gru 02 2016

Dlaczego mnie to spotyka? Sprawiedliwość po ludzku i duchowemu

justice_by_fabianomillani-d5qmmw7Kiedy życie nas przygniata a my patrzymy na innych, że nie powinno im się dobrze powodzić bo są w naszym wyobrażeniu złymi ludźmi, wiele krzywd innym wyrządzili a mimo to los wydaje się im sprzyjać i odwrotnie gdy wydaje nam się, że nie zasłużyliśmy na taki los jaki nas spotyka, bo przecież jesteśmy dobrymi ludźmi, nic złego nikomu nie uczyniliśmy a pasmo nieszczęść ciągnie się za nami… To najlepiej jednak jest zaufać, że wszystko ma głębszy sens, choć go na dziś nie widzę…a gdy postawisz siebie w roli bezstronnego obserwatora nieraz zobaczysz to co ci umyka, jakiś wzór, całość, która wyjaśni dlaczego to czy tamto spotyka mnie, mego krewnego, dobrego przyjaciela. Ludzie mówią za jakie grzechy mnie to spotyka? Bóg mnie karze, albo nie zasłużyłam sobie na to…. I z wąskiego punktu widzenia jakim jest np. ostatnie 10 lat życia, czy ostatni rok, lub nawet to jedno życie twoje, może to być prawdą, ale dusza wie i widzi ponad tym czasem, jednym wcieleniem, ponad podziałami, widzi obraz ciebie z punktu bycia całością, z rodziny dusz, powiązań twoich  z innymi duszami, na przestrzeni czasów i wynikających stad zobowiązań. Widzi lekcje jakich się podjęła, a co najważniejsze trzyma rękę na pulsie i księguje nasze czyny nie tylko z tego jednego czasu ale widzi całość i czasem całe dobro jakie uzbierałeś przez kilka żyć potrafisz wyprzedać a w jednym bytowaniu tutaj, a gdy zaczynasz zaciągać dług zbyt wielki następuje decyzja o wycofaniu z tego czasu… Bo gdy nie widać opcji na dobro wynikłe z kontynuacji czegoś, choćby tym dobrem miało być cierpienie, które ma obudzić duszę, wyrwać z mroku, z odrętwienia…to następuje to co ja nazywam granicą- gdy środki się wyczerpią, pan Bóg pewnych granic nie pozwoli przekroczyć….

         Ostatnio akurat przyglądałam się dwóm przypadkom, osobom, obydwie z pewnością z trudnymi lekcjami na to życie…

         Pierwsza osoba to kryminalista i przestępca z pierwszych stron gazet, który dorobił się olbrzymiej fortuny z nielegalnego handlu…nieszczęścia ludzkiego….ale dlaczego się dorobił tak wiele, dlaczego żył tak długo w tym bogactwie, dlaczego sprawiedliwość go nie tykała ani ludzka, ani duchowa można by pomyśleć…miał zdrowe dzieci, kochającą żonę, był bardzo bardzo bogaty…i miał na dodatek aspiracje do rządzenia- polityczne. Przestępca? Według wszelkich ludzkich prawideł tak i to jeden z najgorszych, ale gdy się przyjrzymy na czym wybudował swój dostatek i w jaki sposób utrzymywał się tak długo …to widać, człowieka który się identyfikował z biedotą, z nieszczęśliwymi, z pogardzanymi, z najniższą warstwą społeczną, z której sam wyszedł. Nie na pokaz lecz z przekonania wiele lat podtrzymywał ubogich, pomagał naprawić ich warunki materialne, bytowe, ktoś powie za brudne pieniądze – tak ale hojnie rozdawane z głębokim przekonaniem, że ktoś musi pomóc tym ludziom, o których nikt nie dba, a on tam był i wiedział jak trudne to  jest… I o ile pierwsze lata ten ideał w nim tkwił niezmącony i równoważył te tzw. złe skutki, to z czasem szala zaczynała opadać na stronę ciemną. Ktoś zapyta ale jak to możliwe… Poprzez ludzką wdzięczność, to ona, ta energia ludzkiej wdzięczności za dobro, które ci biedni ludzi ocenili jako ratujące ich życie, życie ich dzieciom, wyniesienie ze skrajnej nędzy, danie na chleb….to miało dla nich wagę ratunku, cenę ich życia….to na jednej szali a na drugiej z czasem dokładała się coraz gorsza ludzka krzywda z nielegalnego handlu i nie tylko…. Gdy dusza po latach zaczęła się chwiać i bardziej na stronę mroczną przechodzić, a jak ja to nazywam sumienie się nie obudziło, wyższa idea nie wywalczyła drogi a zamiast tego ciemne i to co mroczne zaczęło pochłaniać człowieka- paranoja władzy, pycha i droga po trupach do celu, wywyższenie siebie ponad tych zwykłych ludzi, odbieranie życia innymi….wówczas widać było stopniowo jak ta szala z ludzką wdzięcznością nie była już wstanie przeważyć tego co człowiek zaczął na minus gromadzić aż do swego końca. I niestety wyglądało to tak, że ostateczny rachunek z jakim to życie zakończył okazał się tak dramatyczny, wielki i po prostu smutny z poziomu ducha, że duchowa część z pewnością z wielkim płaczem zamykała ten rozdział łapiąc się za głowy ile można było zaprzepaścić z potencjału, który mógł się jeszcze wydobyć do światła… a skończył tak, że dzieci i wnuki i prawnuki otrzymają nie lada ładunek na swoją drogę jako schedę po dziadku, ojcu, pradziadku…. Tylko dzieci szkoda….

