lip 24 2019
Błędy, naprawa, opór wewnętrzny i rozeznanie się gdzie a raczej kim ja w końcu jestem?
Teraz są takie czasy, że można przymierzyć się do każdej energii, jakości w sobie. To jak mieć szansę zagrać każdą rolę w przedstawieniu w sztuce, takiej której się nie miało wcześniej, pobyć czyimś dublerem, albo tak się wymieszać z drugą osobą że tworzycie miks ….. To bardzo ciekawe, choć , zawsze warto zadać sobie pytanie do czego to ma prowadzić, po co, i jakie wyciągam wnioski dla siebie z tego pobytu w innym ciele. Bo wszystko ma głębszy sens- cel, inaczej nie dano by nam tylu ubrań do przymierzania teraz, to jak szukanie w czym mi najwygodniej, ale trzeba bardzo uważać żeby nie zagonić się w odgrywaniu dziwnej roli na tyle, żeby w niej nie utknąć, rozpoznać co już było, czy nasiąkłem za bardzo, nie identyfikować się z niczym do końca, umieć stanąć pośrodku, po to by zobaczy sens i rozpoznać co mnie dziś uszczęśliwia, sprawia że mam poczucie sensu życia, pełni. Nie lubię tu słowa uszczęśliwia, bo to może być opatrznie pojęte, tu ważniejszy ma sens, głębszy, poczucie że jest się we właściwym miejscu, czasie i skórze :).
Chyba tej właściwej skóry dla siebie teraz szukamy…. To że czegoś mamy dużo w swoich wspomnieniach, korzeniach, np. przesiąkniecie daną kulturą, ja na pewno mam bardzo dużo wspomnień i informacji w swoim polu z kultury mandaryńskiej, bliskiego wschodu, co nie oznacza że mam ją tu odtwarzać raczej wyzwolić, wykorzystać dobre strony by wejść wyżej, a niejako zniwelować to co narosło . To ciekawe bo można teraz przyjrzeć się naleciałościom, i nawet patrząc na to co w nas tkwi niejako, do czego nas ciągnie, o co się potykamy stale, co nas ciągnie, wabi, pomimo opierania się rozumu, widać z czym tu przyszliśmy, pod jakim kątem nie przepracowaliśmy pewnych cech, co powinniśmy postarać się zrozumieć w sobie, a czemu dać szansę, być może poprzez danie szansy komuś innemu w naszym życiu, kogo trudno zaakceptować…. Wszystko jest wskazówką a szczególnie nasza niechęć, ucieczka, chowanie się przed sytuacjami, określonymi ludźmi, zdarzeniami… I nic na siłę, raczej przyglądanie się jak zza szyby sobie w tej skórze dopiero pomaga zrozumieć rolę jaką przyjęliśmy na to życie i co w niej przeoczamy, a co ma nas doprowadzić do finału- czyli aktu drugiego, kolejnej sceny, lepszych warunków dla duszy… Przedziwny czas… przeszłych wcieleń, kultur, przyjaźni, tego co skumulowało się przez lata tworząc zlepek informacji o nas. I dlatego tak ważne jest słuchanie, angażowanie się z punktu pośrodku, tak by energia niejako emocji, podświadomości nie poleciała na wabik ciekawości, dobrego samarytanina… by nie ugrząźć w kolejnej sytuacji, zawsze popatrz z góry, może byłeś już tu milion razy a teraz masz powiedzieć, NIE lub TAK, albo może masz tym razem zobaczyć inny kąt inne role, i siebie w innym wymiarze tej samej sytuacji…. Innymi słowy przymierz się w tych warunkach do innej roli….a co tam do kilku ról, poprzeglądaj uważnie scenariusz, poczuj się każdym na scenie życia, i wybierz swoje miejsce lecz tak by podświadomość nie czuła się pokrzywdzona bo inaczej działasz wbrew sobie, by dusza nie płakała, a rozkwitała czując się kochana i mogąc kochać….dawać, współdzielić. Potrzeba tworzenia, potrzeba bycia użytecznym –czyli dzielenia się na planie Bożym to naturalne dążenie każdej duszy…. W tym się spełnia a jak to się realizuje w warunkach tu na Ziemi?- tu mamy olbrzymią swobodę działania, wyboru…. Stąd ta przymierzalnia dziś, w czasach gdzie źródło- baza, z której wychodzimy ma intencję prawą, gdy już ją odnajdziemy- bardzo ogólną, stamtąd rozgałęzia się na role sceniczne, możliwości, opcje tworzenia, działania, bycia w konkretnej jakości….. Tu sami decydujemy w jaki sposób się zawęzić, do czego na ten czas, co potrzebuję najbardziej rozwinąć w sobie, jaką jakość, poprzez jaki rodzaj pracy- nad czym w sobie. Co podprowadzi kawałek dalej w szerszym planie, jeśli zrobię mały kroczek tutaj. Czasem trzeba tu zrobić tuzin małych kroczków, namęczyć się żeby coś wielkiego drgnęło na planie wyżej :), bardzo niepozornego tu, ale olbrzymiego tam- tak przekłada się duchowe do ziemskiego. Czasem wydaje się że tu mamy tempo żółwia, ślimaka pełznącego powoli żmudnie….ale gdy spojrzy się z innej perspektywy, to widać że ten ślimak dokonał olbrzymiej pracy, i za tę jego mozolność, wytrwałość w tych warunkach, nieugiętość, jest olbrzymia nagroda :).
