paź 19 2015
Dialog wewnętrzny – rozmowa ponad słowami
Pisałam już w wielu artykułach o tym, że w świecie energii, myśli, wibracje przeplatają się ze sobą i działają realnie na nasze decyzje, czyny, wpływają na naszą rzeczywistość. Nie zawsze potrzebne są słowa lub bezpośredni kontakt, czasem wystarczy zasłyszane słowo, wspomnienie, które pobudzi nas do pracy energetycznej nad jakąś sprawą. Nieraz angażujemy się nieświadomie w tysiące spraw naszą energią, udzielamy się w sprawach naszych bliskich, dalszych znajomych, a czasem kompletnie nam nieznanych osób, gdyż czujemy potrzebę pomocy, naprawienia jakiegoś wzorca lub dodania swoich trzech groszy. Nasze energie nieustannie się ze sobą przeplatają na wielu poziomach i nie zawsze mamy tego świadomość, a już na pewno nie mamy świadomości wszystkich koligacji, zależności, i skutków do jakich prowadzą. Czasem jednak uda nam się dostrzec własne zaangażowanie w niektóre procesy, w życie innych ludzi, w wymiarze tzw. ponad słowami.
Zdarza się, że osoba, której kompletnie nie znamy, nawet z widzenia, dotyku dłoni czy zasłyszenia głosu poprosi nas o pomoc poprzez jeden element wspólny nam obu- np. wspólnego znajomego. Wszystko o czym tu piszę dzieje się jak to nazwałam umownie, w przestrzeni ponad słowami… A mianowicie taki przykład, parę miesięcy temu skontaktował się ze mną znajomy, który poprosił o pewną informację – zupełnie nie związana de facto z tym co miało miejsce później. Jako, że nie słyszeliśmy się już dawno byłam zdziwiona całą burzą informacyjną i dyskusją, która rozpętała się później w mojej głowie (z drugiej strony gdy osoba, której nie widzę od lat, raptownie pojawia się na moje drodze w jakiejś drobnostce, małej, trywialnej na pozór sprawie- to zawsze znak, że jest to dla mnie jakiegoś typu informacja albo preludium do większej pracy).
Osobą, która prosiła o pomoc była żona tegoż kolegi… Prosiła o udział niejako w debacie, dyskusji, z osobami, które znałam z jego życia by ukazać swoją krzywdę… Wiedziałam, że znajomy był żonaty od kilku lat i miał dziecko, ale słyszałam też, że nie przestał się spotykać ze swoją miłością z tzw. lat młodzieńczych, z liceum, nawet po pojawieniu się dziecka… I pomimo, że teoretycznie jeszcze nic złego się nie wydarzyło, to jednak na pewnym poziomie jego i jego byłej dziewczyny zachowanie krzywdziło bardzo dziecko i jego matkę, wywołując niepotrzebny niepokój, zazdrość, przygnębienie i smutek, również dziecka, które przecież zawsze odczuwa wszelkie niestety niuanse pomiędzy rodzicami.
I tak siedząc niby w domu, zajęta swoimi sprawami , raptem słyszę jak w środku wdaję się w dyskusję z licealną miłością znajomego, z jej bliskimi, z nim samym…i staram się wytłumaczyć dlaczego nie powinni spotykać się tylko we dwójkę, pomimo, że wydaje im się że są uczciwi bo ze sobą nie sypiają… W dzisiejszych czasach przyjęło się, że za zdradę uważa się kontakt seksualny, ale przecież są inne, bardziej subtelne formy zdrady miłości i zaufania pomiędzy ludźmi.
