Ale zapewne każdy z was zna choć jedną osobę, która rozświetla dla niego pomieszczenie gdy tylko wejdzie, która promieniuje wewnętrznym światłem, miłością, serdecznością, przy której odpoczywacie, i możecie pozwolić sobie na bycie sobą, bo od niej nie przyjdzie atak, ona wam nie zagraża, wręcz odwrotnie jej energia wspiera i czyni życie lżejszym, unosi was, podwyższa wibrację i dalej już lżej iść i coś załatwić… To jest właśnie budowanie tej pozytywnej energii wymiany, rozejrzyjcie się wkoło, na pewno znacie takich ludzi… Czasem warto ich poobserwować, bo są dla nas nauką jakiegoś etapu, kroku, który jest przed nami, a nie mamy odwagi lub pomysłu jakby go wcielić w życie i co to zmieni…

Na koniec jeszcze tylko mała uwaga, czasem by ruszyć los, by zmienić wydarzenia, by ruszyć swoje życie do przodu, by w końcu coś się zmieniło, by odbić się od dna, trzeba cofnąć się w myślach, w duchu wstecz i przeprosić. Szczerze poczuć żal, wstyd, ból w sercu, że zrobiło się komuś krzywdę…i gdy pozwolimy sobie poczuć ten żal, ból, skruchę, gdy pozwolimy otworzyć się tej ranie by posypać ją chęcią zadośćuczynienia poprzez szczere, uczciwe, bolące i żałujące serce, z serca wyszeptane do Boga –przepraszam, ja nie wiem jak odpłacić, tak mi wstyd, latami mnie to prześladuje, a teraz już nie mam jak się cofnąć i załatwić tego inaczej, Boże pomóż…. To to już jest bardzo dużo w zadośćuczynieniu. Owszem czasem Bóg, płaszczyzna duchowa może zażądać od nas weryfikacji w realu, czyli po roku przychodzi np. klasówka, sprawdzian z naszej zmiany, skruchy, a mianowicie trafiamy na podobną sytuację, podobnego człowieka, i naszym zdaniem jest jak w powtórce zebrać się na odwagę i postąpić właściwie, godnie, z serca, choćby miało to nas kosztować… I lepiej nie oblewać powtórnie tego egzaminu, bo później trudniej zaliczyć kolejny… Ale to co chcę przez to powiedzieć to to, że Bóg, płaszczyzna duchowa, a potem dopiero karmiczna rozlicza nas już z intencji, ze skruchy, z zamysłu, z tego co w sercu się rodzi, co w duszy gra, i zalicza to już na poczet prawdziwych wydarzeń. Czyli prawdziwa skrucha i chęć przeproszenia, zadośćuczynienia albo jest już tym w dużej mierze, albo wytworzy w przyszłości okoliczności umożliwiające całkowite wymazanie długu. Pamiętajmy też, że to z góry schodzą plany, że tam jest jasna i czytelna księga życia, i to tamtego rachunku bardziej powinniśmy się bać, i o niego dbać, a nie o ten, który przyjdzie z urzędu ziemskiego. Bardzo rzadko jako ludzie dostrzegamy analogię- jak na górze tak na dole, i widzimy, że to Tam wyżej powstaje zamysł naszego doświadczania, tutaj to już tylko efekt końcowy.

Dlatego kochani warto często weryfikować, badać swoje intencje, myśli, sumienia, i czasem warto też ugryźć się w myślach za język zanim dołożymy nasze złorzeczenie do czyjejś puli losu, bo to może być ta kropla na minus, która przeleje czarę u niego a potem u ciebie, w twoim życiu, na twojej drodze, w twoim losie lub twoich najbliższych.

Miłość, to nic nie kosztuje, praktykowana wchodzi w nawyk i już nie wydaje się trak trudna do wykrzesania, rozdawania, inwestowania w ludzi…i siebie.

Magdalena

Brak komentarzy