         I od tego zdania – tylko dzieci szkoda…zaczynam drugą historię. Ludzie mówią, tylko dzieci szkoda…taki dobry ojciec a zostawił rodzinę w tak młodym wieku….osierocił.  Ale ktoś kto widzi szerzej wzdycha w środku- dzieci szkoda, bo to co on po sobie zostawił nie znika tak po prostu z jego śmiercią, ktoś to dalej poniesie. A potem ludzie się nieraz dziwią, że nic złego nie zrobili a mają pod górkę i ‘muszą’ (te muszą znów ma inny wymiar tutaj i tam…my wiemy w jakie warunki przychodzimy, to nie jest jak bomba, którą się nam raptem podkłada) się wycierpieć w życiu bardziej niż inni….choć sami nie zdołali jeszcze nawet w tym życiu otworzyć rachunku swojego. No właśnie mój, twój rachunek, nie przez przypadek rodzimy się w takiej a nie innej rodzinie, i nie przez przypadek odchodzimy z tego świata, choć wielu tak chce myśleć, bo im z ta myślą lżej,  gdy ból przygniata. Nie przez przypadek też zmagamy się z takimi a nie innymi problemami, ułomnościami, przeszkodami…. Mój i twój to nasz – wspólny, rodzinny, duchowy wymiar, nikt nie żyje sam i nie przychodzi tu sam z siebie ale poprzez innych ludzi…

         Drugi przykład to osoba, również biznesmen, który majątek zdobył również poprzez krzywdę i cierpienie innych, ale już nie tak oczywistą krzywdę jak w pierwszym przypadku.  Można by powiedzieć, że wzbogacał się na czyimś nieszczęściu, na bankructwach innych, na odbieraniu tego co ktoś za własną krwawicę zdobył a tracił wskutek różnych życiowych perypetii. Wszyscy znamy przypadki kupowania domów od bankrutów za bezcen, gdzie ktoś godzi się na sprzedaż byle by ratować się przed więzieniem…. Gdy stawiamy ludzi pod murem wykorzystując ich trudną sytuację życiową i kupujemy coś np. za bezcen, to nie oznacza, że duchowo jesteśmy usprawiedliwieni, może po ludzku wszystko jest legalne ale krzywda jest i pozostaje poczucie straty wręcz jak przy kradzieży…. Sytuacje są różne, ale świadomość, że się kogoś legalnie okrada i nic i nikt nie może zrobić by powstrzymać złodzieja, na poziomie ludzkim to wyrachowanie, a na duchowym jest tym czym jest bez ozdóbek… Tak więc po kilku latach takiego ‘sprawiedliwego’ życia w świetle prawa, taki człowiek raptem zbiera żniwo…. Wyrasta nagle znak stop, życie się urywa…. Wymiar duchowy zatrzymuje duszę przed pogrążeniem się, jeszcze czasem daje szansę na spędzenie ostatnich dni przykutym do łóżka by mógł choć wybrać drogę-odkupienia bądź nie…. Daję się szanse na odczucie wyrzutów sumienia….