Ludziom nieraz wydaje się, że czynią coś w imię tzw. miłości, kiedy tak naprawdę obrażają ją. Sentyment po każdej miłości zostaje, jest żywy w nas, jakby nie patrzeć gdy spędzimy z kimś kilka lat naszego życia, poświęcimy część siebie, zbudujemy coś po drodze, to trudno patrzeć nam na to, jak na coś czego nie było. Często nie potrafimy sobie wytłumaczyć, jak rozumieć takie etapy z przeszłości, jak teraz mamy je traktować…
I nikt przecież nie każe nikomu wymazywać przeszłości, zapominać o ludziach, i o tym co dobre od nich do nas przyszło, kim staliśmy się dzięki ich zaangażowaniu w nas, lecz trzeba umieć pojąć też, że aby iść dalej godnie naprzód i by nie deptać godności ludzi, którzy zechcą przyjść jeszcze do naszego życia, należy odpowiednio rozumieć znaczenie tej byłej miłości. Jeśli potrafimy przekształcić ją w przyjaźń, ale taką, w której obecna jest małżonka lub małżonek bez podtekstów i dwuznacznych sytuacji, czy krepujących bolesnych napomnień dla naszych bliskich, to jest to cudowna realizacja w przyjaźni jako ciąg dalszy. Natomiast gdy nie potrafimy puścić przeszłości, rozstać się z jej dawną formą na rzecz nowej (bo my już nie jesteśmy tymi samymi ludźmi, jesteśmy ludźmi w innych związkach, z obowiązkami, przynależnymi niejako do kogoś i jesteśmy tym osobom winni naszą główną uwagę i poświęcenie) jeśli więc nie potrafimy puścić przeszłości w dawnej formie, tym samym nie wywiązujemy się z obecnych zobowiązań i oszukujemy niejako naszych partnerów. Podświadomie szukając bliskości byłej miłości, dla rozmowy, współczucia, wygadania się, zwierzania, ciepłego słowa, oddalamy się od tego komu obiecaliśmy już to miejsce- nie dajemy mu szansy, by mógł stać się tym kimś ważnym w naszym życiu, tworzymy swego rodzaju energetyczny trójkąt lub też w tym wypadku czworokąt, bo dziecko też bierze udział niestety w tej krzywdzącej relacji. Przepychanka pomiędzy trójkątem trwa w wymiarze energii. Zazdrość, podświadoma rywalizacja (bo gdyby jej nie było a wszystko było oparte na jawności i zaufaniu czemuż żona nie miałaby być dopuszczana do tegoż kręgu przyjaźni?). Energia krzywdy matki i dziecka (de facto kochanych przez ojca) rzutuje nie tylko na ich związek, na przyszłe życie ich dziecka poprzez deformowanie obrazu związku i miłości, ale również na byłą dziewczynę znajomego, która poprzez podtrzymywanie tego układu, wiedząc o stosunku małżonki do niej, nie wycofuje się z niego, z powodu własnej satysfakcji i potrzeby towarzystwa… Energia krzywdy dwóch osób rzutuje też na życie tejże dziewczyny i może później odzwierciedlić się w podobnych wydarzeniach na siatce zdarzeń w jej własnym życiu, przyciągając podobne sytuacje z innymi już osobami, gdzie jej może przypaść rola zdradzanej żony w późniejszej przyszłości, bądź osobie bliskiej jej sercu, której będzie wstanie współczuć takiegoż położenia (najczęściej uczymy się lekcji na sobie lub na osobach najbliższych naszemu sercu, bo im naturalnie potrafimy współczuć i nasze serce od razu wczuwa się w ich role). Jakże często nie jesteśmy wstanie