lis 30 2015
Zamawianie magii czyli rytuał poproszę…
Rytuały magiczne, tzw. czary, zaklęcia, zamawiane ryty by przyciągnąć do swego życia konkretne zdarzenie, czyli wpłynąć na zmianę siatki zdarzeń i wykreować konkretny rezultat, to bardzo popularna forma pracy z energią w dzisiejszych czasach. I choć mało kto jawnie się przyznaje do korzystania z tego typu ofert, to bogaty wachlarz tychże usług na rynku świadczy o ich popularności, ale także o tym, że jako ludzie chętnie korzystamy z praktyk, które mają zapewnić nam tzw. sukces, często nie pytając o to w jaki sposób, ani za jaką cenę faktyczną coś uzyskamy. Co mam na myśli mówiąc cena faktyczna? A mianowicie jakie konsekwencje przyniesie dla nas i naszego życia zamieszanie na siatce zdarzeń w jakie angażujemy nasze siły i nieraz siły różnych ludzi, (o których intencje i poziom moralny przeważnie nie pytamy, a powinniśmy)… Inna kwestia, że często nie obchodzi nas nic poza załatwieniem jakiejś sprawy, a co, jak i czy ktoś zostanie skrzywdzony i w jaki sposób odbije się to na życiu np. przyszłych pokoleń, kompletnie nas już nie interesuje.
Ale zaczynając od początku, w każdej ingerencji w los, siatkę zdarzeń ważne jest ustalenie z jakiego poziomu pracujemy, wychodzimy, w pewnym sensie w co wierzymy i jaki mamy system tzw. etyczny, to podstawa, czyli tzw. intencja z jaką zabieramy się do pracy. Im wyższy poziom etyczny, czystość intencji, tym wyższa skala wibracyjna, tym dalej sięgamy, widzimy, lepsze rozwiązanie jesteśmy wstanie przyciągnąć jakby ale mając na względzie ogół życia, i to nie tylko naszego. Taki skutek, który zaowocuje dobrem dla nas nie tylko w tej jednej chwili, ale na dłużej i nie przyniesie szkody dla innych, nie odbije się negatywnie na losie naszych następców (dzieci, wnuków, prawnuków) i osób z nami powiązanych.
Jeżeli natomiast ingerujemy w konkretne zdarzenia na siatce, działamy na los ze świadomości niższego ja, wychodząc z punkt chciejstwa i nie starając się nawet uwzględnić w naszych działaniach, rytuałach czy zaklęciach opcji wyższej, wówczas działamy już z poziomu, który zakłada pewne ograniczenia w najlepszym razie, w najgorszym zaś może odbić się efektem czkawki na naszym życiu w jego wielu dziedzinach.
Dajmy na to, że wykonuję sobie sama (bo zamawianie u kogoś to już też angażowanie innej energii w nasze plany, a nigdy nie wiemy w sumie z czym współpracuje taka osoba żeby załatwić tzw. dla nas coś ze świata energii, by coś przepchnąć, lub nagiąć, albo wymusić) rytuał na pomyślność finansową… Piszę hipotetycznie, bo sama nie zajmuję się rytuałami, magią, z racji moich poglądów, tego w jaki sposób ja widzę pracę z energiami… A zatem robię rytuał na przyciągnięcie dobrobytu finansowego, np. poprzez awans, znalezienie lepszej pracy, podwyżkę itp. I teraz na zdrowy rozum nawet biorąc wiadomo, że te realne pieniądze muszą skądś do mnie przyjść, za pośrednictwem kogoś, od kogoś… Więc pojawia się pytanie, czy skoro nie chcę zapracować na ten awans, bądź jeśli dotąd go nie dostałam, albo tej podwyżki, to czy szef uznał, że mi się po prostu nie należy? A jeśli tak, to dlaczego zamawiam rytuał, bądź sobie go wykonuję, ingerując przecież teraz w wolną wole pracodawcy, w jego strukturę energii…czy nie jest to swego rodzaju naruszenie, próba oszukania, złodziejstwo? Bo jeśli tam mogę zabrać coś czego mi nie chciano przyznać jawnie, to jak inaczej to nazwać? Rozumiecie? Za każdą sytuacją stoi