cze 02 2016

Wytrychem do środka…czyli parę słów o światach sennych i nie tylko

dae4a0f189f18236f2caa2e4ab00e68fOstatnio zobaczyłam jak to się dzieje, że ludzie, zdarzenia pozornie od nas odcięte, trzymane na dystans-przynajmniej w  naszym przeświadczeniu, przenikają do naszego świata, życia i wpływają na nas…. Czasem wydaje się nam, że jesteśmy tutaj zamknięci, odizolowani, że możemy tak po prostu zamknąć drzwi do siebie i nie wpuścić tego co się nam nie podoba, osób z którymi nie chcemy mieć do czynienia. I do pewnego stopnia zapewne jest to prawdą…ale jak się okazuje nie każdą drogę da się zamknąć, a nawet jeśli się da, to często niestety wiąże się to z utraceniem tego co chcemy by było w naszym życiu nadal. I tu właśnie tkwi dylemat.

Jakiś czas temu, w światach sennych, przebywałam w swoich tzw. przestrzeniach energetycznych (mi akurat często symbolicznie dom pokazuje się albo mieszkaniem pierwszym z dzieciństwa bądź tym z pierwszych lat studencko-małżeńskich, hihi nigdy w sumie nie mieszkam w astralu tu gdzie obecnie, moja podświadomość za dom uznaje najbardziej dom dzieciństwa, rodziców…) i ku memu zdziwieniu zobaczyłam, że w moim domu pojawia się osoba nie mająca uprawnień do wejścia, tzn. dom nie należy do niej, nigdy tu nie mieszkała i na dodatek jest na mojej liście ludzi, których trzymam na dystans… Staje mimo to przede mną i zaczyna awanturniczo, roszczeniowo domagać się energii wsparcia, podtrzymania, dołożenia z mojej puli do jej wydatkowanej energii na niezbyt dodam chlubne cele… Na szczęście moja osobowość w astralu ostatnimi czasy przeszła lekką metamorfozę i zamiast jak zwykle wycofywać się, dać na siebie nakrzyczeć bądź dać się dręczyć głupim poczuciem winy, po prostu wywaliła z nieartykułowanym słownictwem delikwenta za próg… I wtedy zobaczyłam jak to się stało, że osoba, z którą nie mam kontaktu- w realu również, raptem zaczyna do mnie tzw. podchodzić, i mnie zaczepiać energetycznie… Otóż w ręku tej osoby tkwił nóż, bardzo znajomy dla mnie- przedmiot jak przedmiot, ale ten akurat był symbolem, wskazówką dla mnie jak, poprzez co, kogo, niechciany pasożyt wkradł się do mego świata. Ten nóż to ulubiony nóż kuchenny mego dziadka, często go ostrzył i w zasadzie tym jednym posługiwał się w kuchni zawsze do wszystkiego i tak jakoś zawsze mi się z nim kojarzył. Zatem kluczem – wytrychem, za pomocą którego niechciana osoba dostała się do mojej przestrzeni, jest ktoś kogo wpuszczam do swoich światów bezwarunkowo- mój ukochany dziadek…. To poprzez niego, jego przestrzeń-światy, osoba ta dostała się do środka, do mojego, a raczej naszego mieszkania (bo dużą część młodości mieszkałam właśnie ze swoim dziadkiem). Jak się okazuje postrzeganie jednej i tej samej osoby bywa różne u dwóch mieszkańców jednego domu…. A ponieważ dziadek zawsze miał sentyment do tej osoby i lubił ją najzwyczajniej nie wnikając w niuanse, po prostu wpuścił ją poprzez siebie do środka, do moich-naszych przestrzeni.