poczuć, zobaczyć tej drugiej strony, zamykamy się zacięci w naszych osądach, buńczuczni i pyszni, wierzący, że mamy większe prawo do szczęścia, lub do kogoś niż druga osoba. Jakże często zachowujemy się jak dzieci myślące tylko o własnych smutkach, żalach, krzywdzie i własnych potrzebach pomijając przy tym inne osoby, które przecież też biorą udział w tej samej relacji, i często mają dużo większe prawo do czucia się tym Pierwszym niż my. Nieraz potrafimy podeptać czyjeś uczucia i święte prawo do spokoju, do prywatności, do miłości poprzez zwykłe zdawać by się mogło podtrzymywanie kontaktów z byłym partnerem… A dopiero nieraz po latach potrafi przyjść zrozumienie i uczucie wstydu (a czasem nigdy), oraz święte oburzenie gdy sytuacja się odwraca i widzimy, jak to jest znajdować się po tej drugiej stronie, gdy krzywda spada na mnie i moje dziecko. Wtedy ta druga, ta ‘przyjaciółka’ z pracy mego męża to tzw. ‘lafirynda’ a my to ofiary niegodziwości.. Nie mówię, że wszystkie sytuacje w których dochodzi do rozwodów, do separacji są takie same, ale sytuacje gdzie dwoje ludzi się kocha i tworzy rodzinę i chce ją rzeczywiście tworzyć ze sobą, a mimo to podtrzymuje pewne jednak nieuczciwe relacje dla własnej przyjemności, rozrywki, krzywdząc przy tym tych, którzy są najważniejsi jest po prostu bezmyślne i infantylne… To się nazywa niedojrzałość i nieumiejętność widzenia dalej, poza własnym ja…
Po skończonej rozmowie byłam sama zaskoczona własnym zaangażowaniem w całą sytuację i dyskusję, z tak wieloma osobami, z którymi nie utrzymuję kontaktów.. Cała sytuacja stała się bodźcem do zastanowienia się jaką rolę w naszym życiu odgrywa dialog wewnętrzny- rozmowy, które prowadzimy w myślach z tak wieloma ludźmi, a z których nie zdajemy sobie nawet sprawy.
Na pewno łapaliście się nieraz na tzw. rozmawianiu w myślach z różnymi osobami, na dyskutowaniu z przyjaciółmi, rodzicami, ze znajomymi, z szefem z pracy :). Te tzw. utarczki, dialogi, które toczą się w naszych głowach są pewnego rodzaju procesem energetycznym, który ma realnie wpływ na nasze postępowanie.
Moja przyjaciółka niedawno opowiadała jak wstawiała się w sprawie jednej z koleżanek u jej rodziny, która mieszka daleko stąd, a która chciała podjąć krzywdzącą decyzję dla tamtej. Mówiła, że pół nocy w głowie się z nimi ‘kłóciła’. Tłumaczyła, dlaczego decyzja jaką chcą podjąć jest krzywdząca dla dziewczyny, i jak może wpłynąć na jej osobiste życie, zawodowe, i zmienić jej los na gorsze… Koniec końców, to co nie udało się dokonać samej zainteresowanej ze względu na uprzedzenia bliskich, udało się dokonać mojej przyjaciółce na poziomie rozmów ponad słowami, na poziomie tzw. wymiany energetycznej, gdzie starała się przemawiać bezpośrednio do uczuć rodziny, z poziomu prawdy, i udało się poruszyć ich dusze, udało się przebić przez mur jaki postawili wokół siebie…bo jej głos był tzw. neutralny i dochodził z innego poziomu, z poziomu duszy, i docierał do tych warstw –uczuć w nas, które są poza murami obronnymi, które wznosimy w rozmowach w cztery oczy.