W ogóle są to czasy przerabiania przez ludzi wzajemnego szacunku do siebie, nie potępiania, zrozumienia, ale na bazie szacunku do istoty wewnątrz. O miłości tu nie piszę nawet, bo to wyższa szkoła jazdy, powinniśmy najpierw zacząć od szacunku, próbie zrozumienia, podobieństw a nie różnic między nami…Tym bardziej że dziś można się poczuć w każdym ubranku bardzo szybko, i tylko nieocenianie, nie potępianie, szacunek, i przyzwolenie na wolność doświadczania swoich wyborów daje niejako wolność, uwalnia od sieci pajęczej, do której niejako się przyklejamy poprzez przyglądanie się a następnie angażowanie w czyjeś sprawy poprzez choćby krytykę czy naganne spojrzenie, myśli. Wikłamy się na tylu poziomach poprzez własny osąd… Tymczasem warto się odkleić i popatrzeć z góry w co naprawdę chcę zaangażować swoją energię w tym ważkim czasie podejmowania wyboru dla duszy… Kim chcę się stać, co wytworzyć, jakie warunki na życie, poprzez związanie się z jakimi ludźmi, ponownie niejako wybieramy współautorów, nawet poprzez decydowanie się, przytaknięcie poprzednim współautorom w naszym życiu, mężom, ciotkom, przyjaciołom… Rozlatują się sojusze gdzie jakości energii jakie wybieramy dla siebie na drogę nie dają się połączyć spójnym rytmem, celem, motywacją, intencją… Wymiana aktorów na scenie życia trwa, niektórzy zostawiają te same scenariusze i nic nie zmieniają w swoim życiu, jego jakości, obserwując tylko jak wkoło zmieni się otoczenie. Każdy ma wybór, życie nie stoi w miejscu, scena się zmienia, chcemy czy nie życie wymieni dla nas współpracowników jeśli sami nie podejmiemy niektórych decyzji…Lepiej widzieć, wiedzieć, pojąc siebie, dążyć do bycia lepszą wersją siebie, zawsze… Poddanie się to śmierć….to zastój, życie, to rozwój, tworzenie, dążenie do miłości, lepszej jakości, poznanie siebie, odkrywanie wyżej i dalej…..to nieustanny wir miłości w tworzeniu…tym jesteśmy w swoich korzeniach, z tego możemy wiecznie czerpać. Nikt nie może wyczerpać tego Źródła, co najwyżej zapomnieć jak z niego czerpać, poprzez dzielenie się, dawanie…
Zazwyczaj mamy o sobie wyższe pojęcie i sami siebie mało znamy, i dopiero doświadczenie zmusza nas do weryfikacji własnego wizerunku. To jak ze stwierdzeniem – nie wiem jak się zachowam gdy stanę oko w oko z mordercą, sięgnę po nóż, zacznę uciekać , krzyczeć, osłonię kogoś….lub w razie powodzi zabiorę tylko swoje rzeczy czy pomogę komuś zabrać jego. W zasadzie wszyscy mamy jakieś niedociągnięcia w kwestii wrażliwości na drugiego człowieka i dbania o siebie nawzajem, i nie jest to tyle kwestia tego kto ma jakie, bo każdy sam musi obejrzeć swoje ‘choroby’ i zadbać o nie, zmienić sobie opatrunek i przecierać by nie gnił, a nie udawać, że nie widzę rany nawet jak noga już mi gnije i niedługo jedynym lekarstwem będzie amputacja…. Niedawno dosłownie widziałam taką sytuację i najbardziej przeraża jak bardzo zapętlamy się w oporze i nawet największym bólu by nie widzieć tego co jest problemem, by nie musieć czegoś z tym zrobić.
