gru 01 2014

Czy moja myśl stworzyła moją rzeczywistość?

creationPunkt widzenia zależy od punktu siedzenia to znana i stara prawda, można jedną rzecz postrzegać na milion sposobów. Tylu ile jest ludzi tyle jest opisów zachodu i wschodu słońca. Cała rzeczywistość istnieje w naszym umyśle i tam najpierw ją tworzymy dla siebie, żeby później wyprojektować na zewnątrz. Każdego dnia wstajemy mając jakieś oczekiwania lub przewidywania dotyczące naszego świata, każdego dnia spodziewamy się czegoś. Zazwyczaj mamy poprzypisywane pewne schematy zachowań i reguł i określamy, szufladkujemy na ich podstawie nasze ramy świata, ludzi, możliwości. Nie lubimy zmian, lubimy czuć się bezpiecznie w naszym znanym świecie. Oczekując, że jutro jest taki sam dzień, że pójdę w te same miejsca i spotkam, jak zawsze, tych samych ludzi, godzę się i akceptuję taką rzeczywistość i powielam taki właśnie schemat mego świata. Np. kiedy zaczynałem tę pracę może i myślałem, że to tylko pierwszy krok do nowego życia, ale z czasem popadłem w rutynę, myśl się rozleniwiła a zapał do dalszych poszukiwań jakoś znikł. I pomimo, że myśl nie ma granic, że możemy naszą wolną myślą osiągnąć wszystko, zmienić całą rzeczywistość, to trzeba jeszcze chcieć, wierzyć w to, nie bać się tego i dążyć uparcie do tejże zmiany. Mieć Świadomość, że to jest MOŻLIWE.
Dla jednych fakt, że wstają co dzień o 6 rano i zaczynają żmudny, ten sam, wkoło powtarzający się schemat dnia pracy, będzie męczący i dobijający. Dla kogoś innego byłoby to błogosławieństwo- bo teraz jedzie do pracy na 14 a wraca do domu po 22 i nie ma czasu zobaczyć się z dziećmi. Jeszcze kto inny nie ma pracy i marzy o tym żeby mieć powód do wstania rano z łóżka… Wszystkich tych ludzi łączy jedna myśl- jakie ja mam trudne, ciężkie życie, przy czym żaden nie potrafił zobaczyć z innej strony swego losu ani siebie jako kreatora tegoż stanu rzeczy.
Gdybyśmy głęboko w środku wierzyli, że nasza myśl nie ma ograniczeń, i że to my jesteśmy współtwórcami naszej rzeczywistości, wówczas nie miałoby sensu narzekanie na własny los, bo bylibyśmy w pełni świadomi, że życie to trochę jak Restauracja (wielowymiarowa i bardzo obszerna z bardzo bogatym menu). Wchodzisz, wybierasz z menu, zamawiasz i dostajesz. To, że czasem stwierdzasz, że jednak nie o to ci do końca chodziło to już inna bajka, ale przynajmniej spróbowałeś nowego smaku. Problem jednak polega na tym, że niestety w większości nie mamy pojęcia o co w ogóle prosimy w restauracji życia. A żeby tego było mało, nawet nie jesteśmy świadomi faktu, że stale coś zamawiamy. My po prostu w ogóle nie słuchamy, nie zwracamy uwagi na nasze myśli, na procesy myślowe- co nas motywuje, co nami kieruje, czego naprawdę chcemy a do czego dążymy (bo to często dwie różne rzeczy u wielu ludzi). Funkcjonujemy tak z dnia na dzień korzystając z bogatych zasobów restauracji wszechświata, nie postrzegając, że możemy wybrać naprawdę świadomie to czego chcemy, tylko musimy najpierw zapytać siebie, zajrzeć w głąb własnej istoty i spróbować poznać jej potrzeby. Bo na początku to trochę tak jakbyśmy byli dwoma osobami, tak obce są dla nas nasze własne pragnienia. Z czasem, przy odrobinie wytrwałości, coraz lepiej nauczylibyśmy się odgadywać potrzeby naszego JA i łączyć je z ziemskim istnieniem, byciem tutaj. Sądzę, że po pewnym czasie efekty byłyby dla nas samych tak zaskakujące, że patrząc wstecz dziwilibyśmy się jak kiedyś mogliśmy chcieć tylu niedorzecznych i sprzecznych rzeczy wprowadzających zamęt i konflikt do naszego życia. Nawet jeśli przyciągnęlibyśmy, stworzylibyśmy, bądź wyprojektowali coś nie do końca idealnego dla nas, to przy stałym kontakcie z naszym JA, nie wprawiłoby nas to w stan depresji, lecz ze spokojem poprawialibyśmy naszą kreację, wiedząc co wymaga naprawy i GDZIE zdążamy. Ale do tego potrzeba zrozumienia Siebie, połączenia niejako JA i ja dla ich wspólnej drogi tu na Ziemi.