Gdy nasze energie rozmawiają nie ma krępacji, udawania, czy zastanawiania się czy to prawda czy nie… To nie ma sensu… tutaj jesteśmy bezpośredni, szczerzy i łatwiej nam trafić do poziomu duszy. A tym bardziej łatwiej, im bardziej prosimy nie za siebie lecz w czyimś imieniu, bo wówczas mamy czystą intencję, brak w nas interesowności, i jest jaśniejszy osąd- a raczej jego brak…
Często wspieramy naszą energią sprawy, z pozoru odległe, nie dotyczące nas wcale, lub nie mające z nami nic wspólnego. Tymczasem każde zaangażowanie naszej energii nie pozostaje niezauważone, każde ma wpływ na czyjeś, nasze życie, na plus lub minus… Każde dotknięcie sobą jakiejś energii-sprawy, uruchamia w nas procesy, które służą naszym lekcjom i poznaniu. Dlatego warto czasem przyjrzeć się swoim wewnętrznym dyskusjom, umieć się z niektórych wycofać, a w niektórych wziąć udział, by powiedzieć prawdę, by stanąć w obronie niewinnego, by pokazać czyjąś krzywdę, której ktoś może nie być świadomy…. Nie należy też jednak przesadzać w żadnej sprawie, bo gdy nadepniemy komuś na odcisk energetycznie, to na drugi dzień, głowa może nas mocno boleć, gdy spięcie będzie zbyt duże a dyskusja przerodzi się w kłótnię nie prowadzącą do niczego dobrego… To ten minus niektórych wojen, które prowadzimy ponad słowami. Na pewno przypominacie sobie choć jedną sytuację, w której zaangażowaliście się silnie emocjonalnie na tyle, że po przejściu całej sceny, jeszcze długo później w myślach dyskutowaliście z osobami biorącymi udział w zdarzeniu, np., z ‘gburem’ na poczcie, nieuprzejmą ekspedientką, z kimś kto was otrąbił na drodze, bo popełniliście błąd 🙂 lub z nieuczciwym sprzedawcą który was naciągnął a zauważyliście to po nie w czasie… I po danym wydarzeniu, gdy z pozoru wasze drogi się rozeszły dyskutowaliście jeszcze długo w środku z tą osobą krzycząc i wymyślając przeróżne obelgi… Hihi czasem prowadzimy taki pełen pretensji dialog z szefem np., co też niekoniecznie zawsze korzystnie wpływa na jego odbiór naszej osoby. Takie wojny na myśli, są przepychankami energii, gdzie staramy się na siłę udowodnić swoje racje nie biorąc przeważnie pod uwagę szerszego kontekstu sytuacji, kierując się tylko emocjami… Skutkiem czego przeciągamy tylko sprawę, wyczerpujemy się energetycznie, zamiast starać się zrozumieć po co się coś wydarzyło i jaką lekcję niesie dla NAS ze sobą. Poza tym awantury ponad słowami są równie męczące i wyczerpujące co te w rzeczywistości słownej, tylko nie zawsze zdajemy sobie z tego sprawę.
Osobiście często gdy łapię się na takim zaangażowaniu energetycznym w jakieś sprawy, staram się przerwać jak najszybciej dialog, zakończyć go POKOJOWO, polubownie, bo wiem też, że wszelkie utarczki to strata energii i czasu, który można wykorzystać dużo efektywniej dla większego dobra, i wiem też, że każdy kij ma dwa końce, a z szerszej perspektywy widać więcej niż tylko moją świętą rację…
Ponadto, nie zawsze wiemy w jakie mechanizmy się wplątujemy zaczynając działać jako np. rozjemca w jakiejś sprawie (czy na pewno wiemy kogo bronimy i kto tak naprawdę jest pokrzywdzony?), jak silnych procesów energetycznych dotykamy i czy nie odbije się to na drugi dzień na naszym samopoczuciu, lub co gorsza dziwnych wydarzeniach, które będą odzwierciedleniem tego, co niechcący lub chcący zaczepiliśmy….
Dlatego przyglądając się swoim wewnętrznym rozmowom, warto pilnować by nie były to wojny wywołane silnymi, negatywnymi emocjami, by nie napadać ludzi, by zastanowić się czy i dlaczego chcę zaangażować się w jakąś sprawę, przejrzeć swoje intencje, ostudzić emocje…i zawsze wychodzić z poziomu prawdy duszy, uczuć… Tam już jaśniej widać przyczyny i skutki i powiązania energetyczne między osobami, tam osąd rozjaśniany jest przez zrozumienie powodów, krzywdy, uwikłania osób… I już nie tak łatwo feruje się wyrokami, czego Państwu i sobie również życzę :).
Magdalena