I oto jesteśmy jedną nogą mniej lub bardziej w nowym świecie. Tak bardzo zmieniamy nasze ogródki, nasze wewnętrzne przestrzenie, że czasem mamy sami problem z rozpoznaniem kim naprawdę jesteśmy, byliśmy lub dopiero się staniemy w tym czasie zamieszania, chaosu, naprawy, przemiany. Teraz kiedy już cofnąć się jest za późno musimy wszyscy zebrać się na odwagę by do końca stawić czoła swoim mniejszym i większym słabościom, temu co nas ogranicza a czemu nie chcieliśmy się wcześniej przyjrzeć, dziś ma już wyboru. Ten kto odmówi spojrzenia będzie czuć, że jego życie przypomina zwężającą się klatkę, która niczym więzienie coraz bardziej krępuje ciało i duszę, ograniczając jej drogę, wybory, możliwości.
Nie ma już zatrzymania rozpędzonego pociągu w biegu, z szeroko otwartymi oczami obserwujemy zmieniającą się rzeczywistość wokół nas i powoli wszyscy żegnamy się z przekonaniem, że stare układy, systemy porządki wrócą. Nie wrócą. Świat nabrał tempa i dojrzał do zmian, wszechświat się niecierpliwi i wymusza na nas tzw. ogarnięcie się, bo czasu już nie ma na leniwe przeciąganie się w łóżku. Każdy już widzi, że nie da się uciec przed tym co idzie i trzeba po prostu spojrzeć otwartymi ze zdumienia oczami na to co widać już gołym okiem.
Tyle pięknych i mądrych słów, tyle inspiracji i uniesienia płynie do nas teraz poprzez różne istoty, ludzi. Wydaje się jakby wszechświat dwoił się i troił by zapewnić nas o swojej miłości, wsparciu, opiece. Wszystkie energie wyższe, w tym my sami staramy się prześcignąć siebie samych w udowodnieniu nam, że miłość jest naprawdę bezkonkurencyjna, niezbywalna i nie przegrywa na dłuższą metę, ona nie odrzuca. Jesteśmy teraz jak dzieci pilnie strzeżone przez troskliwą Matkę, która z troską patrzy na zszywanie rany na rozbitym kolanie swego maleństwa, wie, że oczyszczanie rany zapiecze, wie, że zszycie zaboli i robi wszystko co w Jej mocy by zapewnić swoje dziecko, że ból minie, że rana się zagoi, ale najpierw trzeba pozwolić ją oczyścić i założyć lekarstwo. Dziecko nie zawsze widzi matkę, czasem jest tak przerażone tym co się dzieje, co ma się wydarzyć, że zapomina o zaufaniu i miłości do rodzica, czasem krzyczy i wyrywa się, czasem trzyma kurczowo rękę mamy, czasem patrzy w oczy matki i widząc całą jej miłość i spokój siedzi, bo ona go tu przyprowadziła i stąd wyprowadzi.
Jedyna walka jaką toczymy to walka z samym sobą. Jedyne zwycięstwo jakie mamy odnieść to zwycięstwo nad sobą. Wszystko poza tym to iluzja. To scenariusze do gry. Ilu ludzi tyle scenariuszy, ile potrzeb, chęci, zachwytu, zainteresowania tyle mnogości i różnorodności wersji gry do zagrania. Bieganie za lustrzany zajączkiem. Co dusza zapragnie? Ale czy na pewno dusza tego pragnie czy osobowość narzuca swym ograniczonym pojmowaniem ten ciągły bieg od jednego straganu z atrakcjami do drugiego?
Rzeczywistość kształtuje się na naszych oczach co dzień, ale nie zawsze jest tak wyraźna jak teraz. Walka o duszę ludzką przechodzi nam koło nosa, przesuwa się przed oczami, a my albo zasłonimy oczy z obawy przed niewygodą i szokiem jaki niesie prawda albo rozpoznamy gdzie stoimy aktualnie a wraz z tym damy sobie szansę wyboru.
Świat się zmienia a my w nim i z nim. Nasze rozemocjonowanie wydarzeniami tak nas wciąga, że nieraz nieco opóźnia pracę na większym planie. Jak dzieci gorączkowo biegamy od jednej nowinki do drugiej by nasycić głód adrenaliny. Wchłonęliśmy już wystarczająco, teraz czas poukładać się z tym co widzimy i dalej trwać działając lecz nie rozrzucać i nie potrącać tyle drobiazgów wykonując plan, który zaczyna się wyłaniać. Pomyśl 3 razy, zrewiduj to co przemyślałeś kolejne trzy, sprawdź dokładnie zanim zaczniesz działać. I pamiętaj, spiesz się powoli.