konkretny człowiek, stoi energia, nie biorąca się z czarnej dziury, ale od konkretnych osób, istot, zdarzeń, z konkretnych przekonań i decyzji…. Innymi słowy nie ma czegoś takiego jak rytuał nie ingerujący w życie innych osób. A każda ingerencja z poziomu chciejstwa, z poziomu niższego ja, zakłada widzenie tylko jednej strony- swojej i to z niższego pułapu, bo gdyby wejść odrobinę wyżej, spojrzeć na zdarzenie, życzenie z punktu wyższego ja, mogłoby się okazać, że np. ten awans nie jest dla nas dobry, bo spowodowałby konflikty w pracy albo utratę dobrej opinii w pracy, albo sprowadziłby nas ze ścieżki jaką mieliśmy iść dla naszego dobra wyższego. Bo gdyby nie ten awans, to np. za rok dostałabym pracę w innej firmie, w której miałam poznać np. mężczyznę z którym miałam spędzić wiele lat razem i wiele się od niego nauczyć jako dusza, doświadczyć wspólnie wiele dobrego…
Jeszcze inna kwestia, gdy zamawiamy jakiś rytuał na przekór innym jakby. Tzn. trzymając się już hipotezy o awansie, zamawiam rytuał na pracę, i choć wiem że w tym samym konkursie stratuje moja koleżanka z pracy i obawiam się, że ma większe szanse ze względu np. na dłuższy staż pracy, postanawiam uwzględnić ją w tym zamówieniu… I to już jest czarna magia. To już działanie na szkodę drugiej osoby z premedytacją, pełną świadomością, i nie ma tu usprawiedliwienia. Każde takie działanie silnie wikła nas na poziomie duszy i uruchamia potężne mechanizmy, bo każdy dług (mamy tego świadomość czy nie) spłacamy w ten czy inny sposób i to z nawiązką… Zatem, nawet jeżeli udaje się przeprowadzić takie skrzywienie na siatce zdarzeń na naszą korzyść z krzywdą dla drugiego człowieka, wówczas, konsekwencje mogą być niepomiernie większe od tego co uzyskaliśmy. Dlaczego? Bo będą one współmierne do straty tamtej osoby, do straty szans i jej powikłań losu w skutek naszej ingerencji w jej los. I jeżeli np. taki awans miał naszej koleżance umożliwić sfinansowanie choremu dziecku na super łóżka medycznego z masującym materacem i pilotem do podnoszenia chorego… To krzywda odebrania komuś tego dobra jakie miało przyjść za pośrednictwem takiego awansu jest olbrzymia a skutek poniesie się szeroko po naszym życiu, przynosząc współmierną krzywdę dla naszego życia i losu. Na planie Bożym nie ma braków… A zadośćuczynienie, o którego olbrzymiej roli w zmienieniu siatki zdarzeń pisałam wcześniej, jest trudne do wykonania w ciągu chwili, czasem skutki jakiś zamawianych w rodzinach magii, ciągną się przez pokolenia i dotykają nas boleśnie.
Najgorsze jest gdy brniemy dalej w ten schemat, tzn. sięgamy po tę broń obusieczną, gdy antypatia do kogoś się nasila. Gdy wydaje się nam, że najlepszym rozwiązaniem na np. nasze nieszczęścia jest szukanie winy w kimś z kim żyjemy w konflikcie, czasem nawet od wielu lat. I zamiast przerwać błędne koło i rozpocząć proces naprawy życia swego, relacji, poprzez próbę odpuszczenia, czyli zrozumienia, puszczenia tej energii wiążącej nasz upór, my zapętlamy tylko, zaogniamy sprawy poprzez dolewanie oliwy do ognia.
Nie będę tu pisać o jawnych i oburzających praktykach czarnej magii i zamawiania jakiś klątw czy uroków na ludzi… To oczywiste, że gdy posuwamy się do takich środków, to otrzymujemy w zamian to czym wojujemy.
Chciałam raczej przyjrzeć się z pozoru dość niewinnej praktyce ingerencji w siatkę zdarzeń, ale z punktu po pierwsze zwykłej niewiedzy, naiwności, a dwa z punktu poczucia bycia ofiarą.