Dzieci zostają, rodzina zostaje z majątkiem i z tym co go obciąża… To trochę jak dziś przy przyjmowanie spadku – nam po ludzku daje się wybór – czy przyjmuje pan pani spadek- a gdy długów jest więcej niż korzyści to się go odrzuca… W świece ducha mało kto ma taki wybór na miejscu – to są już sytuacje nieliczne, innymi zasadami obwarowane. Przeważnie wszyscy przychodzimy w jakimś rodzie i bierzemy to co nam w tym spadku zostaje… I teraz wybór jest dwojaki albo naszym życiem, postępowaniem, intencją szczerą, uczciwością szybko przekuwamy długi na wyrównanie ….oj szybko można odkupić długi gdy się jest duszą, która przychodzi z poświęcenia się…. Wiele jest rodów, które takie dusze jako akt łaski otrzymują w darze….piękne dusze, światłe, które spalają się w wysiłku nauczenia nas co to jest cierpienie, i miłość cierpiąca…. Uff a w tych łatwiejszych wersjach to po prostu życie tak by nie krzywdzić innych nawet w myśli i słowie i jeśli rzeczywiście cię na to stać z serca, to dłoń innym w zwyczajnym życiu podawać… Wtedy karma nie dotyka, zaledwie lekko muska lub mija jak lekki wietrzyk muskając twarz i kątem oka możesz zauważyć co cię omija, bo twoja wibracja tego poziomu nie tyka….

Trudno ocenić życie stąd i zapewne dopiero Tam będziemy widzieć wszystkie po co, jak i ale i bardzo wiele zrozumiemy, wybaczymy, pożałujemy niestety pewnie też…. Ważne żeby nie wytykać niesprawiedliwości, gdy nie widzimy całości i by ufać, że jest wyższy plan… Ważne by bardziej pilnować swojego podwórka, swego- jak mogę stać się lepszym człowiekiem, niż tego jak inni żyją…. Bo ludzie nadal nie rozumieją, że nie zaczyna się porządków od czyjegoś trawnika, ale najpierw trzeba uporządkować swój żeby móc pomagać innym, żeby pożyczać swoje narzędzia, czy powiedzieć rozumiem twój problem, rozumiem Cię, to samo przechodziłem rok temu, ale popatrz już jest ok…. Nie da się też na siłę stać się miłosiernym. Trzeba coś w sercu poczuć, bo inaczej po co się trudzić? Lepiej zrobić jedną malutką rzecz ale taką, którą sobą poczujesz niż tysiąc wielkich uczynków, bo społecznie, religijnie czy kulturowo jest przyjęte, że tak trzeba… Miarka po drugiej stronie jest inna niż tu i każdy z nas w środku to wie i ją zna….

I wiecie co my tutaj zupełnie inaczej ocieniamy sprawiedliwość i kto na co zasłużył, w 90 przypadkach na 100 nie widzimy dokładnie i się mylimy, bo brak tej całości obrazu…i tak sobie myślę, że ten wielki gangster z pierwszych stron gazet może suma summarum mieć mniej do odrobienia po drugiej stronie i szybciej się uporać ze swoim bagażem niż ten biznesmen, który nie wie nawet co to prosty odruch serca i współczucie dla ludzkiej krzywdy…

Rozpisałam się, ale ciągle trudno mi rozstać się z tym tematem, nie da się wszystkiego zawrzeć w jednym opowiadaniu, jedno jest pewne im szybciej pokorą poszukamy winy w sobie, nawet jeśli jej tam nie ma, tym szybciej znajdziemy wyjście właściwe, bo Łaska działa zawsze tam gdzie duch skruszony….

Pozdrawiam,

Magdalena

Brak komentarzy