cze 24 2017
Budowanie Sims’ów i wtłaczanie innych w swój scenariusz na pokaz. Odpowiedzialność zbiorowa, czyli komu pozwalamy się paść na naszym polu w naszym ogródku?
Zmienia się tylko to co popularne – czyli środowisko w jakim żyjemy, obracamy się, ale sam wzorzec postępowania już nie… Nadal wypełniamy grafik bycia hmm na topie popularnym, lubianym podziwianym, tylko sprawdzamy w zasadach gry co akurat tutaj jest ocenianie jako liczące się najbardziej… Programy w jakich funkcjonujemy nieraz przez całe życie, od dzieciństwa przenosimy na życie jako dorośli- i choć pozornie wszystko wkoło się zmienia to schemat jakże często pozostaje ten sam. Innymi słowy żyjemy pod publikę, popularny w szkole, teraz popularny w dorosłym życiu, co kto wybiera, być rodzicem na medal, najlepszą sąsiadką na osiedlu, najbardziej ‘pomocnym’ synem, synową, spośród rodzeństwa… Zobaczcie, niby wszystkie te hasła świadczą na korzyść danej osoby, podczas gdy w rzeczywistości pod spodem może znajdować się całkiem nieciekawe zgniłe już dno. To trochę jak w scence dwuznacznej, której niedawno byłam świadkiem, kiedy babcia siedziała na przyjęciu i czekała na pojawienie się kilkuletniej wnuczki, a na kilka chwil przed pojawieniem się dziecka zaproponowano starszej pani herbatkę lub kawkę, na co ona odmówiła z dość posępną miną…trochę jakby skarżąc się, że nie teraz bo zaraz przyjdzie dziecko i przecież na nią skoczy… Sam ton wypowiedzi i maniera była zaskakująca – bo niby to naturalne, że się odmawia herbaty jak dziecko ma przyjść i się przytulić i chce się mieć wolne ręce, ale tu…zaskoczył mnie wydźwięk wydarzenia odwrotny do spodziewanego… ‘Chciałabym się napić i posiedzieć wygodnie ale przecież dziecko to bałagan więc muszę najpierw przetrwać to wylewne powitanie a potem już będę mogła wypić w spokoju herbatę…’. Przyjrzyjmy się jak interpretacja jednego zdania, postawy człowieka może mieć różny wydźwięk. Cała scenka skłoniła mnie do nieco smutnej refleksji w temacie dzisiejszych czasów, gdzie więź pomiędzy ludźmi a dziećmi zanika z przyczyn…hmmm cywilizacyjnych, podejścia ludzi do życia i nastawienia bardziej na karierę, siebie, rozwijanie się ale ograniczone w polu widzenia tylko do tego życia, w tym ciele i tu i teraz….nie widzenia, że wnuk to przedłużenie nieraz dosłownie mego życia, karmy, dorobku, to moja inwestycja w siebie. Krótkowzroczność zamknięta w tym co ja potrzebuję i w oddzielności, odrębności mylnie interpretowanej indywidualności naszego ja sprawia, że nie widzimy czym są kolejne pokolenia, że ty sam możesz być własnym wnukiem lub prawnukiem, którego dziś odrzucasz, pomijasz, lub po prostu nie dbasz o waszą więź. Fakt, jest wiele wspaniałych dziadków i rodziców ale też coraz częściej zaznacza się szczególnie w miastach trend, który mówi- korzystam póki żyję, lub ja też potrzebuję czegoś dla siebie….podczas gdy to dla siebie jest pustą uliczką, ślepym korytarzem.
