mar 16 2015
Osąd – czyli jak łatwo wydajemy wyroki na innych inną miarą niż na siebie
Zapewne sami nigdy nie chcielibyśmy być osądzeni tak jak nieraz osądzamy innych. Gdy się przyjrzeć bliżej opiniom jakie w głowie wydajemy na jakiś temat, osądom, które dziennie wydajemy w myśli, to można by się zdziwić ilością wyroków skazujących i kar, surowością naszego tzw. wymiaru sprawiedliwości w stosunku do innych. Co ciekawe, sami rzadko stosujemy podobne wymiary kar w stosunku do własnych błędów, zawsze mamy nadzieję, że nasze przewinienia spotkają się ze zrozumieniem, z wyrozumiałością ‘sędziego’, znajomego, ukochanej, rodzica, siostry itp.
Krytykujemy, osądzamy, wydajemy tzw. opinie setki razy dziennie, jak nie głośno to w myślach, od najdrobniejszych szczegółów po rzeczy ważne. I choć czeto sami cierpimy przez słowa kierowane pod naszym adresem, które uznajemy za krzywdzące, nieprawdziwe, małostkowe, aroganckie, głupie, et cetera, to nie postrzegamy, że sami też jesteśmy nieraz autorami podobnych, delikatnie mówiąc, nieprzemyślanych opinii.
W dzisiejszych czasach tzw. wolność wypowiedzi idzie często w parze z obrażaniem innych, z deptaniem czyjejś godności, bądź pomijaniem szacunku względem drugiego człowieka jako istoty przecież czującej i mającej prawo do swoich przemyśleń, do bycia w tym teraz na takim a nie innym etapie wiedzy, poznawania świata, rozwoju… I wszystko byłoby pięknie gdybyśmy uznawali wzajemnie swoje prawo do posiadania poglądów, które nie muszą być identyczne jak nasze. Niestety zbyt często zdarza się, że anonimowość budzi w naszych myślach skojarzenie z bezkarnością i ożywia najbardziej prymitywne i niezbyt chwalebne instynkty… Gdy mamy świadomość, że coś może nam ujść na sucho, że nikt nie pozna, nie dotknie mnie, nie poniosę konsekwencji za swoje słowa, chętniej używamy ich w wersji tzw. agresora, jako upustu dla własnych frustracji, nie zrozumienia, braku akceptacji dla pewnych elementów życia. Choć w świadomości mamy ideę bezkarności- bo cóż się stanie jak napadnę parę osób na forum, poobrażam kogoś na tej czy innej stronie, wyleję swoją złość, frustracje i niegrzeczne emocje na kogoś na drugim krańcu świata?? Nic… Nieprawda. Zasada jest ta sama i niezmienna w przyrodzie wymiany energetycznej, można się nie widzieć, nigdy fizycznie nie spotkać, ale dyskusja poprzez tzw. world wide web to połączenie waszych myśli, energii, to wymiana. I tak samo można dostać po głowie i obudzić się z tzw. poczuciem jak po całonocnym szarpaniu się z kimś… W sensie energetycznym emocje, które uruchamiamy, myśli docierają do nas i działają z taką intencją z jaką je wysłaliśmy, i nie miejmy złudzeń, że druga strona nie poczuje choćby podświadomie ewentualnej zaczepki… To co wkładamy to do nas wraca…akcja-reakcja. Bezkarność, to mit. Internet daje możliwości swobodnej wypowiedzi ale też otwiera niesamowity świat połączeń, otwiera inne, nowe opcje karmy, nowe możliwości nadużywania, wykradania energii, dobijania się do innych, natręctwa i stręczycielstwa…. Ale także umożliwia nam wykorzystanie tego połączenia dla stwarzania pięknych połączeń, dla dzielenia się tym co mamy, dla stwarzania więzi, poczucia jedności, dla przypominania i otwierania naszych bram wiedzy, dla dostrajania do wyższych wibracji energetycznych.