Wielu nieszczęśliwych ludzi niestety pogrąża się w pętli błędnego koła myśli, zrzuca winę na los, przeznaczenie, innych ludzi, zapominając, że przecież nie jesteśmy jakimiś śrubkami w wielkiej machinie, bez woli i inteligentnego umysłu. Nasza myśl odpowiednio napędzana jest wstanie tworzyć cuda, uzdrawiać, i prostować najbardziej skrzywione drogi. Cały problem w tym, że tym olejem napędowym jest z reguły niezachwiana wiara i pozytywna emocja-baza uczuciowa np. miłość, oraz czysta intencja. Z czasem pojawia się również świadomość (oświecenie, światło duszy, poznanie) niezbędna do tworzenia upragnionej rzeczywistości. O ile dwa ostatnie uda się stworzyć przy odrobinie chęci, to niezachwiana wiara jest najsłabszym punktem w tym układzie. Człowiek od wieków walczy z własnymi zaporami myślowymi, stara się pokonać schematy i wyłamywać poza ograniczenia. Niestety, jak widać na podstawie historii, proces ten trwa i jest z punktu widzenia długości życia przeciętnej jednostki, stanowczo zbyt wolny. Każde obecne osiągnięcie techniki dla ludzi niegdyś wydawało się herezją na tyle nieosiągalną, że nawet nie próbowali sobie jej wyobrażać. Podobnie dziś, choć jest wiele publikacji na temat np. cudów uzdrawiania, czy lewitacji, bądź przenoszenia się z ciałem na wielkie odległości bez potrzeby używania pojazdów mechanicznych, to i tak wydają się nam one zawsze bajką opowiadaną lub powtarzaną przez naiwnych. Tak głęboko utrwaliliśmy w sobie obraz człowieka jako istoty słabej, niepozornej, marnej i zdanej na tzw. kaprysy losu, że nie potrafimy przyjąć myśli, która próbuje nas wyzwolić z tego więzienia i przywrócić nam moc. Z drugiej zaś strony, sama myśl, że rzeczywiście możemy tworzyć zgodnie z naszą myślą, że cała rzeczywistość zależy od nas, i że mamy pełną władzę ale i odpowiedzialność paraliżuje nas i napawa głębokim lękiem egzystencjalnym. Gdybyśmy uświadomili sobie, że jesteśmy autorami istniejącego porządku, naszego świata, naszej rzeczywistości, kto wówczas mógłby stałby się odpowiedzialny za całe niezadowolenie z istniejącego stanu rzeczy? Kogo uczynię odpowiedzialnym za błędy, za swoje życie, za poczucie porażki, za niechęć?
Zdecydowanie bezpieczniej jest wierzyć, że ktoś zaprojektował za nas obecny stan rzeczy, że nasze ja nie ma żadnego wpływu na obraz dzisiejszego teraz, że jesteśmy tylko trybikami w machinie życia i przeznaczenia. A że to nie jest prawda…cóż prawda czasem jest trudna do przyjęcia i zabiera nam to trochę czasu…
Było i jest tak wiele pozytywnych i budujących przykładów, których człowiek wciąż potrzebuje żeby podbudowywać swoje ja i umacniać siebie w wierze w człowieka jako Istoty, która jest na obraz i podobieństwo Boga (jakie nieograniczone możliwości stwarza ta wielka Myśl). Tyle jest żywotów świętych, tyle wciąż na nowo rodzących się i żyjących dla nas awatarów, tylu mistrzów własnego życia. Przecież warto zawsze na nich popatrzeć i powiedzieć sobie, skoro On, Ona mogła tak żyć, to znaczy, że wszyscy możemy. Największym ze wszystkich z nich, według mnie, jest Chrystus, Światłość ludzkości.
Prawda jest taka, że człowiek potrzebuje jakiegoś pierwowzoru, ideału, punktu odniesienia, z którego może czerpać, na którym może się podeprzeć w trudnych momentach. Mając w myśli, nawet nieświadomie, nie wytyczając żadnych konkretnych wzorów, jakiś ideał, kierujemy się podświadomie jego ‘wytycznymi’, funkcjonujemy w ramach akceptowalne bądź nie przez ten ideał i na tej podstawie odrzucamy lub przyjmujemy coś do naszego życia. Najlepiej by było gdyby ów ideał, który chcemy odzwierciedlić był najwyższym ideałem, im wyższa wibracja, im dalej, wyżej sięgamy tym nasze możliwości stają się bardziej nieograniczone, aż do pełnego wyzwolenia.
Idąc za przykładem świętych, mistrzów, światłonośców, stopniowo, jednostka po jednostce odważa się burzyć swoje schematy, bloki myślowe. Umysły z roku na rok, ze stulecia na stulecie pokonują własne bariery i przenoszą góry. Ale ten postęp wymaga zmiany myślenia jakiejś części ludzi w każdej epoce i w każdej epoce będą tacy, którzy poprowadzą nas poza sztywne obrazy myślowe i schematy jakimi myślimy sami o sobie i naszej rzeczywistości. Pamiętajmy też, że z góry wygląda to jak swoisty efekt domina, jedna jednostka na świecie, której się udaje rozjaśnić swoją świadomość i wznieść myśl wyżej, poza ograniczenia, przekazuje ten schemat wypracowany przez siebie swoim najbliższym. To jak pozytywna epidemia :). Właściwie to działa to nawet bardziej wielowymiarowo niż efekt domina, bo idzie w wielu kierunkach naraz. Myśl nie ma ograniczeń w przestrzeni i czasie, można ją posyłać wszędzie w każde Teraz, wymaga to tylko odpowiedniej Świadomości i Serca otwartego na dawanie.
Dlatego nie warto mówić, że mamy gorsze czy lepsze życie niż inni, czy też porównywać się z kimś innym, szukać winnego w tłumie albo w niesprzyjających okolicznościach. Gdyby uwierzyć, że myśl nie ma granic i jest wszystkim, że myśl tworzy i buduje, że jest jakby projektorem w kinie naszego życia, wówczas nie pozostaje nam nic innego jak zastanowić się dlaczego właściwie oglądamy ten film, jeśli się nam nie podoba.

1111

Magdalena

Brak komentarzy