Ale wracając do sztucznego świata Simsów, w który czasami bywamy wtłaczani przez różne grupy środowisk, z którymi chcąc nie chcąc się stykamy po drodze w naszym życiu… Ciężko jest funkcjonować jednostce ze świadomością jak ja to nazywam ezoteryczną, przebudzoną, z obudzonym duchowym zmysłem, wzrokiem, w świecie gdzie wszystko funkcjonuje na poziomie energii karmy, na poziomie: nie ważne czy to co robię jest dobre czy trochę złe ważne jak inni to ocenią, bo jeśli ich przekonam, że jestem wzorem cnót to to kim jestem gdy kurtyna na scenie opada jest nieistotne…tym zajmę się później… I wiecie co, to 'później’ przychodzi, naprawdę przychodzi…jako doświadczenie nieradzenia sobie ze sobą, z depresją, pustką, jako doświadczenie przerabiane na problemach z dziećmi lub wnukami… Tyle, że dopóki Simsy działają i na zewnątrz jest ok to siebie traktuję jak kogoś, kogo też potrafię oszukać. Co ciekawe maskarada trwa i zostaje przedłużona, niejako rozciągnięta na siebie- czyli wierzę w to co mi wygodnie na dany czas. Pięknie takie świecidełkowe puste szkiełka widać jako fałszywy ton, gdy ktoś nie jest wstanie ukryć rzeczywistej intencji, a gry nie da się ciągnąć w nieskończoność i nie da się na co dzień oszukiwać tych, z którymi się mieszka, że ja z toalety nie korzystam :). Zatem kurtyna opada i widać gołą… prawdę aktorską. Widać makijaż i przejaskrawione stroje i jaki rekwizyt czemu służy, jaka scena w scenariuszu na dziś była planowana i jaki efekt miała wywrzeć na publiczności. Co gorsze ta publiczność, którą nieraz jesteśmy my w różnych środowiskach wystawieni na działanie marketingowe, PR’owe innych, jest perfidnie manipulowana i nieraz choć nie wie do końca co się zdarzyło albo jaka sztuczka się zadziała, bo jest skrzętnie ukryta, to jednak na pewnym poziomie duchowym, energetycznym to czuć i krzywda przychodzi w postaci rozczarowania, smutku, żalu, wewnętrznego płaczu… A później hmmm się rozlewa wydarzeniami.
Zostawiając jednak w spokoju tych, którzy tworzą swoje życie jak Simsy, nie widząc w nich głębszych prawd, ani nie widząc choćby prostego mechanizmu przyczynowo-skutkowego, skupmy się na tych, którzy już swoją świadomość na tyle obudzili by dostrzegać manipulacje i konsekwencje jakie niosą. Pytanie brzmi na co powinniśmy pozwalać a na co nie?
Ostatnio przyjaciółka zwróciła moją uwagę stwierdzeniem, że nie wolno pozwalać złodziejowi kraść i że dziwi ją jak ludzie myślą, że pewnych oczywistych przekłamań nie widać. Bezczelność złodzieja tutaj polega na tym, że można kogoś nabrać, oszukać raz, na jakiś trik, zachowanie, ale drugi i trzeci raz to już impertynencja sądzić, że osoba jest głupia i nie zauważy. Sęk w tym, że w zbyt wielu wypadkach osoba poszkodowana wcale nie jest ślepa ani głupia, tylko pozwala się tak traktować, wykorzystywać, wtłaczać w pewien Simsowy plan manipulanta z grzeczności, bo tak wypada, bo nie może uwierzyć, że to się dzieje naprawdę- że drugi człowiek może być tak perfidny, lub wstydzi się po prostu zareagować, czasem boi wyrazić swoje zdanie otwarcie i ucieka przed konfrontacją, w obawie przed następstwami. Ale co gdy wynik konfrontacji to granat, a nie reagowanie to bomba nuklearna, która wprowadzi trudny, niekorzystny wzorzec lub jeszcze pogorszy istniejący w linii rodu? Co jeśli nauczymy swoje dziecko, że wolno nas podeptać, albo poniżyć, potraktować ewidentnie nieuczciwie, źle, lekceważąco, i że powinniśmy to przełknąć, żeby np. się nie wydało jakie szambo jest w mojej rodzinie, żeby nikt źle o mnie nie pomyślał, żeby inni nas nie obgadali, żeby mieć święty spokój….żeby w razie czego nadal móc liczyć na wsparcie finansowe z jego, jej strony, itp. Wszystkie te argumenty podtrzymują złodzieja w przeświadczeniu, że może kraść, że może traktować innych w ten sposób, i że to on ma rację skoro nikt się mu nie sprzeciwia. Zatem, będzie kraść dalej. To jest tzw. odpowiedzialność zbiorowa.
A druga strona, czyli my lub nasze dzieci, będzie kulić się w przeświadczeniu krzywdy i niesprawiedliwości, innymi słowy podwajamy wzorzec służenia innym za podnóżek, lub robienia za tło w ich simsowej scenie… Takie tło jakie akurat jest im potrzebne. To traktowanie ludzi na zasadzie rekwizytów, jestem z moją rodziną kiedy mi wygodnie to pokazać, kiedy po drodze, ale gdy ta sama kwestia, człowiek już wymaga zadbania wtedy okazuje się, że zawsze są ważniejsze sprawy, że złodziej zawsze bardziej potrzebuje niż ten co jest okradany….