Swoją drogą, gdy czytam niektóre wpisy na forach, nazwijmy to górnolotnie- dyskusje ….w których poziom emocji wzrasta do maksimum a użytkownicy strony obrzucają się dosłownie mało przyjemnymi ładunkami energii, zastanawiam się dlaczego tak mało tolerancji w nas tkwi dla różnych tematów…dlaczego nie potrafimy się zdystansować i zobaczyć, że każdy kij ma dwa końce, a każdy kolor ma swoje odbicie, przeciwieństwo. Gdybyśmy potrafili zobaczyć jak bezsensownie emocje złości wikłają nas i nasze pole energetyczne do przerabiania tego błędnego koła, w którym się zapętlamy zamiast uczynić ten czas i potencjał energetycznym przydatnym i użyć do kreacji owocnej rzeczywistości…
Miliony ludzi daje się wciągać w gierki i jałowe dyskusje, w tzw. utarczki i zaczepki słowne, które nie mają na celu nic innego jak pokazanie kto jest górą, kto ma rację (i wydojenie nas z energii kreacji), i nie ważne jakim kosztem, ważne żeby moje było na wierzchu… Tym bardziej dziwi mnie oglądanie czyjejś pracy, np. rzeźby, malowidła, pracy twórczej, która ma na celu wyrażenie siebie i krytykowanie jej jako sposobu na podnoszenie własnej wartości lub poprawianie sobie samooceny na dany czas, np. poprzez luźne rzucenie: takie to bez wyrazu… A czy zadałeś sobie trud by spojrzeć dwa razy, by wejść sobą w ten temat, by poczuć ten ładunek energii? Czy zadałeś sobie pytanie- czy ja gdy oddaję do sklepu, szefostwa nowy projekt chciałbym by ktoś powiedział: jakieś to bez wyrazu…tylko dlatego że tego nie pojmuje?
Czy zastanawiamy się często jak jedno słowo (szczególnie tyczy się to ludzi, którzy rzeczywiście mają duży wpływ na losy innych- jak to się mówi wysokie stanowisko-wielka odpowiedzialność) może zmienić życie jednostki ludzkiej, przyćmić radość duszy, zamknąć dalsze możliwości rozwoju. Wiele takich słów rzucanych nieraz bez zastanowienia, bez myśli o deptanych uczuciach drugiego człowieka powraca w postaci goryczy, żalu, krzywdy ludzkiej, która z tego powstała, do życia wysyłającego, skutkując w okolicznościach, których nieraz nie jest wstanie sam połączyć z tzw. pechem, wielkim nieszczęściem w życiu.
Bardzo ciekawie, gdy się otwieramy (a otwieramy się zawsze gdy angażujemy nasze emocje w procesy myślowej dyskusji na jakiś temat) jest czucie i postrzeganie jakby z boku energii wymiany, która zachodzi podczas np. takiej internetowej dyskusji… Sama nieraz czuję tak piękne emocje, uczucia od Was w słowach ciepłych i miłych, w mailach i prywatnych wiadomościach-za co bardzo dziękuję-są to bardzo pozytywne ładunki energii, które dają mi siły, napęd i nakręcają jakby moje koło do dalszej pracy, tworzenia i czerpania radości z robienia tego co lubię…. Dziękuję.