Każdy ma swoją gnijącą ranę i rzecz nie w tym, że śmierdzi, że jest brzydka, że czyni mnie odrażającym, że sprawia że dusza gnije…. Rzecz w tym jak podchodzę do tematu zauważania problemu i naprawy. Córka ostatnio zwróciła mi uwagę, że problem jest w tym jak przyjmujemy tzw. dobre rady :). Jak przyjmujesz zwrócenie uwagi, że masz z czymś problem, tak duży że może ci zwrócić uwagę człowiek obcy przechodzący na ulicy…czy skupisz się na tym że jest to obcy i że to nie jego sprawa, czy na tym, że aż tak już to widać że Bóg wysyła osoby trzecie na ulicy, bo przez bliskich nie może się już do ciebie dobić…. Czy chcę zobaczyć i podziękować za krytykę, nie widząc osoby personalnie ale tylko jako posłańca dostarczającego mi wiadomość, czy chcę uczynić z tego kolejną utarczkę, w której moja pycha popisze się elokwencją lub moja wewnętrzna ofiara będzie mieć powód by zobaczyć siebie jeszcze bardziej pokrzywdzoną, ponarzekać na ludzi i świat. W każdej sytuacji zawsze możemy albo podbić ego radując pychę albo skłonić się z pokorą…. I znów powraca stare dobre powiedzenie, pycha jest nienauczalna a pokora chodzi zawsze gotowa by zobaczyć prawdę. Gdyby nie widzieć siebie wiecznie jako osoby narażonej na atak, zawsze z punktu obrony, gdyby częściej iść przez świat nie tyle z podniesioną gardą co z zapytaniem na ustach , co dziś pokażesz mi Boże, Architekcie Wszechświata, Jedyny Bycie we wszystkim …… Wszechświat nie musiałby się tak napracować tworząc bez liku doświadczeń by ukazać nam nasze błędy.
Moim największym życzeniem ostatnimi czasy w związku z tym jest marzenie by mi się chciało, by nie czuć zniechęcenia ilekroć patrzę na kolejną ranę, którą trzeba opatrzyć….by nie myśleć znów praca…ale raczej- ciągłość życia, gdzie ktoś nadal nie spisał mnie na straty, co więcej stale pokazuje drogę wyjścia, stale prowadzi, stale podpowiada rozwiązania, i podnosi po upadku…. Lecz jeśli zamknę się w swoim wew. obrażeniu na świat, że ja coś muszę, że nadal coś jest nie tak…..cóż szklanka wtedy jest w połowie pusta a moje nieszczęście tak wielkie jak zechcę je widzieć… Wtedy żaden nauczyciel nie przebije się przez mój mur, dlatego Bóg wysyła najpierw pocieszyciela, ale ty decydujesz czy chcesz się dać pocieszyć :)… a środki są niewyczerpane, najlepsze jest jednak to, że zawsze przychodzi to co najbardziej potrzebujesz a nie myślisz, że potrzebujesz a to olbrzymia różnica :).
Przerobienie czegoś nie zależy od zdolności, najlepszym pracownikiem jest nie ten, który ma największą wiedzę ale ten, który chce ją wykorzystać, ma energie która pociągnie za sobą innych do pracy, bo chce, bo ma w sobie ciekawość wyniku, chce stworzyć coś wartościowego i ma wiarę, że za rogiem czeka Anioł z Panem Bogiem, czyli to coś zawsze nowego z jakością lepszego, to przyjaciele, miłość, dobro, zawsze Bóg pod nową postacią 🙂 w twoim życiu.
Wzbudzajmy dziś w sobie tę energię chęci naprawienia siebie, zobaczenia własnych błędów , energię pokory i przede wszystkim ciekawości lepszej wersji siebie…takiej której nie sposób się oprzeć :). Tak życie staje się przygodą, choć osobiście mam problem z tym słowem ….. To jednak nieskończoność może mieć dwa wydźwięki- że będę w nieskończoność ciągle się uczyć i nigdy nie poznam wszystkiego 🙁 i taki że będę w nieskończoność poznawać i dzięki Bogu nigdy nie wyczerpię się zasób wszechświata :). !!!!
Oby zawsze widzieć tę opcję która pozwala doświadczać z Radością i wdzięcznością życia codziennego:), w końcu mamy cały czas do dyspozycji by poznać co dusza pragnie i dużo więcej…
PS i nigdy nie porównuj się z innymi by ego nie wykorzystało osądu jako broni do zniechęcenia cię do pracy nad sobą, czy to pokazując twoją wyższość nad innymi czy próbując udowodnić, że nie masz szans z innymi… Ty jesteś niepowtarzalny i unikatowy, co czyni cię równie wyjątkowym i cennym jak każdą Istotę mijaną tutaj…
Pozdrawiam,
Magdalena