Co znaczy po równo? To też kwestia wolnej interpretacji jak się okazuje… Najbardziej niedorzeczny przykład tego po równo to opcja: tobie się należy mniej bo np. jesteś młodsza, bo masz mniej dzieci niż ja, lub tam się nam nie opłaca jechać, bo w tym mieście mamy jednego wnuczka a w Krakowie czterech…więc logiczne, że to jedno nie może oczekiwać, że będzie traktowane…no właśnie jak? Równorzędnie? Słucham nieraz wielu historii, które przeplatają się przez ludzkie życie, nieraz pokrywają z moimi lekcjami i zawsze wnoszą jakieś potwierdzenie, odsłaniają wzorzec, który akurat warto ukazać uwypuklić, po co? Po to by być na niego już czujnym, umieć rozpoznać w swoim życiu, wychwycić, wyłapać w porę zanim się zagalopuje i wyrządzi krzywdę, szkody, które później nieraz trudno ogarnąć.
Kiedy więc przychodzi moment, że uznamy, że mamy prawo powiedzieć złodziejowi stop, więcej nie pozwolę ci ukraść, tak nie wolno, to nie jest uczciwe, właściwe zachowanie, warto pamiętać, że nie robię nic złego. W rozumieniu tylko ludzkim, a raczej Simsowym, zrobimy tej osobie kłopot i siebie nieraz narazimy na nieprzyjemną konfrontacją lub utratę nawet jakiejś pozycji w Simsowym świecie, natomiast w sensie duchowym naprawiamy, pokazujemy drogę, prostujemy wzorzec i nie tracimy lecz zyskujemy…W miejsce tak przerobionej lekcji, takiej utraconej znajomości, pozycji, przychodzi błogosławieństwo w postaci wydarzeń, osób, ludzi, propozycji, oferty, wyjazdu, pracy –bo zrobiliśmy miejsce na to nowe- bo wyłapaliśmy wzorzec, który hamował nadejście, pojawienie się nowych okoliczności, przeszliśmy kolejny etap, zaliczyliśmy egzamin, ewoluujemy… Jeżeli świadomość ewoluuje, to zawsze w kierunku szerszej odpowiedzialności społecznej, zatem oczy ducha otwierają się na odpowiedzialność za życie w ujęciu nie tylko mikro ale też makro. Czasem wystarczy raz odważyć się zwrócić uwagę złodziejowi, ale nie po to żeby spotkała go kara ale żeby ciebie i ludziom podobnym tobie nie została wyrządzona krzywda ze strony tej osoby, a z tak ujętą intencją, cały wszechświat ci pomoże naprawić to co niesprawiedliwe. I rzecz nie polega na tym by naruszać przy tym godność drugiego człowieka, by brać odwet, ranić, bo wówczas sami przekraczamy tę niewidzialną granicę i stajemy się z ofiary katem. Sęk w tym by zachować umiar, równowagę, w pewnym sensie pokazać, że widzę to co robisz jasno i wyraźnie i nie pozwalam na to, a jednocześnie nie walczę z tobą, po prostu nie godzę się na szerzenie tego wirusa dalej również przez moją obojętność lub niereagowanie. Zobaczcie, to już ograniczanie spustoszenia, i daje nadzieję, że ten człowiek będzie miał mniej długów duchowych do spłacenia… A gdy wystarczająco dużo osób zechce przyjąć taką postawę, to razem będą wstanie nawet przemienić złodzieja w pomocnego człowieka… Skrajność?- ale tak działa świat przyczynowo-skutkowy. W pewnym sensie ludzie stwarzają tyranów i dają despocie władzę, a diabełkowi tworzą warunki do rozwijania jego imperium, także poprzez nie reagowanie, poprzez zamykanie oczu i uszu na kłamstwo, drobne tzw. przewinienia, nieprawidłowości…jak to się mówi małe dziecko mały problem, duże dzieci duże problemy. Z małego kłamczuszka, wyrośnie duży kłamczuch i to już nie będzie ani urocze ani zabawne, a my złapiemy się za głowę krzycząc w zdumieniu jak do tego mogło dojść, jeszcze niedawno był takim małym słodkim łobuziakiem….hmm. Konsekwencje są już dziś i widać je jak na dłoni, to ‘później’ przychodzi szybciej niż się spodziewamy i zawsze za szybko jeśli trzeba zapłacić rachunek… To samo można zobaczyć w wersji mikro –w domu, rodzinie, na osiedlu, w pracy, i w wersji makro w skali społeczeństwa, państwa, międzynarodowej. Nie stwarzajmy warunków, w których nasze dzieci nie będą potrafiły funkcjonować godnie. Pamiętajmy, że to na co my godzimy się dziś stwarza dosłownie jutro- co hodujemy, szykujemy naszym dzieciom?
To pytanie, na które każdy powinien odpowiedzieć sobie sam w zaciszu własnego sumienia, serca…
Magdalena
Dla zainteresowanych interesujący filmik w temacie hmm odpowiedzialności zbiorowej i nie tylko, warto obejrzeć i otworzyć oczy szeroko ze zdumienia: