gru 17 2014
Relacje z bliskimi ‘zmarłymi’
Przyciągamy naszych zmarłych bliskich płaczem, nieutulonym żalem, ciepłymi wspomnieniami, miłością, oraz modlitwą, która jest jak światło w ciemności.
Często zatrzymujemy, nie pozwalamy odejść naszym bliskim nieutulonym żalem, niemożnością pogodzenia się z utratą, rozpaczą, która nas przygniata i odbiera sens życia. Oni widząc nasze cierpienie próbują nam pomóc, zostać, pocieszyć, gdyby tylko mogli wytłumaczyć, że przecież nadal są ale inaczej… Czasem bardzo ważne jest powiedzenie sobie i tej osobie, że chcesz żeby była szczęśliwa tam w duchowym wymiarze, by poszła dalej swoją drogą, a ty pójdziesz dalej swoją, że poradzisz sobie, że wiesz, że jeszcze się spotkacie. Z obu stron miłość trwa a rozłąka jest iluzją, połączenie duchowe jest, czujemy myśli, nieraz widzimy w snach naszych bliskich, czasem się do nas uśmiechają a czasem mają zmartwioną minę, czasem ze smutkiem w oczach patrzą. Gdy mówimy bez ciebie nie chcę i nie potrafię żyć, nie pozwalamy tej duszy odejść, trzymamy ją przy sobie nie zastanawiając się nieraz czego od niej żądamy, czego jej pozbawiamy, czynimy ją niejako współtowarzyszami cierpienia i naszego życia.
Nieraz świadomie cieszymy się czując i wiedząc, że bliska dusza jest przy nas, czujemy jej myśli i stosunek do podejmowanych przez nas decyzji, do ludzi, których spotykamy. Nie zastanawiamy się jednak nad tym, że już nie funkcjonujemy w pojedynkę, że dajemy takiej duszy prawo (zatrzymując ją przy sobie) ingerowania w nasze sprawy według własnego osądu, który przecież nie jest nieomylny ani lepszy niż nasz, lub bardziej oświecony. Dusza ta może np. za życia nie przepadała za twoim narzeczonym i po śmierci może ‘podszeptywać’, podsuwać ci myśli związane z rozstaniem, złością na partnera, a ty nie potrafiąc oddzielić swoich uczuć od uczuć np., zmarłego ojca żyjesz w sposób, który nie prowadzi do szczęścia żadnej ze stron tego układu.
Niektórzy mówią: dobrze, nie będę już płakać, nie będę rozpaczać, tylko chcę wiedzieć, że on, ona jest szczęśliwa. Czasem nic nie pomaga tak utulić naszego żalu po zmarłych jak modlitwa, to ona nieraz przeprowadza dusze, daje wsparcie, i światło, gdy nie wiadomo dokąd iść. Najlepiej, najpełniej działa modlitwa serca osoby ukochanej, bo to najbardziej szczera modlitwa, mówienie pustych regułek bez łzy wzruszenia jest słabym światłem dla kogoś, do kogo ma szansę dotrzeć jedynie prawdziwe światło duszy-prawdziwa miłość, oddanie, chęć pomocy. To są najsilniejsze pochodnie, które nieraz niwelują i usuwają niejedną przeszkodę w drodze do Domu.
Czasem bywa też tak, że ktoś z rodziny, z kim mieliśmy trudne stosunki za życia, i umierał w niezgodzie z Bogiem i nami, z pretensją w sercu, pragnie naszej pomocy. Bywa tak, że przychodzą do naszej przestrzeni, w snach najczęściej i najłatwiej jest się im z nami komunikować, i pokazują, dają znać lub mówią, że potrzebują wsparcia, bo są zagubieni, sami w miejscu, z którego nie wiedzą jak znaleźć wyjście. Jedyne wspomnienie takiej duszy o czymś, co może jej pomóc jest np. związane z najbliższymi, z doczesnymi wspomnieniami wciąż żywymi w pamięci. Dusza taka nie odwołuje się do duchowego wymiaru, jeśli była z nim skłócona, urażona, lub zbyt dumna lub nie chciała go poznawać za życia na Ziemi. Wówczas przychodzą te dusze zbłąkane do nas-krewnych, rodziny i nieraz proszą o światło, energię, wsparcie, siłę, bo wiedzą, że tu światło jest i ciepło i miłość i dalej droga. Nie zawsze jest też tak, że rozumiemy te ‘najścia’, często się ich boimy, lub po prostu nie chcemy. Uważamy, że nie możemy dawać tego o co proszą. Bywa też tak, że czujemy się nawiedzani i okradani z energii i siły.