„Kiedy wkładamy cały swój umysł, energię i środki w to, aby uwierzyć w coś co nie istnieje, wtedy jawi się to jako coś istniejącego i to właśnie jest maja-iluzja. Nie zastanawiaj się nad złem, diabłami, grzechami czy mają, ponieważ opanuje cię smutek i będziesz zestresowany. Nawet osoby uduchowione angażują się w potępianie świata za brak własnego postępu. Słabość ta ma ogromne znaczenie w tworzeniu barier. Z powodu braku szczerości, uczciwości, wierności i prawdomówności nie uświadamiamy sobie kim jesteśmy. Projektujemy naszą słabość na zewnątrz i sądzimy, iż rzeczy tego świata są źródłem naszych przeszkód.” – Swami Rama.
Polecam film poniżej, by posłuchać bez oceniania, wytrwać kiedy coś wkurza a na pewno się sporo nauczycie o sobie i dużo wiedzy o świecie przemycicie tzw. do swego świata bańki, wiedzy z której warto skorzystać.
Ostatnimi czasy śmieje się sobie do siebie, że choć o tyle dobrze, że nie trzeba teraz decydować czy się chce inkarnować znowu jako chłop czy baba, chociaż jeden pewnik- płeć mam już ustaloną i tu zmian nie będzie. Ci co bardziej wrażliwi na zmiany zachodzące w nas, poprzez nas, z pewnością rozumieją o czym mówię i jak nieraz wyczerpująca i myląca może być ta przemiana a raczej dość długi proces tzw. wgrywania nowego oprogramowania na życie. Z ilu cech, hipotetycznych wersji siebie trzeba wybierać, to jak selekcja z miliona zmiennych, a nam przed oczami przelatują tylko co ważniejsze drobinki, niektórych nie zauważamy a inne ustalają się tzw. w wyniku procesu tarcia…szczególnie te, z którymi nie mamy już siły bądź nie jesteśmy gotowi dalej dyskutować. Te często pakujemy na zasadzie, pomyślę o tym później. Są jednak wersje siebie, które koniecznie musimy skonfrontować, choćby nie wiem jak bolesne, ile lęku budziły czy odrazy do nas samych. Tylko przy pełnej, odważnej konfrontacji z tymi twarzami reprezentującym naszą osobowość, na której wyryło się puenta jakiś konkretnych wydarzeń, jesteśmy wstanie zasymilować siebie w całość- taką która chcielibyśmy być, ale która być może wydawała się nieosiągalna ze względu na to co określiliśmy jako swoją porażkę. Najbardziej chyba wkurzające- to chyba najlepsze słowo, w tym czasie jest poczucie czasem kompletnej bezsilności wynikające z poczucia utknięcia czy tzw. marazmu życiowego, poczucia że utknęliśmy w jakimś cholernym przejściu czy przestrzeni bezczasowej – trochę jak na stole operacyjnym, gdzie masz świadomość upływu czasu przy znieczuleniu częściowym ale nie możesz się ruszać i nie wiesz co tam się dzieje i w sumie się nie znasz na tym, więc musisz po prostu zaufać chirurgowi. Tak teraz my musimy zdobyć się na odwagę by zaufać chirurgowi wyżej- intuicji, i nie przeszkadzać, nie niecierpliwić się choć ‘telebie’ nas z nerwów, z obawy, ze strachu, z pragnienia by nastał już koniec i by móc znów funkcjonować, działać, by się działo…najlepiej przy pełnej sprawności naprawionego organizmu. Mniej więcej pewnie tak wygląda teraz operacja na górze i zmiennych jest tak wiele, że chirurg najmniej teraz potrzebuje dodatkowej roboty od naszego niecierpliwego ziemskiego ja.
„Moim marzeniem jest być czyimś marzeniem…”. Taki tekst ostatnio przyciągnął moją uwagę na Instagramie. Pomyślałam sobie, że to jest właśnie marzenie bardzo licznej rzeszy ludzi, ukryte, nęcące pragnienie miłości, bycia tym jedynym, najważniejszym dla kogoś, tą esencją, bez której się nie chce żyć, oddychać, być czyimś słońcem.