paź 24 2017
Przenikające się wymiary a nasza codzienność
BHP dzisiejszych czasów…czyli zasady bezpieczeństwa można by rzec dla poruszających, czujących dobrze przestrzenie, wymiary wokół siebie…a w zasadzie dla wszystkich- bo każdy jest wielowymiarowy, tyle że nie każdy wnika, dochodzi skąd coś się u niego akurat wzięło, co się przyczepiło, i jak wpływa na jakość jego życia, codzienność.
W ciekawych czasach przyszło nam żyć i funkcjonować. Dziadek mawiał żartobliwie, że to przekleństwo kiedy ktoś życzy ci – ‘obyś żył w ciekawych czasach’ – że to jak klątwa :). I w sumie zależy jak na to spojrzeć, ale po ludzku to rzeczywiście niezbyt dobrze, bo atrakcyjnie w tym wypadku znaczy trochę jak na wojnie… Nigdy nie wiadomo kiedy coś cię zaskoczy i skąd przyjdzie zagrożenie, zmiana a czujnym trzeba być cały czas.
Dziś wygląda to trochę tak, że tam gdzie idę swoją energią i to czego nią 'dotykam’, jest bardzo namacalne. ‘To’, ta przestrzeń, energia ma dostęp do nas, naszej przestrzeni bardziej namacalnie, dziś łatwo jest wyczuć jak przestrzenie, światy, w których chodzimy dosłownie przychodzą do nas, łączą się z naszym teraz, namacalnie, to trochę jak w tym filmie ‘szósty zmysł’. Na pograniczu jawy i snu da się zauważyć, usłyszeć, a nawet co jest dość nieciekawym doświadczeniem odczuć na własnej skórze obecność tego co wpuszczamy lub przywołujemy do swoich przestrzeni. Dlatego BHP dzisiejszych czasów to niestety wzmożona w pewnym sensie dbałość o czystość i porządek swojej przestrzeni życiowej, w sensie energetycznym. Niestety dziś dwa razy warto się zastanowić zanim wybierze się film, książkę czy wejdzie się w świat, do którego przepuszcza jakiś utwór muzyczny, obraz, człowiek. Czy przestrzeń, wymiar co do której pewności nie mam nie wepchnie mnie tak głęboko, że zajmie mi kilka miesięcy, albo lat wygrzebanie się stamtąd i dojście do status quo. Wielość wymiarów, różności bytów i ogrom sposobów w jaki mogą się przejawiać w naszym świecie jest przytłaczający. Ale zawsze tym kto wpuszcza jesteśmy my sami, poprzez ciekawość, chęć wiedzy, zabawy, atrakcji, zysku, przyjemności, itp. Często naiwnie lub głupio stwierdzamy a co mi tam, raz kozie śmierć i włazimy w jakieś wampirze, demoniczne czy inne dziwne światy przeświadczeni, że to tylko fantazja nie mająca dostępu ani wpływu na świat realny –czyli ten którego dotykam ręką…
Zakładam tu, że większość moich czytelników, nie popełnia takiego błędu, bo świadomie funkcjonuje w świecie, który nie jest dla nich ograniczony wyłącznie do wymiaru fizycznego, zatem ich świadomość ogrania również przestrzenie duchowe, niematerialne i uczy się postrzegać przyczynowo-skutkowe domino przenikające wszystkie nasze przestrzenie egzystencji.
