cze 28 2016
Ślepe uliczki na drodze rozwoju duchowego
Z Duchowego punktu widzenia wszystkie drogi prowadzą do Rzymu, czyli uwaga żeby nie przegiąć z ‘wszystko jest zawsze dobrze’…
Tak, wszystko zawsze się dzieje dobrze, jak mawiają wielcy mistrzowie i zgoda, bo każdą drogą w końcu dotrzesz do celu, każda sytuacja ostatecznie mówi ci o Tobie w jakimś kontekście… Ale kiedy tzw. błędne rozumienie drogi, ‘zen’ przeradza się w obojętność to już pułapka a nie droga do wyzwolenia. Bo gdy nie walczysz o siebie dajmy na to, o swoje prawa, o lepsze życie a patrzy na ciebie twoje dziecko to uczy się i wyciąga wnioski, że np. nie powinien i jest nie stosowne krzyczeć gdy go biją lub powiedzieć głośno gdy go okradają…bo najwidoczniej zasłużył, sam sobie jest winien, lub taka karma-taki los, nie wypada, bo to wstyd, skoro mnie biją najwidoczniej zasłużyłem…i zwraca poczucie winy na siebie. To dopiero ślepa uliczka w tzw. rozwoju duchowym…
Z wielkiej chmury mały deszcz, powiedziała do mnie ostatnio przyjaciółka mając na myśli pewne wydarzenia w życiu. A potem powiedziała, że te drobne wydarzenia, niuanse, doświadczenia są o po to byśmy je potraktowali poważnie, bo to nasze egzaminy tutaj, duchowe egzaminy, one mają nas nauczyć czegoś o sobie i wprowadzić zmiany w błędnym pojmowaniu prawd, życia, drogi… I tak gdy matka nie walczy o dziecko, bo nie chce narażać się dyrekcji bądź stawiać siebie w niezręczne sytuacji, lub uważa że konflikty-pokazywanie emocji, podniesienie głosu- e co tam: wnerw i krzyczenie to nie do końca wiecie ‘zen’ i kulturalne i odpuszcza całą sytuację, to jest nie zdanie egzaminu, nie wyciągnięcie wniosku z lekcji…. Bo z głębszego poziomu w przysłowiowej ‘d’ mam cały rozwój duchowy jeśli nie stać mnie na postawienie się komuś kto depcze godność dziecka, człowieka, słabszego, niewinnego…
Myślę, że by nie dać się zwariować i nie pogubić w tym co dziś takie modne w rozwoju, ezoteryce, w tej układności i byciu wyciszonym to AUTENTYCZNOŚĆ…bo co z tego jeśli uda ci się zachować spokój ale po powrocie do domu będziesz miał silne poczucie krzywdy i jednocześnie będziesz starać się wytłumaczyć dziecku, że najwidoczniej tak miało być, kiedy w środku coś płacze…twoje wewnętrzne poczucie sprawiedliwości…coś krzyczy-przecież sama w to nie wierzysz! A dziecko najbardziej widzi i wie, że w gruncie rzeczy coś w tym wszystkim jest nie tak, a gdy najważniejszy wzorzec w życiu-matka rodzic przyklepie, przyklaśnie taki wzorzec –np. tak inni mają prawo cię krzywdzić, bo w sensie duchowym, lepiej wybaczać i odpuszczać winy….to coś rzeczywiście jest nie tak. Bo w TERAZ się reaguje a nie czeka aż minie, żeby później móc wybaczyć, póki teraz trwa, a twoje silne poczucie sprawiedliwości, wysoka etyka, człowieczeństwo i wyczucie godności jednostki ludzkiej krzyczy, że to jest nie tak, że tu jest wyrządzana krzywda, to umiej to powiedzieć głośno a nie przemilczeć, bo w ten sposób to ty zrzekasz się odpowiedzialności i jak Piłat umywasz ręce… Dlatego zawsze pamiętajmy, że w ogóle trudno jest osądzać, i zobaczyć jedną sytuację właściwie, szczególnie gdy w grę wchodzi duża stawka albo bardzo silne emocje…ale podobnie dzieje się w skali mikro… gdy w grę wchodzi np. tylko jedna ocena w dzienniku. Uff nie da się żyć i nie żyć jednocześnie. Aga-moja przyjaciółka mawia, że dziś są czasy hihi w stylu jednoznacznego określania się – to znaczy- nie da się w połowie być w ciąży a w połowie nie… Są sytuacje w życiu, które nas zmuszają do opowiedzenia się po stronie, która nam wydaje się słuszna i pokazania się na zewnątrz z tym zdaniem- po to by wprowadzić realną zmianę. Niestety samo siedzenie i medytowanie –gdy się przyszło do normalnego życia w dużej aglomeracji w naszym teraz wymaga współżycia i współuczenia się poprzez doświadczenia w realu z innymi. I tak np. czasem nie wystarczy powiedzieć albo przestaniesz pić albo zobaczysz,, że się w końcu z tobą rozwiodę….ale trzeba realnie pokazać także sobie samemu i być gotowym na ten rozwód, by wziąć walizki i wyjść…. By druga osoba mogła sobie coś realnie uświadomić. Dopiero nasz wyraźny sprzeciw w fizyczności niestety, głośne wypowiedzenie prawdy poparte czynami potrafi odwrócić niekiedy los człowieka, zmienić siatkę zdarzeń. Bo dla osób zaślepionych, z kutyną na oczach, uwikłanych w systemy, w labirynty i goniących przez życie w klapkach na oczach…nieraz delikatna sugestia czy nieśmiałe powiedzenie prawdy nie starcza. Trzeba dać odczuć namacalnie tej osobie, że to nie jest uczciwe, że to nie jest sprawiedliwe, że to jest niegodne i niewłaściwie, że ja swoją obojętnością, brakiem reakcji w fizyczności, nie przyklepię ci tego zachowania. Jeśli chcesz wpaść w ten dół to przynajmniej nie będę miała, miał na sumieniu, że ci nie powiedziałam, że jedziesz prosto w przepaść… że nie próbowałam cię przytrzymać, pociągnąć za hamulec ręczny…