Mojej znajomej śniła się często zmarła krewna, która przychodziła do domu i podbierała tzw. zapasy domowe (symbol energii) lub zabierała jej coś cennego, bądź czekała w pokoju dziecka jakby prosząc je o pomoc. Dziecko budziło się w nocy z płaczem i nie chciało sypiać w swoim pokoju. Czy taka ‘prośba’ o pomoc jest uczciwa, dobra i czy zawsze musimy się na nią godzić? Odpowiedzi jest tyle co ludzi. Każdy przypadek jest indywidualny. Każdy kogo to osobiście nie spotkało powie, że przecież to nic złego pomodlić się za zmarłą osobę, dać z siebie to czego masz tak wiele. Tak, to prawda, ale nie zawsze to co dajesz wystarcza dla każdego, i niestety bywa też tak, że i z drugiej strony tzw. prośby o pomoc i wkradanie się w naszą prywatną przestrzeń są zwykłym nadużyciem. Moja mistrzyni Reiki mawia, że taka dusza zawsze może zwrócić się do Boga, nie musi tu być i oczekiwać ciągłej pomocy ze strony krewnych, może zawsze zwrócić się do duchowej płaszczyzny, tam nigdy nie odmawiają szczerej prośbie. Sęk w tym, że takie dusze często nie chcą iść dalej, lecz funkcjonują w przestrzeni pomiędzy, w wytworzonych światach, i nieraz wykorzystują energię bliskich dla własnych egoistycznych potrzeb. To nie jest uczciwe ani dobre. Nasze mimowolne przyzwolenie na uszczuplanie naszych zasobów energii bierze się stąd, że nieraz podświadomie odczuwamy wielkie wyrzuty sumienia- przecież to mój krewny zmarły, powinnam mu pomóc. Stąd, że mamy jakieś niejasne poczucie winy, że np. nie byliśmy dość dobrzy dla tej osoby za życia. W ten sposób nieświadomie wpuszczany takie dusze do korzystania z naszego dorobku energetycznego. Dlatego najlepsze co można zrobić to uczciwe porozmawiać ze swoim sumieniem, pomodlić się za taką osobę i powiedzieć, dziękuję za wspólne życie razem tu na ziemi, za pomoc i wsparcie, Bóg zapłać, a teraz odejdź proszę w swoją stronę, szukaj własnej drogi, ja dłużej nie mogę ci pomagać. Moja znajoma pozbyła się swego problemu po takiej rachubie sumienia.
Są też dusze, które egzystują po śmierci na tym planie za ‘niewidzialną zasłoną’, przychodzą do swego domu, w którym całe życie mieszkali, odwiedzają wnuki, dzieci, po cichutku, spokojnie, uśmiechając się i ciesząc na widok rosnącego zdrowo nowego pokolenia. Nie przeszkadzają ani nie zakłócają swoja energią życia domowników. Prawie zawsze jest tak, jaki domownik za życia taki po śmierci, to tylko ciało zostawiamy, osobowość często pozostaje. Łagodny spokojny, nie narzucający się człowiek za życia, który pragnie jeszcze trochę tu pozostać, egzystuje w swoim wymiarze, tak długo jak dusza jego tego potrzebuje by przemyśleć, doświadczyć, i poznać i by poczuć, że chce iść dalej, że ciągnie ją do innego Domu, by przypomnieć sobie, że jest ten inny Dom i jak tam się idzie. Takie dusze mają prawo przebywać we własnym domu, to był ich dom zanim należał do nas, zanim go odziedziczyliśmy i nijak im się nie da wytłumaczyć, że mają się z niego wynieść jeżeli całe życie na niego pracowali. Wyrzucanie takiej duszy, próby wyprowadzenia jej na siłę, przegonienia z tej przestrzeni są niegrzeczne i nieetyczne. Mój dziadek nadal od czasu do czasu przebywa w swoim mieszkaniu i dobrze się tam czuje, ma do tego prawo, to jego dom, a że zapisał go na mnie, nie uprawnia mnie do wyrzucania go z niego po śmierci. Poza tym jego dusza, jak za życia, jest nadal bardzo taktowna i nigdy nie ingerowałaby w życie domowników, by przypadkiem nie narzucać się lub nie mącić spokoju swoją obecnością.
