mar 11 2016

Wewnętrzne dziecko a szczęście w życiu

find-the-inner-child-is-part-of-the-journey-of-self-knowledge-of-every-human-being-paulo-zerbatoJak komunikujesz się z innymi? Poprzez jakie wzorce, lęki? Czy są to wzorce pozytywne czy negatywne? Czy podchodząc do człowieka przyjmujesz z góry określoną postawę,  założenie, np. obrona, atak, czy podejrzewasz, że każdy może mieć złe zamiary lub ukryte motywy względem ciebie? Wielu ludzi myli tutaj pojęcie asertywności, które nie oznacza postawy ani obronnej z lęku, ani ataku w ramach spodziewanego ataku z drugiej strony, lecz utrzymanie tego co stanowi ciebie-twoje zasady, prawa, wartości, bez naruszania lub naginania ich pod czyjąś modłę.

Każdy z nas ma w sobie małą dziewczynkę lub małego chłopca, dziecko które nadal jest przy nas, czuje i potrzebuje naszej ochrony, opieki, zapewnienia że będzie dobrze. Jakim dzieckiem ty byłeś w dzieciństwie, czy pamiętasz? Czy wspominasz siebie jako przestraszonego, krzywdzonego, czy może hardego, butnego? Jakie wzorce tobie wówczas pomagały przetrwać trudne dla chwile, jakich systemów obronnych się nauczyłeś i przyjąłeś jako najbardziej sprawdzające się dla ciebie? W wyniku jakich zachowań dorosłych taka postawa w Tobie się ugruntowała i czy nadal pokutuje w twoim świecie  i jak dziś ci się sprawdza, czy pracuje dla ciebie na plus czy może raczej na minus?

         Wielu z nas nadal ocenia i podchodzi do ludzi według reguł, systemów obronnych jakie wypracował sobie w dzieciństwie, każdy też postawił sobie wówczas pewne granice, które ciężko teraz zmienić, przesunąć, lub dostrzec jednoznacznie że są…ja to nazywam naszymi blokadami wewnętrznymi. Wiele wzorców funkcjonuje w nas, a my przyjmujemy je za oczywistość, niezmienną rzeczywistość, podczas gdy to po prostu wynik naszych wyuczonych już poprzez doświadczenie odruchów… To jak z dzieckiem, które nie podjedzie do gorącego piekarnika jeśli się sparzy, a czasem tak się wystraszy, że nawet do kuchni nie zechce wejść przez wiele dni zanim się odważy pokonać lęk przed zbliżeniem do ‘TEGO” miejsca.

         Koniec końców każdy z nas jest w środku tym małym chłopczykiem albo małą dziewczynką, która ukrywa się w świecie dorosłych nadal, i nawet o tym nie wiedząc nadal korzysta ze sowich starych wypracowanych trików, bezpiecznych stref… Ludziom w ogóle ciężko jest podjąć decyzję o zmianie, przesunąć główne granice-zasady, odmienić dominujące wzorce w życiu. Często wolimy jednak tkwić w najgorszej, najnędzniejszej opcji na życie żeby tylko nie wystawić się na próbę i nie stawać twarzą w twarz z lękami, wyzwaniami. Bardzo boimy się opuszczać to co znamy a nazywamy naszą bezpieczną przystanią, strefą, która może być najgorszą ruiną, ściekiem, ale jak to się mówi lepsze znane śmieci niż najpiękniejsze pałace na nieznanych lądach…