W zasadzie to o czym chciałam tutaj dziś napisać, odnosi się do specyfiki dzisiejszych czasów, gdzie bardzo szybko to co dotykamy myślą, w przestrzeniach też tzw. sennych manifestuje się w naszym świecie fizycznym. Niektórzy dziś w zasadzie żyją nawet bardziej wirtualnie, duża częścią swoich zasobów energetycznych w innych światach niż ten nasz… świadomie niejako wybierając inną rzeczywistość. Dziś jak to usłyszałam niedawno od koleżanki, świat wirtualny jest bardziej rzeczywisty dla wielu niż ten fizyczny, który widzimy po wstaniu z łóżka. Niestety wielu się wydaje, że to co wyprawia w przestrzeniach subtelnych jest jakby gierką bez konsekwencji tutaj, podczas gdy zasady są te same i realnie przekładają się na karmę bądź nasze bankowe rachunki ma-winien. Ku mojemu przygnębieniu, mam wrażenie, że te nasze funkcjonowanie wielowymiarowe, raczej odbywa się na minusie niż plusie, tzn. przechodzimy przez trudne i ciężkie sfery, miejsca, wymiary, gdzie musimy naprawiać cząstki siebie, nieraz pracować z kilofem w dłoni by wydobyć mały atom z wielkiej skały, gołymi dłońmi grzebać w zamarzniętej glebie, by uratować jakiś kawałek siebie idący na zatracenie… Wszystko to są powiązania, po których się poruszamy, na zasadzie połączeń, i nie łudźmy się, że jeżeli gdzieś wchodzimy, gdzie jest strasznie, do światów demonicznych, lub walczących o odrodzenie…że my z tymi ciężkimi energiami nie mamy nic wspólnego. Jeśli mamy klucz wejścia tam, to znaczy że pracujemy też dla siebie i na siebie poprzez pomaganie komuś, kto został a może być cząstka Ciebie gdzieś dużo wyżej… Z reguły nie jest miło tak myśleć lub postrzegać swoje działania, tym bardziej jeśli światy, po których łazimy są trudne i budzą płacz duszy… Zapewne niejeden z Was miał takie sny, po których budził się i nie mógł jeszcze długo się otrząsnąć, jakby ślad pozostał i można było niemal go dotykać tak realny się wydawał nadal po obudzeniu. Ile odwagi trzeba by tam być w wibracji światła, dobra, bez uciekania i odwracania głowy na widok upadłych istot i ludzi…którzy upadli jeszcze niżej. Nie będę tutaj przywoływać żadnych trudnych przestrzeni, choć da się wyczuć co mam na myśli… O dziwo choć czasy wydają się trudniejsze, bo mamy niższy poziom etyczny poprzez pozwolenie sobie na tzw. wolną interpretację, relatywizm gdy nazywamy dobro i zło, oraz ubieranie zła w odświętne jasne szaty i nazywanie je złem koniecznym- czyli dobrem… To mimo wszystko poprzeczkę mamy dziś wyższą i wymagania względem człowieka są też większe ale i pomoce są ogólnie dostępne i świadomość jest inna- łatwiej ją dziś poszerzać, budzić, bo mamy nie tylko dostęp do wiedzy i środków na minusie ale też w drugą stronę, bramy otwarte na plusie… Tyle, że ciekawość ludzka rzadko pobudzana jest przez te jasne wymiary, raczej idzie w stronę krzykliwych dwuznacznych, błądzących dróg, gdzie przyciąga magia, władza, moce… i wpuszcza na manowce. Dlatego też mam wrażenie, że poprzez te bajkowe, magiczne światy, w których jest dosłownie wszystko taki misz-masz magii i bytów, tworów, myślokształtów, brniemy do zrozumienia samych siebie i naszego prawdziwego ja-celu. Brniemy, bo jest to droga okrężna a nie bezpośrednia niestety. Poprzez minusy, trudne światy, i ciężkie prace uczymy się dopiero, że nie chcemy czegoś żeby rozpoznać czego mamy chcieć…żeby wrócić do siebie. My nie znamy siebie, toteż szukamy pośród tworów, bajek, przygód, tym co najbardziej pociąga, tego co nas zaspokaja…i odkrywamy czym to jest naprawdę i z reguły nie jest to tym czym sądziliśmy i wtedy zaczynamy powolny proces budzenia się do prawdy o sobie, otwierania oczu na to czego chcę naprawdę i gdzie właściwie trzeba by iść żeby wyjść z czarnej dziury…
Niestety w dużej mierze poprzez odbicie się od przysłowiowego dna, zaczynamy dopiero płynąć w stronę światła i walczyć o jeden łyk niezanieczyszczonego powietrza. I jest to trudniejsze niż by się mogło wydawać, bo dusza nie nawykła do dyscypliny hmmm duchowej, łatwo się poddaje, dlatego droga nie może być zbyt stroma na początku… Bo i wyrzeczenia się tego co sprawia przyjemność a z ciemnego pochodzi są na początku powolne i małe. To jak stopniowe oczyszczanie siebie i sowich przestrzeni, nawyków, kawałek po kawałku. To jak z jedzeniem słodyczy, jeśli 80 proc jedzenia dziennego to cukierki, ciasta, batoniki, czekolady, babeczki itp., to trudno jest naraz wyrzec się wszystkiego…nawet jeśli zagraża to naszemu zdrowiu i życiu. Ludzie wolno puszczają stare nawyki, nawet jeśli wiedzą, że są szkodliwe, złe, że ich wyniszczają. Toteż droga dla nas jest dłuższa ale mniej stroma, a i tak narzekamy, że zbyt trudna.