Tak to właśnie niestety bywa i tu i tam, analogicznie, że nieraz wydaje się nam, że możemy kogoś tzw. z naszego życia wyrzucić, odciąć się, ale ktoś inny kogo kochamy jest z tą osoba związany… I choć pozornie może nas dzielić tysiąc mil odległości, to w innych przestrzeniach, czas i przestrzeń w ogóle nie funkcjonują na zasadach znanej nam fizyki i po prostu są obecne tu i teraz jednocześnie. Mapą do nas jest zawsze jakiś ślad energetyczny, czy to pamiątka, przywiązane uczuciowe, dług wdzięczności, wyrzut sumienia-poczucie winy, że coś komuś jesteśmy winni, bądź wspólne łączniki – światy innych ludzi.  To dlatego w swoim gronie ezoterycznym z koleżankami często rozmawiamy, że coś od kogoś się do nas dobija lub na nas działa…

Tak czy inaczej, jak się okazuje, czasem nie wystarczy uciec do innego kraju, czy zamknąć się w czterech ścianach, ważne jest również z kim dzielimy nasze przestrzenie, kogo wpuszczają inni a na ile my wpuszczamy ich, gdzie stawiamy granice… i czy pozwalamy się tzw. okradać z naszej energii, na ile wspieramy czyjeś plany, na ile dajemy z własnej woli a na ile dajemy się wykorzystać i wynosić nasze sprzęty z domu, awanturować się w naszej przestrzeni. Moja przyjaciółka często mówi, że ona w światach sennych jest bardzo nieprzyjemna i wręcz  agresywna, nie daje sobie w kaszę dmuchać, bo tam dosłownie bronimy siebie, naszych zasobów, nie zakładamy już masek stąd, jesteśmy obnażeni niejako w intencji a wszystkie tzw. ukryte twarze łatwo rozpoznać… Tam idziesz i często albo coś cię podepcze (jak jest silniejsze) albo się nie dasz…chyba, że potrafisz swoją energią wznieść się ponad ten wymiar i nie chodzisz już w tych wibracjach, twoja świadomość jest ponad tym wymiarem gęstości, potrafi wibrować, wnieść się wyżej na tyle, że nie egzystuje w tej przestrzeni na zasadach przeciętnej świadomości naszych czasów, staje się niewidoczna po prostu z tamtego poziomu dla niższych świadomości. Ja niestety nadal łażę w tej przestrzeni i jestem widoczna jak na dłoni- zatem musiałam nauczyć się tam być bardziej asertywna, bo inaczej każdy siłą wymuszał na mnie swoje…  To zabawne ale ludzie, których tutaj wyczuwamy niejasno, że nas np. nie lubią, bądź nakładają maski w pracy czy towarzysko, w rodzinie, a za plecami kopią pod nami dołki, tam po prostu widać w ich prawdziwej intencji… O ironio, mam akurat blisko siebie taką osobę, poprzez pokrewieństwo rodzinne i cóż po prostu siedzimy nieraz przy wspólnym stole i tu i tam….i jakże nieraz zabawne w sumie jest oglądanie maski tutaj a rzeczywistości tam. Ilekroć natknę się na tę osobę w światach sennych (oczywiście poprzez łącznika, osobę, którą mam w swojej przestrzeni energetycznej na co dzień) wówczas scenariusz jest już dla mnie dobitnie przewidywalny. Osoba to ma w sobie tyle skrywanej agresji, pretensji i nienawiści do mnie, że ilekroć mnie widzi zaczyna się od fali wrzasku i słownych pretensji a kończy na rękoczynach, po prostu zaczyna rzucać się na mnie z rękoma…. Tam akurat ciężko kogoś zabić, skrzywdzić, żeby było to odczuwalne później na ciele, nasza energia tam po prostu się jakby od razu łączy-regeneruje, buduje na nowo…składa w całość. Widziałam to raz na przykładzie tzw. ciała astralnego, które zostało poszatkowane na drobniutkie kawałeczki w przestrzeni, żeby potem dosłownie przyciągnąć się w przestrzeni w tę sama formę i złożyć w kształt, jak słynne opiłki żelaza przyciągane przez magnes.