Czym więc zachęcić to nasze dziecko do wyjścia spod stołu, do ukazania innej opcji świata, do odważenia się na wyjście poza próg znanego schematu? Kto go obroni przed wielkim światem jeśli  nie stare sztuczki, znane narzędzia? Skąd mamy dziś, my dorośli ludzie ale nadal dzieci w środku czerpać dobrą siłę by wzrastać i być nauczycielem dla tego naszego małego dziecka w środku, nauczycielem który jednak chce pokazać mu dobre wzorce, pozytywne relacje, opcję na komunikację ze światem i ludźmi, która nie zakłada tylko wyjścia z pozycji obronnej (czyli atak, wycofanie, chowanie się). Dzwonek alarmowy, czyli lęk, jak doskonały czujnik funkcjonuje w nas nadal, zawsze idealnie rozpoznając schematowe sytuacje, które uruchamiają alarm i system obronny. Gdy mówisz więc: chodź podaj mi dłoń a poprowadzę cię bezpiecznie przez tę sytuację, wiem czego się boisz, czuję twój lęk, ale ja już jestem dorosła i potrafię zobaczyć więcej, szerzej, potrafię nas obronić…to pracujesz u podstaw swoich zachowań, z przyczyną, kreatorem zdarzeń. Warto tutaj na pewno poszukać wzorca dobrej siły w rodzie, w przodkach. Szczególnie ważne to jest dla osób, których świat jest zimny, zamknięty, które są na wielu poziomach zblokowane na przyjście nowego, np. na nową pracę (bo boją się ludzi i wyzwań, ośmieszenia, przegranej, zagrożenia ich stylu życia, prawdy-warto postarzeć skąd ten wzorzec wyszedł-kto w dzieciństwie nam mówił, że jesteśmy biedni, że nie poradzimy, że sami lepiej żebyśmy czegoś nie robili bo popsujemy, albo że u mamy czy taty tylko jest bezpiecznie dalej to wilki i las ciemny….). Warto przyjrzeć się życiu przodków, babć, cioć, wujków, dziadków, kogoś kogo podziwialiśmy za piękny aspekt siły, mocy wewnętrznej ale nie płynącej z przemocy i systemów lękowych… Kogoś kto był pięknie ugruntowany w matce Ziemi (to siła I czakry, przerobiony aspekt materialny, dzielenia się, współbycia, współistnienia z ludźmi w materii na poziomie fizycznym, pierwotnym, najbardziej uwarunkowany lękowo), kogoś kto duchowo był utwierdzony- wierzył prosto bez zadawania pytań i zakotwiczył swoje serce i duchową drogę np. w matce Bożej… To są pozytywne wzorce, które warto przejmować, przyglądać się im, studiować, jakby oddychać nimi, napawać się, podziwiać, to w ten sposób dostrajamy się do nich- jeśli ktoś w rodzie to miał to znaczy, że i wy łatwo możecie to w sobie wzbudzić, pobudzić do istnienia, łatwiej niż ktoś inny…

Można też próbować wytworzyć własny wzorzec przy silnej, wysokiej wibracji duchowej, dać się poprowadzić duchowej przestrzeni…ale to trudne, bo nasze ufam to często tylko słomiany zapał. Jednak są ludzie, którzy mówią: bardziej się boję obrazić Boga niż człowieka, bardziej się boje sprzeniewierzyć temu w co wierzę sercem niż tego, że ktoś mnie źle potraktuje. Trudno dogodzić wszystkim i nie na tym polega życie by próbować, lecz na tym żeby znaleźć swój własny środek. Gdy stoimy w prawdzie ze sobą, przed czujnym obliczem duchowego Absolutu, wówczas to co ludzie o mnie myślą, lub pomyślą, powiedzą, ma odległe i mgliste znaczenie, jest niczym w porównaniu z tym co Bóg o mnie sądzi- bo tylko to jest jedyną rzeczywistością, reszta to poziomy struktury iluzji nakładające się na siebie, którym albo dajemy znaczenie (wiarę) albo nie w naszym świecie.

         W każdym człowieku jest coś dobrego, nawet jeśli schowane bardzo głęboko, jakiś aspekt istotny, bardzo ważny na plus… czy to dobre wspomnienie, dobry gest, który nas od kogoś spotkał, a który czeka by uczynić z niego wzorzec, źródło pozytywnej mocy w naszym życiu. Od tego malutkiego zdarzenia, wspomnienia można wyjść, z niego budować, w nim jest zawarte coś znacznie większego- pamięć Domu duszy, światła. Nawet kruszynka wzorca ale hołubiona, podtrzymywana, systematycznie rozdmuchiwana jak iskra, zapali ogień. Np. ktoś wydawać się do cna złym człowiekiem, szefem, ale być kochającym, czułym, bardzo opiekuńczym ojcem, który jest wstanie wiele zrozumieć i wybaczyć ze względu na dziecko swoje….a w miarę rozwoju duszy-świadomości innym rodzicom –ludziom pracującym dla swoich dzieci…Wszystko jest we wszystkim, czyli z każdego wzorca na plus można wyprowadzić szereg cech na plus, poprzez jeden aspekt, po nitce do kłębka.  Nigdy też nie ma tak, że pan Bóg zostawia nas bez opcji przemiany na plus. Nawet jeśli nie możemy odnaleźć w swoim rodzie pozytywnych postaw, bo mało kto został już z rodu, lub nie pamiętamy przodków, nikt nam nie opowiadał o dziadkach czy pradziadkach, wówczas nie przez przypadek spotykamy na swojej drodze ludzi o pewnych cechach, postawach, z którymi musimy przejść kawałek, a którzy maja właśnie pięknie rozwinięty w sobie ten kawałek wzorca z mego rodu. Jedni potrafią skorzystać i wyciągnąć dla siebie naukę, dobro, siłę w nich drzemiącą z takiego spotkania, inni niestety nie wykorzystują szansy- bo za ciężko, bo wymaga wyrzeczeń i trudnej pracy nad sobą. I tak możesz mieć kolegę, pracodawcę, szwagra, teścia, kogoś kto generalnie jest silnym wzorcem na plus i w pewnym sensie bardzo cię przyciąga, podziwiasz jego styl bycia, wartości, imponuje ci czymś, i czujesz z nim swego rodzaju więź…to często znaczy, że ta osoba ma dla ciebie wzorzec, który był w twoim rodzie na plus i teraz ci go pokazuje- prowadzi krok po kroku pokazując jak wydobyć z siebie tę siłę. To trochę jak czas rehabilitacji, trochę resocjalizacji, a trochę powrót do szkoły z dzieciństwa-do podstawowych reguł życia… :). Ważne żeby chcieć z tego wzorca czerpać, a czerpiemy przeważnie z ludzi, których podziwiamy, lub chcielibyśmy być jak oni (mówię o zdrowych wzorcach, pozytywnych). Tacy ludzie zawsze są na naszej drodze, na pewnych etapach życia, są jak pomocna dłoń z przestrzeni ducha. Tyle, że nie zawsze musimy sobie uświadamiać to w taki sposób jak piszę, wystarczy, że czujemy że przy nich jesteśmy lepszymi ludźmi…i że dzięki nim łatwiej nam takimi się stawać.