Są też inne wypowiedzi, którym nie poświęcę tu uwagi, bo nie stać mnie, nie mam czasu ani ochoty angażować się energetycznie w jałowe dyskusje, moja energia, czas jest dla mnie zbyt cenny na wikłanie się w utarczki słowne. Wolna wola wejść i wyjść…ale jeśli chcesz zostawić swój ślad, zastanów się jaki… To tak jak ze zwykłą rozmową, raz jesteś na górze raz na dole, raz denerwujesz się przez cały dzień i jakaś myśl chodzi ci po głowie, bo w środku dalej się kłócisz z kimś kogo nie chcesz puścić, po co? A po co ktoś na ulicy zaczepia cię nie miłym słowem? Jedna z moich koleżanek opowiadała mi ostatnio jaka zła była na siebie, że dała się wciągnąć w przepychanie się słowne z jakimś wielbicielem ‘ufo i kosmitów’. Cała dyskusja trwała przez cały dzień, oczywiście w odstępie iluś tam godzin-jak to na internecie bywa, ale faktycznie emocjonalnie trzymała ją w szachu całą dobę, a jeszcze na drugi dzień nie mogła się jak to ujęła odgonić od myśli na ten temat i wewnętrznej dyskusji z tą osobą w swoich własnych myślach. Dopiero na trzeci dzień, gdy połapała się, że nadal kontynuuje proces dyskusji, obrony-ataku, próby wymuszenia swoich racji, palnęła się w czoło i zaśmiała się z siebie: ależ ze mnie idiotka, żeby dać się tak wydoić z tak głupiego powodu! I nie ważne z kim rozmawiasz, ważne jak to robisz, co wnosisz i po co to robisz….każda myśl nie pozostaje ot tak sobie rzucona w próżnię-trafia do odbiorcy i działa, mocniej lub słabiej…. Niemniej jednak zawsze warto mieć na względzie, że prawo ‘karmy’ czasem jest nieubłagane i prędzej czy później możemy trafić na kogoś kto odpłaci nam taką samą monetą tylko z dużo większym ładunkiem np. proporcjonalnym do naszych poprzednich 20. Zresztą ta zasada nie tyczy się tylko internetu ale każdego rodzaju wymiany, sęk w tym, że my doskonale zauważmy te zależności na co dzień, gdy fizycznie uczestniczymy w jakimś zdarzeniu, natomiast rzadko łapiemy się na tym, że już uczestniczymy w takim samym procesie tylko, że wirtualnie. A późniejszy kac lub złe samopoczucie zwalamy zazwyczaj na kiepską noc lub koszmary senne… To zabawne ale jeszcze nie tak dawno temu, na wsiach, w miejscach gdzie kulturowa ludowa była, jest nadal żywa, ta zasada jest jasno znana i pojmowana – tyle że nazywa się ją magią, złym okiem, czy rzucaniem uroków. Sowo, myśl i emocja wypowiedziane z określoną intencją, świadomością, wysłane w określonym kierunku trafia… I cóż jak to mówią albo trafiła kosa na kamień… albo nie od razu odbierasz żniwo, pewne że je odbierasz, prędzej czy później.
Internet to na pewno wielkie źródło informacji, można tu wygrzebać dosłownie wszystko, ale trzeba też mieć świadomość, że jeśli czegoś dotykamy, wchodzimy w coś i zostawiamy tam swój ślad, to jak po nitce do kłębka nasza energia jest widoczna.
Wracając jednak do początku tekstu, każdy ma nadzieję spotkać na rozprawie łagodnego sędziego, każdy ma nadzieję, że jednak spotka się ze zrozumieniem, z przychylnością, że druga strona przynajmniej spojrzy na niego jak na człowieka, jak na siebie, to już jeśli nie zyskuje przychylności, to chociaż łagodniejszy osąd. Im więcej w życiu przeżyliśmy, więcej doświadczeń i wniosków, tym łatwiej odnaleźć się w tym i tamtym doświadczeniu drugiej osoby, łatwej zrozumieć, postawić się w jej pozycji. Natomiast gdy nie potrafimy odnaleźć części siebie, przełożyć jakiegoś kawałka układanki do naszego świata obrazu, wówczas nasz poziom tolerancji znacznie się obniża przez nieumiejętność znalezienia łatwego punktu odniesienia. Niemniej jednak wszyscy doświadczyliśmy z raz czy dwa uczucia wstydu, porażki, czy momentu w którym uznaliśmy swoją pomyłkę z mniejszą lub większą godnością, i gdy nie potrafimy wycofać się w ogóle z osądu, powinniśmy przynajmniej spróbować przyłożyć naszą miarę tamtego poczucia do obrazu tej osoby… Wtedy łatwiej o współczucie, łatwej o tolerancję, o zrozumienie, że on też idzie swoją drogą, lepiej lub gorzej do swego celu… I takich spojrzeń pełnych zrozumienia i empatii na Waszej drodze Wam życzę dziś i zawsze.
Magdalena