Reasumując najlepiej być ponad to, ale nie zawsze się da…. Wówczas opcje są dwie, uciekać albo się nie dać :). Czasem po prostu nie mamy wyboru i choć strach paraliżuje wchodzimy gdzieś i się  bijemy, bo walczymy o kawałek siebie…to akurat niestety również mi się zdarzało, że pomimo lęku i niechęci do stawania twarzą w twarz z agresorem do wchodzenia w jakąś przestrzeń, musiałam wejść i dostać lanie, spróbować odzyskać kawałek zostawionej części siebie. Podświadomość pokaże to różnie, jako np. telefon komórkowy zostawiony u kogoś, gdzieś, jako rzecz, przedmiot który jest jakby zintegrowany emocjonalnie z nami (jak ten nóż dziadka), jako traumatyczne wspomnienie, które więzi część naszej duszy w jakimś miejscu lub czasie- ale to już artykuł na inną opowieść, dłuższą i bardziej zawikłaną.

Warto też pamiętać, kiedy budzimy się z niemiłym uczuciem, że coś przegraliśmy, Astral_projectionstraciliśmy, lub czujemy się oszukani, wykorzystani, jakby nas w nocy ktoś walcem rozjechał, lub na nas żerował, jakbyśmy weszli do ciemnej dziury i wyjścia brak, że to nie jest ostateczna przestrzeń, ani najwyższa, ani że nie jesteśmy tam sami, nigdy. Nigdy nie jesteśmy odłączeni od wyższych wymiarów siebie, od Boga…wystarczy tylko intencją swoją zawołać o pomoc, poprosić o światło, o prowadzenie… Nie musisz widzieć, wiedzieć jak się wydostać, jak coś zdobyć, jak odzyskać siebie…wystarczy, że zaufasz że TY wyżej Wiesz i nastawić się całym sobą i oczekiwać tego prowadzenia, pomocy, rozwiązania, odnalezienia wyjścia. I tak to działa.

Ale wracając do noża – wytrycha, moja część świadomości na tamtym poziomie wymyśliła sobie rozwiązanie, porozmawiałam z moim dziadkiem i poprosiłam żeby więcej nie wpuszczał tej osoby do naszego domu i zamknął się od środka na swój dodatkowy klucz, którego tamta osoba nie znała… A ponieważ tam pomysł i jego realizacja, to jest idea i rozwiązanie pojawiają się od razu, nie kończysz zadawać pytania a już znasz odpowiedź, to już było jasne, że pomysł jest dobry i skuteczny ale zadziała nie tylko na tę osobę ale i na mnie… Kiedy opuszczę tę przestrzeń, a dziadek tzw. się pozamyka, to i ja już z dziadkiem kontaktu nie będę miała, nie wejdę do tej naszej wspólnej wersji przestrzeni…. A TEGO NIE jestem wstanie zrobić, bo serce w środku płacze … i tak doszłam do wniosku, że trudno, mus się pogodzić z pewnymi okolicznościami i jedynie tyle, że trzeba pilnować się i jakby nie pozwolić się wykorzystać…. Jednak asertywność to dobra rzecz…ciągle się tego uczę, ale najbardziej jednak tam. Dawać rzecz dobra i szlachetna, ale co innego dawać i wiedzieć, że ktoś naprawdę skorzysta, a co innego dawać dla alkoholika na wódkę… Dlatego nie mylmy miłości z wykorzystywaniem, światła z jego imitacją, która tylko udaje, że nas ogrzewa…

Światy senne są dziwne, pełne symboli z naszego życia, są jakby naszym drugim życiem, przedłużeniem tego co tu, ciągiem dalszym. Czasem łatwiej tam znaleźć rozwiązanie do czegoś co się dzieje tutaj, a czasem odwrotnie, ostatecznie jedno nie funkcjonuje bez drugiego i chcemy czy nie, musimy pogodzić się z naszą wielowymiarowością i jej plusami hihi i minusami – przy obecnym stopniu rozwoju naszej świadomości… Na koniec życzę wszystkim, by stawali się coraz bardziej, jak to żartobliwie określamy z koleżankami świetliści i różowi, by wznosili swoją świadomość wyżej i wyżej by poczuć radość, lekkość i łatwość bytu w każdym wymiarze.

Magdalena

Brak komentarzy