maj 22 2024

Bez doświadczenia wspólnoty stale jesteśmy Eremitą, który może utknąć w jednej wersji rzeczywistości, naprawiając własny plan w nieskończoność

Przytul mocno to co odstaje, nakarm głodnego, dzieckiem w Tobie przywitaj dziecko w Nim w Niej. Jak dziecko zapominaj szturchańce, jak dziecko wracaj do zabawy, jak dziecko przyjmij nowego i starego.
Bez doświadczenia wspólnoty stale jesteśmy Eremitą, który może utknąć w jednej wersji rzeczywistość, naprawiając własny plan w nieskończoność, dopóki nie uzna brata-z jednego domu w człowieku.


Jako twórca i odbiorca rzeczywistości-świata w jakim się poruszamy musimy umieć rozpoznać swoją małość i wielkość, swoją wielowymiarowość- nieskończone połączenie -które prowadzi do Jednego. W jednym mamy swój początek, w jedności stoimy na wieki. Odpowiedzialność nasza zostaje za każdy twór, czyn i słowo, myśl i uczucie, za drogi które po sobie zostawiamy, za dziedzictwo, za jakość przyszłości. Ale skupiając się na tym co Tu i teraz, cały wszechświat w nas tańczy, i trzeba podjąć wysiłek by go pojąć i uporządkować. Każda nauka ma swój kres i przychodzi czas sprawdzenia w praktyce. Podajmy sobie ręce…


Objęcie swego cienia, to nie wszystko, choć tak wiele. Potrzeba nam zwykłego prozaicznego człowieczeństwa, prostoty, odstawienia przedawkowanej dwulicowości i pozorów. Potrzeba autentyczności do trzonu, do cna. Stąd podaje się rękę na twardym gruncie, solidnej podstawie.


Wszyscy mamy teraz priorytet, docierania do głębszych pokładów swego człowieczeństwa, gdzie nie było odwagi zanurkować. Wszyscy mamy priorytet stałego wyrównywania swego kursu poprzez badanie własnych odstępstw od Bożego planu- od świętości. Tak wielkie to słowo- i cóż cel powinien być wysoko jak gwiazda północna by nie znikać z oczu w największych ciemnościach. A zwątpienie i przygnębienie uleczą ludzie, ci, którzy teraz tu stoją obok ciebie, na tej same ziemi, w świadomości Bożej, z uśmiechem przyjaźni cię witając – ze słowami znam cię, czekałem tu na ciebie, wiedząc, że będziesz przechodził. Kto poda rękę dziś jak nie ty? W czyich oczach zobaczę nadzieję jak nie w twoich? Z kim pójdę cieszyć się lepszym jutrem jak nie z Tobą?


Kiedy w końcu zrozumiemy, że jesteśmy swoim nawzajem ratunkiem…
Nie da się napompować siebie światełkiem po brzegi i nie widzieć drugiego człowieka, co to za światło, które nie ociepla marznącego człowieka? Czy serce ci mówi, że takiego Boga zna?
Marzy mi się odwaga Lwa lecz nie w samotności ale w Miłości. Bo żeby żyć dziś tak po prostu, zwyczajnie, sercem widząc i postępując- trzeba być herosem na miarę świętych. Przyjrzyjcie się jednemu dniowi waszego codziennego życia i sobie z boku, ile potrzeba odwagi, wytrwałości i zawziętości, żeby zobaczyć wszystkie maski jakie nakładamy na siebie. I cóż, mimo to, nadal warto je ściągać i ogałacać siebie z pozorów i nakładek ego, próżności, pychy i nawet fałszywej uczynności. Jeśli nie znajdujesz u siebie żadnej nakładki to prawdopodobnie…słabo szukałeś. Nie jesteśmy tu doskonali, ale z pewnością jesteśmy badaczami, wojownikami, posłańcami światła i miłości.


Teraz bardziej niż kiedykolwiek, potrzeba nam autentyczności, stamtąd droga prowadzi prosto, a mgła wieków i niejasności i tajemniczości się rozwiewa.
Poznaj siebie, rozpoznaj siebie – a prawda nas wyzwoli.

Magdalena Janczewska

Brak komentarzy