wrz 18 2017
Chcę przyjąć od Ciebie co masz dla mnie?
Chcę przyjąć od Ciebie co masz dla mnie??? Jak często potrafimy uznać słuszność czyiś argumentów, jak często potrafimy zobaczyć, że w zasadzie rację ma każdy po trochu, w zależności od tego gdzie stoi, z ilu różnych perspektyw umiesz dojrzeć rozwiązanie? Ta wielorakość rozwiązań i elastyczność pewnego rodzaju świadczy o tym, że nie umiesz już tak łatwo potępiać…że często łapiesz się na usprawiedliwianiu w myślach przed sobą lub przed innymi postępowania ludzi. Częściej mówisz: wiem że to straszne, ale rozumiem dlaczego to zrobił, nie mogę go potępić, krytykować, bo rozumiem go…nie jest to właściwe …może nie jest dobre, ale potrafię pojąć co spowodowało, że tak się zachował. Im więcej potrafisz wybaczyć, zrozumieć, tym bardziej uczysz się puszczać swój własny sąd, swoje nieprzejednanie na rzecz, no właśnie czego? Tyle się mówi o tym zaufaniu Opatrzności….i każdy mówi: ooooo żebym wiedział, że tego Bóg chce ode mnie- to bez wahania bym to zrobił… A ja na to: czyżby?
To chyba najtrudniejsza rzecz pod Słońcem zaufać – czyli oddać wszystko absolutnie i powiedzieć: Ufam. Pewnie, że łatwo powiedzieć ufam, kiedy rzeczy układają się po twojej myśli, ale jeśli wszystko się wali i te ufam wymaga przejścia przez ciemny las, lub pozbycia się, zrezygnowania z tego na czym tak bardzo ci zależy, wtedy wykreślamy słowo ‘ufam’ jako zbyt ekstremalne, awangardowe.
Ostatnio wraca do mnie temat zaufania, przyjmowania prowadzenia, wyłączania chciejstwa. I wiecie co? Co roku zadziwia mnie fakt, jak głęboka jest ta studnia i ile jeszcze muszę pokonać swoich ale, przecież, i małych sztuczek żeby rzeczywiście zaufać. Najzabawniejsze jest chyba przyglądanie się podświadomości jak kombinuje i jak sam próbujesz oszukać siebie, targować się z górą, że przecież ja naprawdę tego potrzebuję, udowodnię ci, wiem na pewno że to to jest najważniejsze, wiem że mówiłem to już kilka razy w swoim życiu, ale teraz myślę, że naprawdę mam rację! I wcale nie słuchamy tego wewnętrznego cichego głosu, tylko głośnego, swego rozwydrzonego mniejszego ja. Tak to z reguły wygląda…
Najtrudniej chyba jest wytłumaczyć sobie i innym, że lepiej coś puścić niż się upierać przy swoim. To trochę jak z kupnem nowego prezentu, samochodu lub domu – np. bardzo bardzo chcę dziś, już teraz, a najlepiej żeby był już na wiosnę, wiadomo skorzystam jeszcze z nowego ogrodu i lata… Ale splot wydarzeń skłania ku przeczekaniu- nie widać rozsądnej oferty, lub właściciele nie chcą się zgodzić na nasze warunki, albo bank przeciąga sprawę z kredytem. A my przemy dalej, pomimo wielu znaków żeby poczekać, dać sobie szansę na pojawienie się, czegoś w dogodniejszym miejscu, na inny bank który udzieli lepszego kredytu, hmmm na zdrowszy dom i jego otoczenie-bardziej dopasowane do nas. Ale czekanie kojarzy się nam z porażką, bo nasze ‘chcę i już’ wydaje się przesłaniać cały świat. I nawet jeśli zapytamy kogoś o poradę, jeśli karty pokażą: nie teraz, trafi się coś dla ciebie bardziej dogodnego, dopasowanego, tylko trzeba poczekać ten rok, półtorej, to rzadko zadowala nas taka odpowiedź. Przejmujemy ster kreacji mimo to, idziemy pod prąd walcząc o to co wcale nie jest dla nas aż tak korzystne, ale my chcemy te ciastko i już. Dopiero po zjedzeniu nieraz się okazuje, że nam zaszkodziły np. orzechy na które jesteśmy uczuleni…
A jak to widać w kartach?