Takie małe, niby nieistotne nieraz sytuacje mają olbrzymi wpływ na naszą drogę, uczą nas samych na ile jesteśmy gotowi, potrafimy obronić własny poziom prawdy, poczucie godności człowieka, stanąć oko w oko z naszym wewnętrznym cyklopem by pokazać innym, że coś jest niemoralne. I nie mówię tu o chodzeniu i umoralnianiu wszystkich, nie, ale o przyjrzeniu się Twoim indywidualnym lekcjom na podstawie twoich małych chmur w twoim życiu, z których był wielki deszcz dla Ciebie. Bo z duchowego punktu widzenia jest wszystko jedno czy sadzisz kwiatki na rabatkach czy obracasz milionami- nadal to są tylko sytuacje by nauczyć i pokazać wyższe prawdy i ciebie w jakimś kontekście czy to uczciwa sprzedaż kilku sadzonek czy przejęcie korporacji- to lekcje w skali mikro-makro, ale ocena dla ciebie jako człowieka ta sama… Ja natomiast chciałam pokazać częstą pułapkę na drodze duchowej, gdzie zdarzają się sytuacje, w których głupiejemy sądząc, że powinniśmy być uśmiechnięci, zawsze spokojni i grzeczni, nie unosić się emocjami…. Ok w idealnym świecie tak, ale póki co uwaga na kontrast – gdy ktoś np. kradnie na twoich oczach odwracasz wzrok czy nie? Uff życie pełne jest takich małych niby mikro niuansików, ale proszę nie mylcie ich znaczenia w naszym pojmowaniu małości z ich prawdziwym znaczeniem lekcji duchowej. Bo czasem wepchnięcie się przed 6 letnie dziecko w olbrzymiej kolejce tylko dlatego, że rodzic zostawił je samo by pilnowało kolejki przez chwilę, nie oznacza że możemy je wyminąć bo to nie ‘osoba’, ani ktoś ważny, i nie odpowie…wtedy to już twoja lekcja i innych osób w kolejce czy ujmą się za 6-latkiem odepchniętym przez chytrość i wyrachowanie. Rozwój duchowy to nie przyzwolenie na zło i patrzenie obojętnie jak pod twoim nosem dzieje się komuś krzywda, to obnażanie prawdy nawet w trudnych sytuacjach, to nieraz bycie znakiem sprzeciwu, to zarażanie łagodnością na co dzień ale też umiejętność pokazania surowego, twardego oblicza sprawiedliwości, które nie da się nagiąć pod akceptowalność społeczną lub swoje wygodnictwo… To w końcu czucie też trudnych emocji i radzenie sobie z nimi, a nie udawanie, że ich nie czuję, lub zagłuszanie…
Tak mnie ostatnio gdzieś tam tyca i zaczepia ten temat tzw. duchowości mylonej z obojętnością i wygodnictwem i odwracaniem się od prawdy, krzywdy ludzkiej…męczy żeby go naświetlić i pokazać jak ja to widzę, że zdecydowałam się dziś przelać na papier część takich swoich zaobserwowanych sytuacji.
Wydaje mi się, że my jako ludzie –hihi świeżaki mimo wszystko na drodze duchowej w tym teraz, jeszcze nie rozumiemy jasno, całościowo pojęcia rozwoju duchowego, i to normalne że uczymy się go poprzez doświadczanie… Dlatego warto pamiętać, że wraz ze zmianą pogody korygujemy kurs, prędkość itp., to normalne, każde doświadczenie uczy nas o nas samych, naszych reakcjach, blokadach, programach, mocnych i słabych stronach, i nie ma jednej wyuczonej maksymy, która zadziała wszędzie. Zadziała zawsze, jedynie twój poziom prawdy, który dotyka Prawdy absolutnej- Boga w nas. I stamtąd czujesz, nawet jeśli nie wiesz dlaczego coś jest nie tak. I wsłuchaj się wtedy w siebie, bo to jest twoja mapa wyjścia, manewru, twój poziom intencji…nie pomijaj tego dziecka w kolejce udając że go tam nie ma, nie wstydź się powiedzieć wysokiemu urzędnikowi, że popełnił błąd i skrzywdził poprzez biurokrację człowieka… Nie depcz własnego poczucia godności, bo twoje życie jest mniej warte niż jego….a w szczególności gdy patrzą na to twoje dzieci- bo czego ich uczysz wówczas o miłości? Bo miłość to szacunek i głęboki ukłon w środku przed prawdziwym obliczem człowieka, z którym współistniejesz.
I tak wiem, że wyżej dobro i zło jest postrzegane inaczej niż my je widzimy, i tak wiem że wszystko jest po coś, ale kochani my tutaj żyjemy w świecie fizycznym, w świecie dualizmu, yin i yang, dobre i złe, żeby właśnie poprzez własną postawę, wybór, jasne opowiedzenie się, uczyć się w doświadczaniu jak stawać się lepszym w tym dobru …co znaczy być dobrym człowiekiem….
Nie bagatelizujmy małych chmur w naszym życiu, bo później właśnie z nich pada na nas wielki deszcz…czasem z piorunami :). A tak, nadal dążmy by być piękni, świetliści, złoci i jacy tam tylko pragniemy w duchowych szczeblach, ale umiejmy też tupnąć nogą gdy pod naszym nosem sprzedają np. dopalacze dzieciom…. Takie czasy…takie wyzwania dla duszy…
Magdalena