W pierwszym przypadku, gdy dla zabawy, bądź po prostu z chęci polepszenia jakości swego życia chcemy wykonać sami bądź poprosić kogoś o jakiś rytuał, warto się zastanowić przede wszystkim czym kierujemy się w takiej prośbie, tzn. jakie założenie nadrzędne nam towarzyszy. Czy zakłada ono stwierdzenie istnienia lepszej wersji wydarzeń niż ta, którą my jesteśmy wstanie teraz przewidzieć? Czy zakłada możliwość powiedzenia- ale jeżeli panie Boże jest dla mnie coś lepszego, lepsze rozwiązanie dla mnie i mego życia- to proszę o to Twoje rozwiązanie a nie moje… I wtedy często nie dzieje się nic- i wtedy to jest właśnie to Dobre to Lepsze i trzeba umieć w to uwierzyć, zaufać…
Do czego odwołujemy się w naszym założeniu, do jakich energii, komu powierzamy nasze tzw. interesy i stronice z księgi istnienia naszej dusz? Co pozwalamy tam zmieniać, zapisać, i komu? To wszystko jest bardzo bardzo ważne. Bo jeżeli nie wiem komu, niewiele mnie to w sumie obchodzi, bo to ot taka zabawa, to i tak niestety jest to ‘zabawa’ wiążąca- umowa obustronna. A jeśli strona, z którą się umawiamy ma swój hmmm kod etyczny i moralny, poziom intencji znacznie różniący się od naszego i to na minus, to możemy władować się w poważne problemy. Jeżeli ktoś pracuje np. na energiach cmentarnych, albo niższych bytach astralnych, albo angażuje się głownie w światach niższych, ciemnych, gdzie uczciwość to tylko tyle ile zechce ci na ten czas pokazać i w jaki sposób, to zastanówmy się czy można zapłacić w ogóle uczciwą cenę za taki układ i czy można z niego wyjść obronną ręką? A potem często po latach gdy dzieją się w naszym życiu dziwne rzeczy, nie kojarzymy jakiś trudnych sytuacji, relacji z jakiś dziwnym rytuałem, za który zapłaciłem komuś tam kiedyś. Dlatego ważne jest jeżeli już prosimy kogoś o wsparcie energetyczne dla naszego życia w jakiejkolwiek dziedzinie to w jaki sposób ktoś pracuje i jakimi zasadami się kieruje… Co innego praca np. z reiki czy modlitwa, odwołanie się do swego anioła stróża a co innego palenie czarnych świec i wzywanie demonicznych energii do pomocy…
Druga sprawa to posługiwanie się magią do tzw. naprawiania trudnych sytuacji w naszym życiu, gdy czujemy się ofiarą, a nie poszukujemy przyczyn na siatce zdarzeń, i nie chcemy dojrzeć siebie jako stronę w sprawie. Poprzez nazewnictwo stronę, mam na myśli nie ocenianie siebie jako pokrzywdzonego, lecz jako jedną ze stron w sprawie. To już zakłada pewnego rodzaju dystans, obiektywizm, lub przynajmniej próbę przyjrzenia się siatce przyczynowo -skutkowej z pozycji osoby stojącej z boku. Co to daje? Bardzo wiele…Gdy udaje się nam nie obwiniać w środku konkretnej osoby, przerzucić ciężar ciężkości z wroga numer jeden naszego życia na analizę wydarzeń, akcja-reakcja-skutek i popatrzeć na argumenty, na przyczyny, na powtarzające się wzorce, wówczas często znika tzw. błędne koło przerzucania na siebie nawzajem winy, rozbraja się mechanizm karmiczny. I zaczynamy dostrzegać sprawy w innym świetle. Wtedy, gdy umiemy odrzucić siebie jako jedynie osobę pokrzywdzoną, bez winy, wówczas często niweluje się tzw. mechanizm klątwy czy uroku, poprzez wycofywanie energii zaangażowanej w odbijanie piłeczki, w zemstę w rewanż odbijanej jak bumerang i nasilanej poprzez niespiętrzające się kolejne zamawiane np. ryty czy uroki czy działania magiczne…To napędzanie i powielanie mechanizmu krzywdy ja-on-ja-on w różnych wydaniach.