Na minusie przeważnie widać upieranie się przy swojej wizji świata-planu i przyciąganie tego co myślę że chcę, bez opcji dopuszczania otwartych drzwi dla tego co może przynieść jeszcze los, szerszej perspektywy- to postawa w śmierci- gdzie człowiek upiera się, że teraz nic tylko już umierać, bo nic mnie już nie czeka- i nie dawanie życiu szansy na wykazanie się, i nawet gdyby przed nosem przejechał tir z transparentem- poczekaj!!!, nic by to nie zmieniło. Na korzyść zaś przemawia odcięcie się od emocji i chciejstwa- a włączenie logiki, kalkulacji, analizy nie opartej na tym co ja chcę już zaraz ale na tym co dla mnie rzeczywiście byłoby lepsze i czy to co widzę jest tym czego na pewno potrzebuję, co da mi poczucie spełnienia… To co wpływa na wybór to zaślepienie pewnego rodzaju, pokusa, to pokazanie a raczej zakrycie całego obrazu jakimś bardzo wabiącym czułym punktem, cukierkiem, na który od tak dawna mieliśmy ochotę, że jesteśmy wstanie przeoczyć zapomnieć o reszcie wad – minusów danej propozycji…czyli weźmiemy faceta z żoną bo się nam podoba jego wygląd i pozycja w firmie, dom z pleśnią, dziurawym dachem i podmokłym terenem, bo ma np. piękny taras i naszą wymarzoną kuchnię…. Ale przede wszystkim dlatego, że już zaraz, natychmiast chcę coś zmienić w swoim niesatysfakcjonującym życiu i wyrwać się z obecnej sytuacji. Jakby ta realizacja miała sprawić, że uwolnię się od problemów, które mnie goniły wraz z np. przeprowadzką, tym bonusem, nową ofertą, facetem moich marzeń z małym przecież defektem-rodziną na karku. I w ogóle nie bierzemy pod uwagę, że być może ładujemy się właśnie w podwójne tarapaty, bo gdy tylko sprzed oczu zniknie ten cukierek, to zobaczymy całokształt krajobrazu, nie wabieni już przez podświadomość lukratywną opcją bonusa, kusiciela. I wtedy p[przeważnie okazuje się, że to co zyskujemy jest czymś co bardzo ciężko nam utrzymać, i albo to tracimy w skutek różnych perypetii, wracając jednocześnie do punktu wyjścia bądź żyjemy jak w rozdarciu łatając dwie dziury, swoje poprzednie życie, plus obecne dziury w dachu…
Co pomaga? Pozwolenie sobie na opcję – jeszcze nie wiem, nadal nie wiem, szukam, czyli postawa wyczekująca, ale nie napierająca na już i teraz. To powiedzenie wiem, że nie wszystko mogę przewidzieć, ani wyobrazić sobie, bo dopuszczam fakt, że są rzeczy na niebie i ziemi, o których nie śniło się filozofom, a zatem, świat i życie może mnie zaskoczyć inna propozycją, jeśli tylko nie będę się głupio upierać. Może spotkam, zobaczę lepsze rozwiązanie niż potrafię dziś dojrzeć, tylko muszę pozwolić sobie na to: przyjmę od Ciebie co masz dla mnie (zakładam, że większość czytelników pojmuje, że to co przychodzi z tzw. wyższej półki zakłada nie krzywdzenie innych istot- czystą intencję, prawość). Ale kto dziś umie żyć w takiej postawie mistrza? To tzw. zostawienie niedopisanego rozdziału w naszym planie- bo kto wie może to co dziś sadzę, przyciągam, o czym marzę, będzie czymś zupełnie innym dla mnie za rok lub dwa, może wówczas nie będę już marzyć o domu z 3 hektarami łąki do obrabiania ale o małym domku w pobliżu linii autobusowej hmmm…albo o mieszkaniu na parterze bloku. Bo życie lubi zaskakiwać i to dobrze, gdy potrafimy otworzyć się na to co może przynieść a czego na dziś nie potrafimy sobie wyobrazić. Bo drogi, po których dziś jeździmy tworzą zupełnie inne miasto niż te które będzie na mapie za 10 lat… Wszystko jest płynne, a gdy potrafimy puścić nieco nasz sztywny plan to otwieramy dużo większe możliwości dla wszechświata, by mógł nam zaproponować coś co może być lepsze, gdy weźmie się pod uwagę nasze życie z dużo szerszej perspektywy niż najbliższe, np. 5 lat.