         Z drugiej strony wszyscy lubimy widzieć tylko złe strony i często łatwiej nam przychodzi wyłuskanie tych złych cech, stron, skłonności u ludzi niż tych dobrych. Wiele osób uważamy za sowich wrogów lub potencjalne zagrożenie. A teraz popatrzmy z drugiej strony, co dają nam wrogowie? Gdyby nie ta osoba, która nas w jakimś aspekcie dusi, drażni, przymusza, nie mielibyśmy nieraz motywacji by pokonać jakiś konkretny zgubny dla nas wzorzec. Czasem przez naszych największych stręczycieli przychodzą do nas w życiu najlepsze metamorfozy. Warto też pamiętać, że Bóg (jakkolwiek go nazywasz) daje tyle ile jesteśmy wstanie unieść naraz. To znaczy, że z tym co się nam aktualnie wydaje przeszkodą jesteśmy wstanie poradzić sobie na plus, przewartościować, pokonać swoje blokady, przesunąć granice… Ufam, że bóg nie pozwoliłby na istnienie tzw. zła gdyby nie służyło ono celom wyższym, tak jak uwidocznienie potrzeby zmiany na lepsze, wyrwania się z rozpaczy lub zgubnego wzorca, w którym tkwimy. Czasem bat pomaga gdy marchewka długo zawodzi.

         Na koniec warto pamiętać też, że trzeba umieć zobaczyć siebie w każdej opcji, w każdym jakby świecie, ale też trzeba umieć z niego wyjść. Ważne jest to jacy chcemy być dla świata a jacy dla siebie, i że nie ma czegoś takiego jak uszczęśliwiający kompromis ze sobą na rzecz świata. Albo jesteś sobą i dla siebie tworzysz swoje wzorce, z którymi czujesz się najlepszą wersją siebie, albo dostosowujesz się do myśli, wymagań, światów innych ludzi i tego czego od ciebie oczekują. Ci sami ludzie też jednocześnie nie są zadowoleni ze swoich programów i też poszukują swojej wersji siebie, podobnie jak ty. Różnica jest ta, że jedni mają odwagę być bardziej sobą dla siebie a inni bardziej chcą być zgodni z kimś innym. Stawiaj swoje ja, wewnętrzne dziecko ponad wizjami świata, i NIE POZWALAJ obcym ludziom stawiać swego dziecka do kąta, bo wówczas oboje w  środku płaczecie bezradnie. Nie bój się być indywidualistą, outsiderem,  a nikt ci nie wmówi, że jesteś nieszczęśliwy będąc sobą. Asertywność to umieć utrzymać swój wybór, który czyni cię szczęśliwym i daje realizację duszy-spełnienie. A jeśli czujesz się nieszczęśliwy, to niech to będzie twój błąd, bo to ty potem będziesz musiał wytrzymać sam ze sobą kiedy wszyscy opuszczą twój świat, a ty będziesz musiał zdać sprawozdanie przed Bogiem dlaczego nie żyłeś w zgodzie ze SWOJĄ prawdą.inner-child-healing-angel

Magdalena

Brak komentarzy