Nikt nie lubi dyscypliny, wyrzeczeń, pokory, zobaczcie, że te słowa mają dla większości z nas wydźwięk na minusie… podczas gdy chodzi o dawanie i branie-o obfitość poprzez oddanie ograniczonego a przyjęcie nieograniczonego, o zobaczenie całości w jednym, i jednego w każdym…Hmmm brzmi lepiej tyle, że nadal w naszym świecie oddzielenia i odrębności nie funkcjonujemy w tej wibracji myślowej, bo gdybyśmy w niej się poruszali to bylibyśmy ponad to co nas nęka jako skutek błędnego myślenia, interpretacji tego co nazywamy rzeczywistością.
A zatem jak dziś funkcjonować żeby nie wpaść w przepaść, z której można wychodzić przez kolejne żywota… O tym właśnie mówię i staram się bić na alarm, że świadomość tego czego dotykam dziś myślą, uczuciem, emocją, wibracja muzyki, obrazu, słowa jest bardzo istotna. Przyciągasz to co nawet jeśli rozumowo cię odpycha-na poziomie logicznym lub zdroworozsądkowym, ale i tak zaglądasz, bo ciekawość cię pociąga i chęć przygody zakazanej, to i tak tego dotykasz, nawet poprzez swój silny lęk przed tą przestrzenią przywołujesz ją jakby tu była…i zaraz jest w postaci tej czy innej formy lub wydarzenia. Często bardzo niechcianego. Co warto pamiętać? Żeby nie identyfikować się z tym czego dotykam, pamiętać o tym, że jesteś z Boga i tylko tam masz powinność, pamiętać, że jeśli dotykasz czegoś myślą poprzez choćby zazdrość, czy chęć posiadania czegoś to już twoja energia tam powędrowała, w zależności od intensywności twego pragnienia nawiązuje i zawiązuje reakcje, wydarzenia ku kreacji. Dlatego wszelkie tzw. wyobrażenia, marzenia, pragnienia oparte na budulcu motywacji wyróżnienia się spośród innych poprzez nadzwyczajne moce, władze, wielkość, niestety przyciągają realizację i pomocników z niezbyt jasnych światów. I choć na początku wydaje się nam, że zabawa jest przednia, to z czasem jakość naszego życia podupada a niezależność i wolność, wyższa wibracja dająca poczucie bezpieczeństwa i radości wewnętrznej zanika niezauważenie, stopniowo ustępując pogoni za mną w różnych wersjach wyjątkowości. Ale to wyjątkowość na minusie bo na tle innych i w porównaniu z innymi mam być lepszy…a nie wyjątkowość na plusie gdzie ceni się różnorodność przejawów każdej duszy – gdzie każdy jest jakiś, inny wyjątkowy, i równy, nie mniej lub bardziej wartościowy, bo każda dusza ma wartość bezcenną i porównywanie tutaj to zabawa w piaskownicy z dziećmi, które kłócą się o to kto ma lepszą zabawkę dzisiaj.
Nuda? Niekoniecznie… Przecież nadal jesteśmy tu by korzystać z tej naszej wyjątkowości, ale nie dla popisywanie się przed innymi lub ścigania, ale dla pracy większej, znacznie przekraczającej wyobrażenia tego małego ja… Chyba dziś brakuje nam eposów o dobrych walkach i jasnych bohaterach…zamiast wampirzych światów i umarlaków nastolatków, czy innych demonów, warto popatrzeć na jasne postacie, o których mniej się pisze, kręci filmów… Władca pierścieni pięknie ukazuje właśnie dobro walczące ze złem w człowieku i to jak trudno to dobro podtrzymać i że nieraz dopiero w kolejnym pokoleniu udaje się ludziom zwyciężyć samym ze sobą, poprawić błędy pychy…
Pilnować najpierw siebie a potem dopiero innych to chyba bhp najważniejsze i mieć świadomość, że tam gdzie idziesz jakąś częścią siebie, dziś z reguły nie fizyczną, masz trzymać się jednego wyznacznika- prawości, dobra, miłości, niekrzywdzenia…to jest wszędzie i na wagę złota w większości światów, tam gdzie dziś przebywamy, chodzimy… Trudniejsze niż się wydaje, bardzo rzadko spotykane…bo to jak Aragorn we Władcy Pierścieni… ty, ja każdy z nas jest nim w swoim świecie-tylko pytanie czy podejmiesz się wyzwania i czy wiara w dobro w nas, w naszym własnym potencjale zwycięży-na ile ty będziesz walczyć o to w sobie zdefiniuje jakość świata, w którym się obudzisz dziś, jutro…i nie tylko ty ale i każdy na kim ci zależy… Gra warta świeczki? Raczej gra o wszystko…na pewno.
Magdalena