Ważne jest też postawienie sobie pytania, gdzie, w kim, lub czym tego ratunku dla siebie szukam. Czy to tylko człowiek jak ja, czy mogę powiedzieć, że wiem co stanowi trzon jego człowieczeństwa, czy może jakaś istota z nieznanego mi świata, czy znakiem jego światło czy cień jest? A w związku z tym czy sprzedaję swoją duszę, wolną wolę za grosze czy nie…. Ale oddalam się tu w trudniejsze rejony, w które nie chcę wchodzić. Sprzedawanie swojej duszy i zakładanie jej więzów pracy niewolniczej na lata w zamian za marne ochłapy dla ego na jedno życie, to błąd ciągnący się za ludźmi od wieków…
Z drugiej strony dziś ludzie są znudzeni prostotą i tym co najbardziej oczywiste, ale najtrudniejsze, pracą nad sobą i własnymi uczuciami, nad przebaczeniem, nad czystością uczuć… Dziś bardziej pociąga ciekawa ceremonia, magiczne zabawy niż modlitwa, rozpracowywanie własnego sumienia, rozmawianie ze swoim ‘wewnętrznym nauczycielem’, czy kontemplacja życia, prawdy… To wydaje się zbyt trudne, bo wymaga rozgrzebywania starych ran, najtrudniejszej walki z możliwych, z sobą, swoimi własnymi wrogami, i kusicielami… Bardziej pociągające wydaje się często prześlizgnięcie się po powierzchni prawdy, lub przymknięcie oczu na nią i pomachanie czarodziejską różdżką niż spojrzenie prosto w oczy naszym lękom, obawom, nie daj Panie Boże naszemu ja-winowajcy, temu, z którego nie jesteśmy dumni…którego stroimy w różne barwne stroje by przykryć prawdę o jego intencjach.
A najlepszym rytuałem jaki sami sobie możemy zafundować jest czystość intencji, jest skupienie się w naszych wyższych duchowych wibracjach, i podtrzymanie ich na jak najwyższym poziomie. Poprzez dostrojenie się do tego co my uważamy za duchowo piękne i czyste, dobre, dostrajamy się do naszych najwyższych wibracji duchowych i z tego punktu powinniśmy wychodzić z prośbą, tęsknotą i naszym marzeniem… A wtedy to co dobre dla nas ma najlepszą, najczystszą drogę do realizacji, a to co przeszkadza lub nam może szkodzić zostaje usunięte poprzez doskonałe rozwiązania, które schodzą z wyższego planu. Bo tam żonglujemy wydarzeniami w innym zakresie, w sposób dla naszego mniejszego ja nieprzewidywalny. Dlatego gdy chcemy coś naprawić, zmienić w naszym życiu, nie skupiajmy się na myślach jak kogoś zmusić do czegoś, albo usunąć z naszej drogi, ale wyjdźmy poza to, wznieśmy się ponad myśli, które wikłają nas w niższe wibracje i zamykają drogę do cudownych rozwiązań. Zamiast tego wzywajmy to co najlepsze, najwyższe w nas, co jesteśmy w stanie uchwycić sobą i uczepmy się tej świętej cząstki w nas, by nas pociągnęła za sobą w górę, do Nieba, Nieba możliwości jaśniejszych dla nas, naszej duszy, do realizacji. Tym jest właśnie przyciąganie cudownych rozwiązań… Tym jest najlepszy rytuał jaki znam… Wznoszeniem się duszy, naszej energii do najwyższej opcji, wibracji, by stamtąd przynieść dla nas, do naszego życia światło, ideę, zaczyn do lepszej realizacji. I te rozwiązania nigdy nie są płytkie ani krótkowzroczne w swoim zasięgu, nigdy nie ograniczają się do odcięcia jednego kuponu, a ich wielkość polega na tym, że oświecają nasze życie błogosławieństwem zdarzeń.
I to miałam na myśli mówiąc, że nie forma jest ważna, lecz osoba i jej poziom intencji, nie świeczka różowa albo zielona, lecz to co dotyka poziomu prawdy w nas… to jak głęboko sięgamy, wysoko … Jak pięknie ujęła to Agnieszka Bruzgo w jednej ze swoich medytacji: Podaj mi swoją dłoń a poprowadzę cię do tego miejsca w Tobie, gdzie mieszka Bóg w nas i Boża Jaźń…
I z tego założenia ja staram się wychodzić, gdy skupiam się na przesyłaniu energii dla czyjegoś życia, dobra, nie zakładając z góry konkretnego planu, stylu czy opcji w jakiej rozwiązanie- owo dobro ma się tu przejawić…
Magdalena