Tzw. odprowadzanie duszy do światła, o które niektórzy proszą, robi ksiądz, jako pośrednik między Bogiem a nami… ale ja jestem zdania, że dusza musi przede wszystkim chcieć, albo przynajmniej się nie przeciwstawiać takiej opcji. Każdy ma wolną wolę i tak jak Bóg nie ingeruje w nią, tym bardziej my nie powinniśmy. Lepiej pokazać drogę modlitwą, delikatnie, żeby nie przestraszyć, a nie pchać nieprzygotowaną na taką przeprowadzkę duszę na siłę. Zresztą ‘na siłę’ i ‘Światłość Boża’ to sprzeczne pojęcia… Jeśli podejmujemy się niektórych praktyk, niesłusznie, na własną rękę, w przekonaniu, że mamy moc by odprowadzać dusze…to przydałoby się zastanowić kto nam dał taką moc i władzę nad życiem równych nam braci-dusz i czy aby na pewno wiemy, gdzie te dusze za naszym pośrednictwem idą, gdzie je wysyłamy… Ale to już dużo bardziej skomplikowany temat. Dlatego ważne jest by pamiętać, że wszyscy egzystujący tu na planie materialnym bądź już nie, mamy prawo działać zgodnie z naszą wolną wolą, a naruszanie jej po śmierci ciała, nie zwalnia z odpowiedzialności za takie działania.
Konkludując, zawsze możemy modlić się, prosić, wstawiać, rozmawiać i 🙂 pertraktować dla naszych bliskich z górą, czy to sami, czy za pośrednictwem naszego kościoła (np. prosząc o mszę świętą). Ważne by rozumieć, że to nadal są nasi bliscy i że możemy wzajemnie sobie pomóc, jeżeli z obu stron jest szczera intencja i miłość. Jeżeli zaś ktoś kieruje się zasadą wezmę sobie, bo on i tak ma dużo, i nawet nie zapytam czy mogę, to już wykracza poza uczciwą i przyjazną relację… jak w życiu codziennym tak i tam.
Gdy dusza zmarłej bliskiej nam osoby odeszła i czujemy, że nie cierpi, że jest w swoim Niebie, lub w Jedynym Niebie wówczas możemy pięknie ją poczuć, rozmawiać z nią jakby tu była z nami, czasem poprosić o pomoc w zrozumieniu jakiegoś problemu lub przejściu prze trudne momenty w życiu. Te piękne kochające nas dusze są niejako przyciągane przez nasze wołanie o pomoc, same przychodzą z własnej nieprzymuszonej woli z miłości do nas, by dać nam wsparcie, miłość, pocieszenie, by otworzyć dla nas drzwi, które były zamknięte na klucz… Tak bardzo nas kochają. Ja mówię o takich duszach, że to jakby drugi anioł stróż, który jest w twoim życiu zawsze gdy go potrzebujesz, bo miłość jest połączeniem, które się nie zrywa i odległość, czas ani żadna przestrzeń jej nie zatrzyma. Gdy z całego serca wołamy o pomoc do Boga, nieraz prosimy naszego zmarłego bliskiego o pomoc, poparcie dla naszej modlitwy, czasem łatwiej jest nam dotrzeć do wymiaru ducha poprzez kogoś bliskiego, kogoś namacalnego -żywego w naszej pamięci i świadomości niż bezpośrednio poprzez swoją wiarę. Dlatego ludzie bardzo często odwołują się do pomocy świętych jako pośredników między Bogiem a nami. To piękne, błogosławione dusze, które czekają na nasze modlitwy, prośby, zawsze gotowe by nieść pomoc i pocieszenie. Ich żywy obraz w naszej pamięci umacnia naszą wiarę, pozwala nam żarliwej, z większym przekonaniem, modlić się i prosić. Pamięć o dobroci drugiego człowieka wciąż żywa w naszej pamięci skłania do wołania jego imienia jako pośrednika, przewodnika, który będzie nam podtrzymywał światło po drodze, by nie zgasło.
Dziękuję wszystkim świętym, błogosławionym, pięknym duszom pracującym dla nas, ludzi tu na Ziemi, za wsparcie, miłość, niestrudzoną pracę dla naszej wspólnej przyszłości, jedności i zbawienia. Dziękuję za waszą miłość-czystą, kojącą rany świata, za światło w ciemności, za wciąż stałe powiększanie tego światła w naszej świadomości.
Magdalena