Upieram się przy swoim i płynę pod prąd? Ale osiągnę swój cel…tak, tylko jakim kosztem i czy to zwycięstwo będzie miało taki smak jak sobie wyobrażałeś, czy może gorycz zabije całkiem smak słodyczy, a może nadal będziesz uparcie siebie przekonywać, że jednak tędy droga? I tak da się żyć, tylko czy tak jest lepiej? Bo każdy ma wolną wolę i jeśli woli iść pod górkę lub płynąc pod prąd nikt mu przecież nie zabroni, tylko pytanie brzmi właściwie co ja staram się i komu udowodnić? Wielu ludzi uważa, że jeśli nie osiągają akurat dziś tego co chcieli, to znaczy, że przegrywają albo są tchórzami albo nie wystarczająco walczyli i widzą siebie jako pokonanych, godnych pożałowania, wstydzą się przed ludźmi… Właściwie bardziej przed ludźmi niż przed sobą, bo wiele z tych celów to cele jakie postawili w oparciu o to co inni będą o nich sadzić, myśleć gdy już im się uda. Tymczasem wystarczyłoby wyjść z ciasnych ram jakie sobie sami wytworzyliśmy na wstępie i pozwolić sobie doświadczyć wolności, spróbować tym razem innej potrawy, by się przekonać czy wnosi coś innego do mego życia, hmmm ale żeby ta potrawa mogła wjechać na nasz stół to trzeba w ogóle dopuścić taką opcję, że dziś w restauracji zamówię coś innego niż zwykle. A w zasadzie otworzyć się na sugestie kelnera- twego wewnętrznego przewodnika (choć słowo kelner uwłacza jego godności). Bo to, że kiedyś coś nam nie posmakowało, nie oznacza, że już do końca mam jeść tylko grochówkę i schabowego. Nie warto też godzić się na bylejakość, albo brać cokolwiek aby tylko było szybciej, inaczej, szczególnie w temacie związków, tu warto mierzyć wyżej jeśli chodzi o nasze człowieczeństwo ( i niech każdy przetłumaczy to sobie jak akurat musi we własnym życiu).
Czym jest ta postawa wyczekująca w ‘ufam’? Jest pogodzeniem się z tym, że nie wszystko mogę przewidzieć, bo na dziś nie mam wszystkich danych. Bo za rok, za dwa, będę już inną osoba, będę mieć innych ludzi wokół siebie a na rynku nieruchomości pojawi się dom, który pewni ludzie zbudowali a dziś go sprzedają bo trafiła im się niebywała sytuacja – i wyjeżdżają na Majorkę do swojej córki i tam kupują mieszkanie… Ty na dziś nie zobaczysz tej konkretnej sytuacji, ale za pół roku, za rok, być może ktoś skończy budować dom dla ciebie nawet o tym nie wiedząc. A gdy otworzysz się w myślach na to, że nie wszystko jest jak w twoim zegarku, to wszechświat pokaże ci inne możliwości, które były dla ciebie niewidoczne, bo je z góry wykluczałeś.
I taka postawa jest w nas w każdej sytuacji, opcji życiowej możliwa do wytworzenia, czy to w pracy, związku czy przeprowadzce, itp. Gdy masz prawą intencję i chcesz coś zmienić ale nie po trupach i wbrew woli –szczęściu, marzeniom, planom innych, to mówisz: Bądź wola Twoja i czekasz… Czasem dłużej, czasem krócej, pilnując jedynie swojej intencji- to pion, który nie zakrzywia wydarzeń na minus, ale daje opcje dla przejawienia się cudów, gdy ty stoisz w postawie: chcę tego ale wiem, że nie wiem czy to jest najlepsze dla mnie, więc ufam, że jeśli pojawi się coś innego to znaczy, że to jest to, co na dziś jest najlepsze dla mnie, moich bliskich, mojego- naszego życia …współżycia.
A wszechświata gada i gada :), tworzy i kreuje, a ty tylko masz stać otwarty i nie przegapić tego co ci proponuje. Nie dać się omamić kolorowym balonikom, czy wstążkom na prezencie, uzbroić w cierpliwość i oddychać zaufaniem w przestrzeni pełnej niekończących się splotów zdarzeń… A gdy Twoje Wyższe Ja, łączy i splata losy, ty umiej docenić te starania i przyjąć to co ma dla Ciebie jako dar dla twego życia. Myśl i sięgaj wysoko, choć to wysoko różnie ludzie pojmują, to jednak na pewno warto nie zamykać się w swoim wąskim obrazie ja, swego świata, takiego jaki umiesz na dziś wymalować. Bo nigdy nie wiadomo, kiedy twoje płótno może zalśnić nową ideą…łap więc natchnienia z przestrzeni swojej i nie bój się, nie lękaj ich dotknąć myślą swoją, lecz chwyć mocno i wypróbuj, być może zaskoczysz siebie mówiąc: nigdy nie sądziłem, że mając tyle i tyle lat będę w takim miejscu, z tą osobą, bądź tak szczęśliwy, że mam ciebie, ten dom, tę pracę, takie życie…
Magdalena